~Ashley~
- Grozisz mi? Posłuchaj nie będziesz mi rozkazywać co mam robić a czego nie i nie myśl sobie, że się ciebie boję. - nerwy mi puściły, lekko ją popchnęłam i zanim się obejrzałam sama leżałam na ziemi. Podbiegła do mnie jakaś dziewczyna i pomogła mi wstać.
- Nic ci się nie stało? - spytała troskliwie - Z Ruth nie warto zadzierać.
Więc tak się nazywa. Moja przeciwniczka odwróciła się i zaczęła przybijać piątki z kumpelami. Korzystając z okazji rozbiegłam się i wskoczyłam jej na plecy. Zaczęłam się z nią szarpać. Ciągnęłam za włosy, a on próbowała mnie zrzucić. Oczywiście nie dawałam za wygraną. Już miałam zamiar ugryźć ją w szyję (niczym wampir), ale poczułam silne ramiona ściągające mnie z pleców "mojego wierzchowca" i przytulających mnie mocno od tyłu, żebym się uspokoiła.
~Charlie~
Rozmawiałem z kumplami, kiedy zobaczyłem Ashley kłócącą się z Ruth i jej grupką. Sprzeczały się, ale uznałem, że nie będę się wtrącać. Ashley lekko popchnęła Ruth po czym ta jej oddała. Upadła na ziemię. Kiedy Miss uznała, że wygrała i zaczęła przybijać pąki z Misskami. Ashley wskoczyła na jej plecy. Nie spodziewałem się tego po niej. Chwile obserwowałem co ma zamiar zrobić, ale kiedy zaczęła ją gryźć musiałem zareagować. Podbiegłem od tyłu i złapałem blondynkę w tali próbując zdjąć ją z "ofiary". Nie było to łatwe zadanie. Kto by pomyślał. Po jakimś czasie mi się to udało. Przytuliłem ją mocno od tyłu i czekałem, aż się uspokoi. Na początku mi się wyrywała, ale trzymałem ją nieustępliwie. W końcu te godziny spędzone na siłowni się opłaciły. Kiedy się uspokoiła i byłem prawie pewien, że nie napadnie nikogo (chociaż teraz to mogę się już spodziewać po niej wszystkiego) odwróciłem się tak, żeby widzieć jej twarz.
- Co cie napadło?! - spytałem i czekałem na odpowiedz, ale najwyraźniej nie było pisane mi ją usłyszeć.
Odwróciła się i poszła przed siebie. Po chwili znikła mi z oczu. Zacząłem jej szukać. Miałem dużo czasu, bo odwołali nam pierwszą lekcje. Krążyłem po szkole dobre 10 minut, aż w końcu ujrzałem ją pod schodami. Wczołgałem się tam.
~Ashley~
Gdy Charlie mnie puścił czułam, że nie mogę tam dłużej zostać. Te wszystkie spojrzenia wpatrujące się we mnie. Zaczęłam szukać jakiejś kryjówki, żeby to wszystko przemyśleć. Schowałam się pod schodami. Nie było to najlepsze miejsce, bo blondyn zaraz mnie znalazł.
- Wiesz co zrobiłaś?! - już miałam się na niego wydrzeć, żeby zostawił mnie w spokoju. A on zaczął się śmiać. Odwróciłam się do niego, żeby sprawdzić czy robi to szczerze i tak, robił!
- Nareszcie ktoś jej pokazał! - jego radość zaczęła mi się udzielać. - Na twoim miejscu też bym nie wytrzymał. Gdybyś widziała jej minę.
- Serio? To teraz każdy mnie znienawidzi...
- Coś ty! Zaimponowałaś im... i mi. - to ostatnie powiedział ciszej, ale i tak do usłyszałam.
- Naprawdę? Ja po prostu chciałam, żeby więcej się do mnie nie przystawiała.
- A zyskałaś znacznie więcej. Teraz już nikt ci nie podskoczy. - uśmiechnął się - Myślałem, że to ja będę musiał cie chronić, a tobie to zupełnie nie jest potrzebne.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - powiedziałam, żebym słyszała to tylko ja.
- Hmm?
- Dziękuję.
- Nie ma za co. - Chłopak wstał. - Pójdę sprawdzić czy w ogóle mamy dziś lekcje.
- No tak. Powinniśmy mieć teraz historię.
- Dam ci znać jak czegoś się dowiem. - odwrócił się i poszedł.
Siedziałam jeszcze chwilę analziaując naszą rozmowę. Czułam, że moja pewność siebie rośnie. Wyczołgałam się z mojej skrytki i poszłam pod salę w pod którą wcześniej odniosłam sukces.
Rozglądałam się w poszukiwaniu Missek, ale ich nie widziałam. Podeszłam do mojej torby, żeby się czegoś napić, a w okuł mnie zebrała się masa ludzi. Zaczęli mi gratulować i skandować moje imię. Dobra trochę przesadziłam. Użyli go pare razy. Zaczęłam się zastanawiać czy ta Ruth jest serio taka zła? A odpowiedz miałam tuż przed sobą.
~*~
Okazało się, że lekcje zostały skrócone. Mieliśmy tylko hiszpański i biologie. Po zajęciach całą klasą poszliśmy na pizze. Dzięki temu miałam okazję poznać wiele ciekawych osób. Po ok. dwóch godzinach wróciłam do domu.
~Maggie~
Gdyby nie to, że na fizie musiałam rozwiązywać zadanie, którego w ogóle nie rozumiałam to ten dzień był całkiem spoko. Kiedy lekcje się skończyły przyjechała po mnie mama.
- Hej, słońce. Jak pierwszy dzień w szkole?
- O dziwo, naprawdę dobrze. Poznałam już pare ciekawych osób i wiesz co mamo? Podoba mi się tu.
- To się cieszę. - mama nie zatrzymywała się pod liceum siostry tylko od razu pojechała do domu.
- A nie jedziemy po Ash?
- Nie dzwoniła, że wróci sama.
Nie dopytywałam się więcej. Zajechałyśmy pod dom. Gdy tylko się w nim znalazłam skierowałam się do mojego pokoju. Położyłam plecak na krześle i wyjęłam książki na biurko. Parę z nich zsunęło się na dywan. Pozbierałam je. Zeszyt od fizyki był otwarty, podniosłam go i zobaczyłam, że coś jest tam napisane...
Hej Księżniczko,
pomyślałem, że czasem będziesz
chciała usłyszeć mój głos.
834 627 721* - Leo
- Aww. Jaki on słodki. - pomyślałam, wzięłam telefon i zapisałam numer. Chciałam od razu do niego zadzwonić, ale coś mi przeszkodziło...- t
*to nie jest prawdziwy numer Leo, tylko przypadkowe liczby. :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Łapcie kolejny. Wiem, wiem trochę krótki, ale myślę, że lepiej jak będę wrzucała coś krótszego co 4-5 dni niż coś dłuższego znacznie rzadziej. Napiszcie co o tym myślicie. A co do rozdziału to miałam na niego trochę inny plan, ale myślę, że tak jest lepiej. Zostawcie po sobie jakiś ślad (najlepiej komentarz :)może być nawet coś typu "Jestem", "Czytam", "Fajny blog" itp.: żebym wiedziała, że jesteście.
Kocham was ~ Maggielenka ♥
Świetnie :*
OdpowiedzUsuńDziękuję! Kochana jesteś ♥
Usuń