Wstałam i sięgnęłam po telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i wypaliłam:
- Serio?
Wypuściłam powietrze.
- Jak można być takim leniem? - powiedziałam do siebie.
Swoją drogą bardzo lubię to robić. Może się to wydawać chore, ale ja uwielbiam opowiadać sobie różne historie. Jestem swoją najlepszą słuchaczką. Niby dziwne, a tak naprawę każdy z nas to robi, ale nikt jakoś się do tego nie może przyznać. To co nas łączy zwykle jest skrywane. Heh taka logika.
Swoją drogą bardzo lubię to robić. Może się to wydawać chore, ale ja uwielbiam opowiadać sobie różne historie. Jestem swoją najlepszą słuchaczką. Niby dziwne, a tak naprawę każdy z nas to robi, ale nikt jakoś się do tego nie może przyznać. To co nas łączy zwykle jest skrywane. Heh taka logika.
Przewróciłam oczami i zeszłam na dół skacząc ze schodka na schodek. Będąc w kuchni nalałam soku pomarańczowego do szklanki i tym razem wlokąc się na górę, weszłam do pokoju Mag.
- A oto Pimpuś Sadełko we własnej osobie! - krzyknęłam otwierając drzwi
- Ha, Ha, Ha. Bardzo zabawne.
- Ja rozumiem, że można być leniwym, ale to już przechodzi wszelkie oczekiwania. Nie mogłaś krzyknąć? - spytałam podając jej szklankę
- Kciuki ćwiczę.
- A głosu nie możesz?
- Mogłabyś choć raz przestać sobie ze mnie drwić.
- Nie drwię z ciebie! Próbuje ci poprawić nastrój. - uśmiechnęłam się sztucznie szeroko.
- To podaj mi laptopa. - powtórzyła mój ruch
Wzięłam z biurka sprzęt i podałam brunetce po czym wyszłam z pomieszczenia, a gdy tylko przekroczyłam próg swojego królestwa zabrzęczał telefon. Westchnęłam i odwróciłam się na pięcie.
- Co jeszcze? - spytałam uchylając drzwi
- Co? Nic. - już chciałam zamknąć drzwi - Ale skoro już jesteś... Rzucisz mi jeszcze myszkę?
Zrobiłam co prosiła. Wyszłam, a po wejściu do pokoju wzięłam urządzenie do ręki i sprawdziłam kto tym razem do mnie napisał. Szczerze mówiąc, była to chyba ostatnia osoba, której się spodziewałam. Już prędzej Obama by do mnie napisał, ale cóż. Trzeba brać co jest.
Od: Mega sławny zadufany w sobie bałwan
Hej, nie wiem czy pamiętasz, ale mamy razem robić projekt. Co ty na to by się dziś spotkać i zacząć?
Wezbrała we mnie nienawiść. Najpierw SAM zgłasza naszą dwójkę bez konsultacji ze mną, a teraz jak gdyby nigdy nic grzecznie pyta czy mi dziś pasuje. Prawdę mówiąc nie pasuje mi dzisiaj. Ani jutro. Nie pasuje mi nigdy! Nie chce się z nim spotykać, ale niestety siła wyższa...
Kliknęłam na pole tekstowe kiedy mną tąpnęło. Ni stąd ni zowąd przed oczami stanęły mi obrazy z nim związane. Widziałam jego blond czuprynę i szeroki śliczny uśmiech. Przypomniało mi się jak mnie uratował w szatni, jak szukaliśmy Troy'a, jak zabrał mnie na dach wieżowca, a potem pocałował... Ten cudowny pełen namiętności i czułości pocałunek. Pamiętam co wtedy myślałam. Czułam, że go kocham, a on kocha mnie. Czułam, że marzenia się spełniają, że mogę wszystko. Szczerze mówiąc zdanie "Całowałam Chari'go Lenehana na dachu wysokiego wieżowca na którym mieliśmy randkę pod gwiazdami." Brzmi trochę nierealnie, ale fajnie wiedzieć, że takie na pozór fikcyjne zdania są prawdziwe.
~*~
Po prawej widziałam dom blondyna. Skręciłam i przeszłam przez furtkę. Ledwo co doszłam do poły ścieżki prowadzącej od bramy do domu, gdy drzwi się otworzyły a w nich stanęła blondyneczka. Widząc ją na mojej twarzy zawitał uśmiech, a cały stres który towarzyszył mi podczas drogi zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Ashley! - krzyknęła i pobiegła w moją stronę po czym przytuliła się do mnie
- Cześć Brook! - objęłam ją i pogłaskałam po głowie
- Tak się cieszę, że przyszłaś. Wiedziałam, że w końcu się pogodzicie.
Moje dołeczki lekko opadły.
- Też się cieszę, że cię widzę.
Dziewczynka złapała mnie za rękę i zaprowadziła do domu.
- Charlie wie, że przyjdziesz?
- Zaprosił mnie.
- Tak? Ale super! - nie ukrywała entuzjazmu - Tak się cieszę, że tu jesteś!
To cudowne uczucie widzieć jak ktoś cieszy się na twój widok. Swoją drogą to ciekawe, że możesz sprawić mu radość w tak łatwy sposób, a jednocześnie tak łatwo go zranić. To musi być niesamowite zobaczyć swojego idola. Ja nigdy takiego nie miałam. Nigdy nie miałam autorytetu, wzorca, ani nie należałam do żadnego fandomu.
Ledwo co przekroczyłyśmy próg, gdy Brook krzyknęła:
- Charlie! Ashley przyszła!
Chłopak wybiegł ze swojego pokoju, a potem się jakby otrząsnął i zaczął nienaturalnie zwalniać. Zszedł na dół i spojrzał na mnie. Ja patrzyłam na niego. I patrzyliśmy tak na siebie, aż wybuchneliśmy śmiechem.
Ta rodzina działa na mnie jak lek na uspokojenie. Widzę ich i od razu się rozluźniam mimo, że to wtedy powinnam się spiąć. Wychodząc z domu byłam na niego zła, a teraz czuję się jakbym spotkała przyjaciela z przed lat z którym chcę spędzić kilka kolejnych godzin.
Weszliśmy na górę. Blondyn zamknął drzwi do pokoju, a ja usiadłam na łóżku.
- Cieszę się, że przyszłaś. - uśmiechnęłam się słysząc to zdanie
- Ja też. - powiedziałam sztucznie choć w stu procentach szczerze.
Usiadł obok mnie, ale zachował bezpieczną odległość.
- Słuchaj... Przepraszam, że zgłosiłem nas razem. Wiem, że tego nie chciałaś, ale działałem pod wpływem impulsu.
- Było minęło. Teraz trzeba tylko dobrze ten projekt zrobić. O czym mamy? - odrzekłam ochoczo. Chciałam wstać, ale mnie zatrzymał
- Ashley, mówię serio. - jego głos spoważniał - Wiem, że nie powinienem tak robić, że byłaś na mnie wystarczająca zła i na pewno nie marzyło ci się widzieć mnie po raz kolejny. A teraz pewnie nie chce ci się tu siedzieć
- Chce... - wymsknęło mi się i miałam nadzieję, że chłopak tego nie usłyszał
Ten spojrzał na mnie pytająco i jakby z nadzieją.
- Charlie... To ja powinnam cię przeprosić. Wtedy przed szkołą wybuchłam. Najpierw mówisz, że mnie kochasz, a dzień potem widzę jak nadstawiasz się Ruth...
- Źle to wyszło. Nie widziałem, że tak to będzie wyglądać, ale nie miałem w tym celu by cię urazić.
- Nie, Charlie. Nie w tym rzecz. Odrzuciłam cię, a potem wściekam się o to, że... sama nie wiem... Nie jesteś singlem? Naprawdę, przepraszam...
- Ashley, to prawda, że trochę cię poniosło, -uśmiechnął się pod nosem - ale ja też nie jestem bez winy. Po prostu... Dobra. Nie ważne.
- Nie no mów.
- Lepej...
- Mów.
Chłopak westchnął. Wyprostował się na łóżku a potem złożył ręce i położył na kolanach. Chwilę panowała cisza po czym kontynuował.
- Tak naprawdę to nie było do końca tak.
- Co masz na myśli?
- Gdy cię zobaczyłem wysiadającą z samochodu to był impuls. Powiedziałem Ruth, żeby pocałowała mnie w policzek. Zgodziła się od razu...
- Ale po co?
- Byłem zazdrosny Ashley. Chciałem, żebyś poczuła to samo.
- Ale czemu? - ciekawość wzrastała z każdym zdaniem.
Przeniósł wzrok na biurko na przeciwko i ślepo się mu wpatrywał.
- Nie chce wchodzić między was.
- Ale jakich "nas"?! - spytałam lekko rozdrażniona
- Ciebie i James'a. - wypuściłam głośno powietrze - Wiem, że byliście razem, ale nie wygląda na to, żeby się skończyło i nie...
- Słuchaj. Nie wiem czemu tak jest, ale rani mnie to co mówisz. - spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach - Byliśmy. Już nie jesteśmy i nie będziemy. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic poza tym. Nie wiem czemu myślisz, że jest inaczej...
- Ashley - złapał mnie za dłonie - Nie będę cię oszukiwać, ani się z tym chować. Odkąd powiedziałem ci, że mi się podobasz nic się nie zmieniło. Wiem, że tego nie odwzajemniasz, a nawet gdyby to wiem, że nie marzy ci się stanie ku mojego boku bez chwili prywatności. Nie brałem tego pod uwagę. Poznałem taką dziewczynę na spacerze z Troy'em i ona mi to uświadomiła... Ale nie podoba mi się! - dodał szybko na co się zaśmiałam, to go uspokoiło i wywołało uśmiech na jego twarzy - Możemy znowu być przyjaciółmi? - spojrzał na mnie z pode łba
Skrzywiłam usta i zrobiłam minę próbując pokazać moją dezaprobatę a potem rzuciłam krótkie:
- Tak!
Chłopak rzucił się na mnie i przytulił z całej siły. Serio. W pewnym momencie brakło mi powietrza. Znowu sprawiłam komuś radość w tak łatwy sposób. Cieszę się, że poszło to w tą stronę. Mimo, iż Charlie to jedna z najbardziej irytujących osób to cieszę się, że mogę się do niego przytulić. To takie głupie, że jednocześnie go uwielbiam i nienawidzę, ale cóż całe życie jest niedorzeczne, więc czego tu się po nim spodziewać.
Drzwi do pokoju się otworzyły i uderzyły o ścianę.
- Pogodziliście się? - spytała uradowana blondynka
- Nie. - odpowiedziałam poważnym głosem
- A tak naprawdę tak. - dodał Charles
- Wcale nie. - odparłam. Chłopak się widocznie zmieszał i spojrzał na mnie marszcząc brwi - Powiedziałam, że możemy być przyjaciółmi, a nie, że jest między nami OK.
- A to nie idzie w parze?
- Teraz już tak. - zaśmiałam się, a on rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
Brook przybiegła mnie uratować i pogilgotała Charliego. Ten rzucił się na nią, a ja na niego. Tak oto wylądowaliśmy na ziemi łaskocząc każdy każdego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie dzieci moje!!!
Bardzo długo mnie nie było. Od paru miesięcy nie było rozdział i za to was przepraszam. Nie mogłam się zmobilizować by coś napisać i nie udało by mi się gdyby nie parę osóbek (one wiedzą xd)
Nie jest też długi, ale mam nadzieję, że chociaż fajny. W tym tygodniu zacznę pisać kolejny i będzie dłuższy.
Postaram się choć raz na miesiąc coś wrzucić, ale nie wiem czy mi się uda.
Trzymajcie kciuki!
Pozdrawiam i do kiedyś ~ Maggielenka <3
Kliknęłam na pole tekstowe kiedy mną tąpnęło. Ni stąd ni zowąd przed oczami stanęły mi obrazy z nim związane. Widziałam jego blond czuprynę i szeroki śliczny uśmiech. Przypomniało mi się jak mnie uratował w szatni, jak szukaliśmy Troy'a, jak zabrał mnie na dach wieżowca, a potem pocałował... Ten cudowny pełen namiętności i czułości pocałunek. Pamiętam co wtedy myślałam. Czułam, że go kocham, a on kocha mnie. Czułam, że marzenia się spełniają, że mogę wszystko. Szczerze mówiąc zdanie "Całowałam Chari'go Lenehana na dachu wysokiego wieżowca na którym mieliśmy randkę pod gwiazdami." Brzmi trochę nierealnie, ale fajnie wiedzieć, że takie na pozór fikcyjne zdania są prawdziwe.
~*~
Po prawej widziałam dom blondyna. Skręciłam i przeszłam przez furtkę. Ledwo co doszłam do poły ścieżki prowadzącej od bramy do domu, gdy drzwi się otworzyły a w nich stanęła blondyneczka. Widząc ją na mojej twarzy zawitał uśmiech, a cały stres który towarzyszył mi podczas drogi zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Ashley! - krzyknęła i pobiegła w moją stronę po czym przytuliła się do mnie
- Cześć Brook! - objęłam ją i pogłaskałam po głowie
- Tak się cieszę, że przyszłaś. Wiedziałam, że w końcu się pogodzicie.
Moje dołeczki lekko opadły.
- Też się cieszę, że cię widzę.
Dziewczynka złapała mnie za rękę i zaprowadziła do domu.
- Charlie wie, że przyjdziesz?
- Zaprosił mnie.
- Tak? Ale super! - nie ukrywała entuzjazmu - Tak się cieszę, że tu jesteś!
To cudowne uczucie widzieć jak ktoś cieszy się na twój widok. Swoją drogą to ciekawe, że możesz sprawić mu radość w tak łatwy sposób, a jednocześnie tak łatwo go zranić. To musi być niesamowite zobaczyć swojego idola. Ja nigdy takiego nie miałam. Nigdy nie miałam autorytetu, wzorca, ani nie należałam do żadnego fandomu.
Ledwo co przekroczyłyśmy próg, gdy Brook krzyknęła:
- Charlie! Ashley przyszła!
Chłopak wybiegł ze swojego pokoju, a potem się jakby otrząsnął i zaczął nienaturalnie zwalniać. Zszedł na dół i spojrzał na mnie. Ja patrzyłam na niego. I patrzyliśmy tak na siebie, aż wybuchneliśmy śmiechem.
Ta rodzina działa na mnie jak lek na uspokojenie. Widzę ich i od razu się rozluźniam mimo, że to wtedy powinnam się spiąć. Wychodząc z domu byłam na niego zła, a teraz czuję się jakbym spotkała przyjaciela z przed lat z którym chcę spędzić kilka kolejnych godzin.
Weszliśmy na górę. Blondyn zamknął drzwi do pokoju, a ja usiadłam na łóżku.
- Cieszę się, że przyszłaś. - uśmiechnęłam się słysząc to zdanie
- Ja też. - powiedziałam sztucznie choć w stu procentach szczerze.
Usiadł obok mnie, ale zachował bezpieczną odległość.
- Słuchaj... Przepraszam, że zgłosiłem nas razem. Wiem, że tego nie chciałaś, ale działałem pod wpływem impulsu.
- Było minęło. Teraz trzeba tylko dobrze ten projekt zrobić. O czym mamy? - odrzekłam ochoczo. Chciałam wstać, ale mnie zatrzymał
- Ashley, mówię serio. - jego głos spoważniał - Wiem, że nie powinienem tak robić, że byłaś na mnie wystarczająca zła i na pewno nie marzyło ci się widzieć mnie po raz kolejny. A teraz pewnie nie chce ci się tu siedzieć
- Chce... - wymsknęło mi się i miałam nadzieję, że chłopak tego nie usłyszał
Ten spojrzał na mnie pytająco i jakby z nadzieją.
- Charlie... To ja powinnam cię przeprosić. Wtedy przed szkołą wybuchłam. Najpierw mówisz, że mnie kochasz, a dzień potem widzę jak nadstawiasz się Ruth...
- Źle to wyszło. Nie widziałem, że tak to będzie wyglądać, ale nie miałem w tym celu by cię urazić.
- Nie, Charlie. Nie w tym rzecz. Odrzuciłam cię, a potem wściekam się o to, że... sama nie wiem... Nie jesteś singlem? Naprawdę, przepraszam...
- Ashley, to prawda, że trochę cię poniosło, -uśmiechnął się pod nosem - ale ja też nie jestem bez winy. Po prostu... Dobra. Nie ważne.
- Nie no mów.
- Lepej...
- Mów.
Chłopak westchnął. Wyprostował się na łóżku a potem złożył ręce i położył na kolanach. Chwilę panowała cisza po czym kontynuował.
- Tak naprawdę to nie było do końca tak.
- Co masz na myśli?
- Gdy cię zobaczyłem wysiadającą z samochodu to był impuls. Powiedziałem Ruth, żeby pocałowała mnie w policzek. Zgodziła się od razu...
- Ale po co?
- Byłem zazdrosny Ashley. Chciałem, żebyś poczuła to samo.
- Ale czemu? - ciekawość wzrastała z każdym zdaniem.
Przeniósł wzrok na biurko na przeciwko i ślepo się mu wpatrywał.
- Nie chce wchodzić między was.
- Ale jakich "nas"?! - spytałam lekko rozdrażniona
- Ciebie i James'a. - wypuściłam głośno powietrze - Wiem, że byliście razem, ale nie wygląda na to, żeby się skończyło i nie...
- Słuchaj. Nie wiem czemu tak jest, ale rani mnie to co mówisz. - spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach - Byliśmy. Już nie jesteśmy i nie będziemy. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic poza tym. Nie wiem czemu myślisz, że jest inaczej...
- Ashley - złapał mnie za dłonie - Nie będę cię oszukiwać, ani się z tym chować. Odkąd powiedziałem ci, że mi się podobasz nic się nie zmieniło. Wiem, że tego nie odwzajemniasz, a nawet gdyby to wiem, że nie marzy ci się stanie ku mojego boku bez chwili prywatności. Nie brałem tego pod uwagę. Poznałem taką dziewczynę na spacerze z Troy'em i ona mi to uświadomiła... Ale nie podoba mi się! - dodał szybko na co się zaśmiałam, to go uspokoiło i wywołało uśmiech na jego twarzy - Możemy znowu być przyjaciółmi? - spojrzał na mnie z pode łba
Skrzywiłam usta i zrobiłam minę próbując pokazać moją dezaprobatę a potem rzuciłam krótkie:
- Tak!
Chłopak rzucił się na mnie i przytulił z całej siły. Serio. W pewnym momencie brakło mi powietrza. Znowu sprawiłam komuś radość w tak łatwy sposób. Cieszę się, że poszło to w tą stronę. Mimo, iż Charlie to jedna z najbardziej irytujących osób to cieszę się, że mogę się do niego przytulić. To takie głupie, że jednocześnie go uwielbiam i nienawidzę, ale cóż całe życie jest niedorzeczne, więc czego tu się po nim spodziewać.
Drzwi do pokoju się otworzyły i uderzyły o ścianę.
- Pogodziliście się? - spytała uradowana blondynka
- Nie. - odpowiedziałam poważnym głosem
- A tak naprawdę tak. - dodał Charles
- Wcale nie. - odparłam. Chłopak się widocznie zmieszał i spojrzał na mnie marszcząc brwi - Powiedziałam, że możemy być przyjaciółmi, a nie, że jest między nami OK.
- A to nie idzie w parze?
- Teraz już tak. - zaśmiałam się, a on rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
Brook przybiegła mnie uratować i pogilgotała Charliego. Ten rzucił się na nią, a ja na niego. Tak oto wylądowaliśmy na ziemi łaskocząc każdy każdego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie dzieci moje!!!
Bardzo długo mnie nie było. Od paru miesięcy nie było rozdział i za to was przepraszam. Nie mogłam się zmobilizować by coś napisać i nie udało by mi się gdyby nie parę osóbek (one wiedzą xd)
Nie jest też długi, ale mam nadzieję, że chociaż fajny. W tym tygodniu zacznę pisać kolejny i będzie dłuższy.
Postaram się choć raz na miesiąc coś wrzucić, ale nie wiem czy mi się uda.
Trzymajcie kciuki!
Pozdrawiam i do kiedyś ~ Maggielenka <3