Ten rozdział dedykuje Asi. Mojej bliskiej koleżance i osobie z ogromnym talentem. Dziękuję ci za motywację, wyrozumiałość i te cudowne wspólnie spędzone godziny. <3
Skręciliśmy do następnej uliczki, kiedy poczułem ból i upadłem na ziemię.
- Przepraszam.
Wstałem błyskawicznie i złapałem ją za nadgarstek.
- Nic ci się ...?
- Pies mi uciekł! - rzuciła i wyrwała się z mojego uścisku
Rozejrzałem się i nie zastanawiając dłużej rzuciłem się w pościg. Biegłem za dziewczyną. Gdzieś w oddali dostrzegłem średnich rozmiarów psa. Wyglądał jakby był w swoim żywiole. Jakby do szczęścia nie było mu już nic potrzebne. No może tylko więcej swobody, ale wiedziałem, że jeśli go nie złapiemy dziewczyna będzie przybita. Zupełnie tak jak ja ostatnio. Stracenie kogoś bliskiego, nie zależnie czy zwierzaka czy człowieka, ze świadomością, że możesz go już więcej nigdy nie zobaczyć jest jedną z tych sytuacji, której nie życzysz nikomu.
Wyminąłem dziewczynę i już po chwili dzielił nas metr. Przyspieszyłem i rzuciłem się na niego. Przestraszył się i zaczął się miotać. Było mi go strasznie żal. Jestem pewien, że czuł, że może wszystko, a ja wylałem na niego kubeł zimnej wody.
Szybko wziąłem go na ręce i dałem jedną do powąchania. Z początku nie był skłonny to robić, ale udało mi się go przekonać. Kątem oka dostrzegłem dziewczynę i wręczyłem jej zgubę.
- To chyba należy do ciebie.
- Dziękuje ci bardzo. - głaskala małego - Gdyby nie ty już dawno by uciekł. - zapięła mu smycz - Musze ci się jakoś odwdzięczyć. Co powiesz na lody? - spojrzała na mnie chyba pierwszy raz. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na jej delikatnie opadające na ramiona loki w kolorze rudym lekko wpadającym w ciemny blond. Duże brązowe oczy i szeroki uśmiech.
-Hej, a ty to przypadkiem nie jesteś ten z The Deepers? Jak on miał... Bruse Haller?
Już chciałem odpowiedzieć coś w stylu: "Dam ci autograf, ale bądź cicho." kiedy dotarło do mnie, że nie umiem kłamać. Do tego stopnia, że mając dziesięć lat podczas sprawdzania pracy domowej nauczycielka zapytała mnie czy zrobiłem zadania. Nie miałem jednego. Na pięć. Poprzedniego wieczoru nikogo nie było w domu, więc musiałem sam się ze wszystkim uporać, a mimo moich szczerych starań i nieustannych prób zadanie wciąż było dla mnie niezrozumiałe.
Od zawsze wyznawałem zasadę, że lepiej nie zrobić nic niż zrobić "na odwal się", więc zostawiłem puste miejsce. Nie mniej jednak cztery zrobione zadania na pięć możliwych to jest jakieś 80%. Nie zamierzałem, więc zgłaszać nieprzygotowania. Jak najbardziej odpowiednie (a przynajmniej tak mi się wydawało) powiedzenie "Tak.". Tak też zrobiłem. Było to wręcz zbyt pewne, a wręcz zuchwałe. Nauczycielka przejrzała mnie i wstawiła mi dużego minusa do dziennika. Jak potem tłumaczyła, za kłamstwo i, oczywiście, nie skończoną pracę domową.
Podrapałem się po karku z zakłopotania.
- No nie... Jestem Charlie Lenehan z Bars and Melody.
Przyjrzała mi się uważnie. Zdjęła czapkę z mojej głowy, przełożyła włosy na drugą stronę po czym je trochę wymodelowała.
- No tak. Teraz wiedzę! Jak mogłam się pomylić? Charlie Lenehan uratował mojego psa! Wow! Nikt mi nie uwierzy! - zaczęła skakać i piszczeć
- Bambino? - spytałem nieśmiało i rozłożyłem ramiona
- Bam... co? Ahh... Bambino! Wasza fanka! Nie, nabijam się tylko z ciebie.. - spoważniała - Ale przytulić się mogę. - podeszła i wtuliła się we mnie. - To co? Pozwól, że postawie ci shaka.
~Maggie~
Podjechałam z mama pod dom. Moja noga była już wolna. Nic mnie nie ograniczało. No... Prawie. Weszłam do domu i olewając pytanie mamy na temat obiadu wolnym krokiem udałam się do mojego pokoju. Rzuciłam na łóżko i chciałam odpocząć. Przykryłam się kocem i zamknęłam oczy. Czuję presję. Nie zasnę. Próbowałam oddać się Morfeuszowi, ale nici z tego. Widziałam Leo, mamę, Matilde, Ashley oni wszyscy chcieli mi pomóc. Ja... Po prostu się boje. Czułam się taka słaba. Byłam tak blisko wyjawienia mu prawdy... Nie jestem zła na mamę za to, że weszła, a może i nawet wdzięczna. Chciałabym mieć to za sobą, a boję się strasznie. Póki co właśnie strach wygrywa. Czuję przypływ złości i zmęczenia. Do tego momentu nie myślałam, że to możliwe. Ciągle bije się z myślami. Przytłacza mnie to. Teraz już nie ucieknę od wyjawienia prawdy Leo. Głupi nie jest. Wie, że coś jest na rzeczy. Wiem, że nie odpuści, a ja czuję ścianę. Niewidzialną barierę. Kurde no boje się po prostu.
Po policzku spłynęła mi pojedyńcza łza.
Boję się odtrącenia, samotności, braku wsparcia. Ktoś może powiedzieć: "Przecież masz rodzinę, przyjaciół którzy cię wspierają." Teoretycznie tak, ale smuta odrażająca prawda jest taka, że ta choroba siedzi we mnie i to mnie będzie wyniszczać od środka. Do końca moich dni...
Podjechałam z mama pod dom. Moja noga była już wolna. Nic mnie nie ograniczało. No... Prawie. Weszłam do domu i olewając pytanie mamy na temat obiadu wolnym krokiem udałam się do mojego pokoju. Rzuciłam na łóżko i chciałam odpocząć. Przykryłam się kocem i zamknęłam oczy. Czuję presję. Nie zasnę. Próbowałam oddać się Morfeuszowi, ale nici z tego. Widziałam Leo, mamę, Matilde, Ashley oni wszyscy chcieli mi pomóc. Ja... Po prostu się boje. Czułam się taka słaba. Byłam tak blisko wyjawienia mu prawdy... Nie jestem zła na mamę za to, że weszła, a może i nawet wdzięczna. Chciałabym mieć to za sobą, a boję się strasznie. Póki co właśnie strach wygrywa. Czuję przypływ złości i zmęczenia. Do tego momentu nie myślałam, że to możliwe. Ciągle bije się z myślami. Przytłacza mnie to. Teraz już nie ucieknę od wyjawienia prawdy Leo. Głupi nie jest. Wie, że coś jest na rzeczy. Wiem, że nie odpuści, a ja czuję ścianę. Niewidzialną barierę. Kurde no boje się po prostu.
Po policzku spłynęła mi pojedyńcza łza.
Boję się odtrącenia, samotności, braku wsparcia. Ktoś może powiedzieć: "Przecież masz rodzinę, przyjaciół którzy cię wspierają." Teoretycznie tak, ale smuta odrażająca prawda jest taka, że ta choroba siedzi we mnie i to mnie będzie wyniszczać od środka. Do końca moich dni...
~ Leondre ~
Nie ukrywam. Czas spędzony z Charliem lekko mnie po cieszył i na chwile oderwał od rzeczywistości.
Jeszcze nie przekroczyłem progu dom, a już usłyszałem krzyk:
- Leondre! Możesz mi wytłumaczyć czemu cie dziś w szkole nie było? Na wagary ci się zachciało?!
- Mamo... Proszę, nie teraz... - spojrzałem w jej stronę.
- Co nie teraz?! Nie unikniesz tej rozmowy!
- Mamo... Maggie trafiła do szpitala.
Kobieta opadła na kanapę, łokcie oparła na kolanach, a usta zakryła dłońmi. Wyglądała na roztrzęsioną. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc usiadłem obok niej, a ona przytuliła mnie do swojej piersi. Głaskała moje włosy i co jakiś czas całowała mnie w czoło. Kurczowo mnie trzymała. Powoli zaczynało mi brakować powietrza i z trudem wyswobodziłem się z jej objęć. Nadal nic nie mówiliśmy. Patrzyliśmy przed siebie. Nie wiem co obrałem sobie za cel, ale nie spuszczałem go z oczu. W końcu wydusiłem:
- Mamo... Ona jest chora.
Kobieta ponownie mnie obięła. Przez krotką chwilę, która wydawała się dłużyć się w nieskończoność, nie mówiła nic. Zupełnie jak ja.
- Boisz się o nią? - spytała delikatnie i ciszej niż wcześniej.
Niezauważalnie pokiwałem głową.
- Maggie też się boi. Wszyscy się boimy, choć wiem, że ty stoisz na podium. Choroby przewlekłe są zmorą i koszmarem, ale nie wyrokiem śmierci. Szcęście choroba Mag nie jest aż tak rozwinięta. Białaczka w tym stopniu...
- Co?!
W tym momencie czułem jakby serce mi stanęło. Nie wierzę w to. To po prostu nie możliwe.
Mama wstała, złapała się za głowę i zaczęła krążyć po pokoju.
- Boże, Leondre. Myślałam, że wiesz! Co ja zrobiłam?! Jak ja mogłam?! Przecież ona nie miała czasu ci to powiedzieć. Czy musiała zwlekać?! Koszmarna ze mnie matka. Jak mogłam to zrobić...
Nie zwracałem uwagi na to co mama mówi. W głowie w ciąż brzmiały mi jej słowa. Nie mogę w to uwierzyć. Mój świat się właśnie zawalił. Jedno zdanie. Jedno słowo. Może zranić bardziej niż fizyczny cios.
Nie ukrywam. Czas spędzony z Charliem lekko mnie po cieszył i na chwile oderwał od rzeczywistości.
Jeszcze nie przekroczyłem progu dom, a już usłyszałem krzyk:
- Leondre! Możesz mi wytłumaczyć czemu cie dziś w szkole nie było? Na wagary ci się zachciało?!
- Mamo... Proszę, nie teraz... - spojrzałem w jej stronę.
- Co nie teraz?! Nie unikniesz tej rozmowy!
- Mamo... Maggie trafiła do szpitala.
Kobieta opadła na kanapę, łokcie oparła na kolanach, a usta zakryła dłońmi. Wyglądała na roztrzęsioną. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc usiadłem obok niej, a ona przytuliła mnie do swojej piersi. Głaskała moje włosy i co jakiś czas całowała mnie w czoło. Kurczowo mnie trzymała. Powoli zaczynało mi brakować powietrza i z trudem wyswobodziłem się z jej objęć. Nadal nic nie mówiliśmy. Patrzyliśmy przed siebie. Nie wiem co obrałem sobie za cel, ale nie spuszczałem go z oczu. W końcu wydusiłem:
- Mamo... Ona jest chora.
Kobieta ponownie mnie obięła. Przez krotką chwilę, która wydawała się dłużyć się w nieskończoność, nie mówiła nic. Zupełnie jak ja.
- Boisz się o nią? - spytała delikatnie i ciszej niż wcześniej.
Niezauważalnie pokiwałem głową.
- Maggie też się boi. Wszyscy się boimy, choć wiem, że ty stoisz na podium. Choroby przewlekłe są zmorą i koszmarem, ale nie wyrokiem śmierci. Szcęście choroba Mag nie jest aż tak rozwinięta. Białaczka w tym stopniu...
- Co?!
W tym momencie czułem jakby serce mi stanęło. Nie wierzę w to. To po prostu nie możliwe.
Maggie ma białaczkę?! Jak?! Przecież ona... Błagam nie...
Poczułem się postrzelony. Serce mi stanęło na nazwę tej choroby. Nie mogłem oddychać. Kolana się pode mną załamały. Opadłem na ziemię i zakryłem twarz dłońmi. Czułem się tak jakby coś we mnie pękło. Jakby coś zostało mi zabrane. Jakbym stracił coś cennego. Nie mogę uwierzyć, że nic nie zauważyłem. Nie mogę być aż tak mało spostrzegawczy.
- Matko ty nic nie wiedziałeś! Mama wstała, złapała się za głowę i zaczęła krążyć po pokoju.
- Boże, Leondre. Myślałam, że wiesz! Co ja zrobiłam?! Jak ja mogłam?! Przecież ona nie miała czasu ci to powiedzieć. Czy musiała zwlekać?! Koszmarna ze mnie matka. Jak mogłam to zrobić...
Nie zwracałem uwagi na to co mama mówi. W głowie w ciąż brzmiały mi jej słowa. Nie mogę w to uwierzyć. Mój świat się właśnie zawalił. Jedno zdanie. Jedno słowo. Może zranić bardziej niż fizyczny cios.
~Charlie~
Słońce powili zachodziło i robiło miejsce księżycowi. Wiał delikatny wiaterek, a ja siedziałem przy stoliku przed kawiarnią i podziwiałem jak pięknie wyglądają drzewa o zachodzie słońca.
Kawiarnia znajdowała się naprzeciwko parku w którym to dokonałem bohaterskiego czynu. Nieznajoma mi jeszcze do końca dziewczyna stwierdziła, iż lepiej będzie, żeby to ona wybrała co będziemy pić. Skoro stawia to ma jakieś przywileje.
Po jakimś czasie opuściła budynek i zaczęła kierować się w moją stronę. Ostatnio mam coraz mniej czasu na czynności takie jak ta. Szkoła, praca, nagrania, obowiązki. Długo by wyliczać.
Nie mam już kiedy usiąść na ławce i poobserwować jak liście tańczą na drzewach poruszane przez wiatr, jak nieznajomi ludzie przechodzą pogrążeni w myślach, jak dzieci beztrosko bawią się na placu zabaw.
- Co to jest? - pytam przenosząc wzrok na kubek
- Coś czego na pewno byś nie kupił. - stoi dumnie nade mną po czym bierze głęboki wdech i siada naprzeciwko
W wysokiej szklance znajdował się zielony napój z pianą na szczycie. Przyozdobiony był słomką w tym samym kolorze. Całość wyglądała bardzo dobrze, ale czy aż tak apetycznie by to pić?
Posyłałem jej pytające spojrzenie, a ona tylko wybucha śmiechem. Zlustrowałem szklany przedmiot raz jeszcze i chwyciłem słomkę. Delikatnie i wolno zamieszałem napój po czym jeszcze raz kontrolnie spojrzałem na dziewczynę. Ta ponownie wybuchła śmiechem. Włożyłem rurkę do ust i zacisnąłem powieki wciągając napój. Kiedy dotarł do moich ust przestałem i posmakowałem. Najwyraźniej wpadło mi w złą dziurkę i zareagowałem kaszlem. W ciąż się krztusząc spytałem:
- Co ty mi zmiksowaną trawę dałaś?!
Dziewczyna zaśmiała się. Zawtórowałem jej przez co krztusiłem się jeszcze bardziej, a jej śmiech nie ustawał.
Słońce powili zachodziło i robiło miejsce księżycowi. Wiał delikatny wiaterek, a ja siedziałem przy stoliku przed kawiarnią i podziwiałem jak pięknie wyglądają drzewa o zachodzie słońca.
Kawiarnia znajdowała się naprzeciwko parku w którym to dokonałem bohaterskiego czynu. Nieznajoma mi jeszcze do końca dziewczyna stwierdziła, iż lepiej będzie, żeby to ona wybrała co będziemy pić. Skoro stawia to ma jakieś przywileje.
Po jakimś czasie opuściła budynek i zaczęła kierować się w moją stronę. Ostatnio mam coraz mniej czasu na czynności takie jak ta. Szkoła, praca, nagrania, obowiązki. Długo by wyliczać.
Nie mam już kiedy usiąść na ławce i poobserwować jak liście tańczą na drzewach poruszane przez wiatr, jak nieznajomi ludzie przechodzą pogrążeni w myślach, jak dzieci beztrosko bawią się na placu zabaw.
- Co to jest? - pytam przenosząc wzrok na kubek
- Coś czego na pewno byś nie kupił. - stoi dumnie nade mną po czym bierze głęboki wdech i siada naprzeciwko
W wysokiej szklance znajdował się zielony napój z pianą na szczycie. Przyozdobiony był słomką w tym samym kolorze. Całość wyglądała bardzo dobrze, ale czy aż tak apetycznie by to pić?
Posyłałem jej pytające spojrzenie, a ona tylko wybucha śmiechem. Zlustrowałem szklany przedmiot raz jeszcze i chwyciłem słomkę. Delikatnie i wolno zamieszałem napój po czym jeszcze raz kontrolnie spojrzałem na dziewczynę. Ta ponownie wybuchła śmiechem. Włożyłem rurkę do ust i zacisnąłem powieki wciągając napój. Kiedy dotarł do moich ust przestałem i posmakowałem. Najwyraźniej wpadło mi w złą dziurkę i zareagowałem kaszlem. W ciąż się krztusząc spytałem:
- Co ty mi zmiksowaną trawę dałaś?!
Dziewczyna zaśmiała się. Zawtórowałem jej przez co krztusiłem się jeszcze bardziej, a jej śmiech nie ustawał.
- Bardzo ci dziękuje. - powiedziała unosząc kąciki ust
- Ale za co? - spytałem śmiertelnie poważnie.
Na moje słowa dziewczyna zaśmiała się krótko a znacząco.
- Uratowałeś mi psa. To chyba wystarczający powód.
- Nie ma za co. - uśmiechnąłem się delikatnie nie patrząc na nią - Nie mogłem zareagować inaczej. Przypominało mi się kiedy to mi zgubił się pies. Też sam bym sobie nie poradził. Gdyby nie moja przyjaciółka pewnie teraz bym go nie widział....
- On się nie znajdzie. - szepnąłem Ashley się ode mnie odsunęła, więc zrobiłem to samo. Patrzyła na mnie trochę jakby w pretensji i tym dodawała mi otuchy.
- Przestań! Jasne, że się znajdzie.
- Ja wiem i ty wiesz, że to koniec. Już go nie zobaczę... - łza ponownie spłynęła mi po policzku. Wytarła ją i mówiła dalej:
- Śpiewasz żeby nie tracić nadziei, że się uda. Motywujesz i pomagasz wielu ludziom. Teraz musisz sam w to uwierzyć. - uśmiechnęła się i tym razem odwzajemniłem gest.
- Dziękuję.
Przytuliła mnie. Tym jednym małym gestem. Krótką wypowiedzią. Uśmiechem dodającym otuchy, dała mi nadzieję. Nadzieję, której potrzebowałem najbardziej.
Po chwili się ode mnie odsunęła i spojrzała na mnie śmiejącymi się oczyma.
- Możemy zrobić ogłoszenia i rozwiesić po mieście.
Przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej niż poprzednio i wyszeptałem na ucho:
- Jesteś genialna. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
Kończąc monolog spojrzałem na nią spode łba.
- Ale za co? - spytałem śmiertelnie poważnie.
Na moje słowa dziewczyna zaśmiała się krótko a znacząco.
- Uratowałeś mi psa. To chyba wystarczający powód.
- Nie ma za co. - uśmiechnąłem się delikatnie nie patrząc na nią - Nie mogłem zareagować inaczej. Przypominało mi się kiedy to mi zgubił się pies. Też sam bym sobie nie poradził. Gdyby nie moja przyjaciółka pewnie teraz bym go nie widział....
~*~
- On się nie znajdzie. - szepnąłem Ashley się ode mnie odsunęła, więc zrobiłem to samo. Patrzyła na mnie trochę jakby w pretensji i tym dodawała mi otuchy.
- Przestań! Jasne, że się znajdzie.
- Ja wiem i ty wiesz, że to koniec. Już go nie zobaczę... - łza ponownie spłynęła mi po policzku. Wytarła ją i mówiła dalej:
- Śpiewasz żeby nie tracić nadziei, że się uda. Motywujesz i pomagasz wielu ludziom. Teraz musisz sam w to uwierzyć. - uśmiechnęła się i tym razem odwzajemniłem gest.
- Dziękuję.
Przytuliła mnie. Tym jednym małym gestem. Krótką wypowiedzią. Uśmiechem dodającym otuchy, dała mi nadzieję. Nadzieję, której potrzebowałem najbardziej.
Po chwili się ode mnie odsunęła i spojrzała na mnie śmiejącymi się oczyma.
- Możemy zrobić ogłoszenia i rozwiesić po mieście.
Przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej niż poprzednio i wyszeptałem na ucho:
- Jesteś genialna. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
~*~
Kończąc monolog spojrzałem na nią spode łba.
- Masz wspaniałą przyjaciółkę. - powiedziała opierając łokcie na stole
- Tak... - bawiłem się rurką - Tyle, że ona już chyba nie jest moja przyjaciółką...
- Tak... - bawiłem się rurką - Tyle, że ona już chyba nie jest moja przyjaciółką...
Zapadła cisza. Oboje milczeliśmy nie wiedząc co dalej powiedzieć. Wokół słychać było rozmowy ludzi. Mało które słowa dało się usłyszeć, ale każdy mówił o czymś innym i to było pewne.
Cisza dla dziewczyny musiała być męcząca, bo ją przerwała:
- Przepraszam, że cię pomyliłam z tym Hallerem.
- Nie ma sprawy.
- Źle mi z tym. To nie może być przyjemne, kiedy jesteś gwiazdą, a ktoś myli cię z inną.
- Myślę, że to samo odczuwają też inne osoby.
- Masz rację... Ale mimo to przepraszam.
- Uznajmy po prostu, że słońce zaświeciło ci w oczy, ja stałem pod drzewem, miałem czapkę, której zwykle nie noszę i ukrywałem pod nią oczy no i włosy były przerzucone na drugą stronę.
Dziewczyna zachichotała.
- Wiesz... Myślałam, że jesteś inny.
Wziąłem łyk napoju.
- To znaczy?
- Kiedy się spotkaliśmy pierwszą, rzeczą jaką mi powiedziałeś było to, że grasz w zespole. Brzmiało to jakbyś się chwalił. Jakbyś pragnął bym się na ciebie rzuciła. Fakt sprowokowałam cię, ale musisz przyznać nie zrobiłeś dobrego wrażenia.
- Heh. Dzięki.
- Nie zrozum mnie źle. Mimo tego incydentu jesteś serio fajnym gościem! Zdecydowanie różnisz się od tych wszystkich gwiazdeczek.
- A spotkałaś jakieś?Cisza dla dziewczyny musiała być męcząca, bo ją przerwała:
- Przepraszam, że cię pomyliłam z tym Hallerem.
- Nie ma sprawy.
- Źle mi z tym. To nie może być przyjemne, kiedy jesteś gwiazdą, a ktoś myli cię z inną.
- Myślę, że to samo odczuwają też inne osoby.
- Masz rację... Ale mimo to przepraszam.
- Uznajmy po prostu, że słońce zaświeciło ci w oczy, ja stałem pod drzewem, miałem czapkę, której zwykle nie noszę i ukrywałem pod nią oczy no i włosy były przerzucone na drugą stronę.
Dziewczyna zachichotała.
- Wiesz... Myślałam, że jesteś inny.
Wziąłem łyk napoju.
- To znaczy?
- Kiedy się spotkaliśmy pierwszą, rzeczą jaką mi powiedziałeś było to, że grasz w zespole. Brzmiało to jakbyś się chwalił. Jakbyś pragnął bym się na ciebie rzuciła. Fakt sprowokowałam cię, ale musisz przyznać nie zrobiłeś dobrego wrażenia.
- Heh. Dzięki.
- Nie zrozum mnie źle. Mimo tego incydentu jesteś serio fajnym gościem! Zdecydowanie różnisz się od tych wszystkich gwiazdeczek.
- Wiesz, że tak. - zaśmiała się - Aż dziwne, że nie masz dziewczyny.
- Skąd wiesz, że nie mam?
- Właśnie to przyznałeś.
Takiej zagrywki się nie spodziewałem, ale dłużnym nie pozostałem.
- A chciałabyś nią być?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani!
To była najdłuższa przerwa na tym blogu! Zdecydowanie!
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i, że choć część z was nadal tu jest.
Wierzę, że ostatnie tygodnie wakacji mijają wam bardzo dobrze.
Do września żaden rozdział nie pojawi się na bank.
Skoro wytrzymaliście miesiąc, trzy tygodnie to dla was pestka!
postawcie kropkę na znak, że jesteście i czytacie.
Do następnego! ~ Maggielenka <3
Pierwsza :3
OdpowiedzUsuńJESTEŚ POTWORNYM KŁAMCĄ!!!
UsuńAle od początku.
Dżoł Lesbo w Twoim tytule? Hm, tego bym się nie spodziewała :) Ale to plusik dla ciebie ^.^
Dziękuję za dedykację, ale trochę sprostuję - bliska koleżanka? Przecież ja nawet Cię nie lubię xD Z ogromnym talentem? Chyba Ci się osoby pomyliły. Wyrozumiałość? Ja Cię totalnie nie rozumiem :D Ale bardzo mi miło :3
Kochany ten Charlie, że gonił za tym pieskiem. "Stracenie kogoś bliskiego, nie zależnie czy zwierzaka czy człowieka, ze świadomością, że możesz go już więcej nigdy nie zobaczyć jest jedną z tych sytuacji, której nie życzysz nikomu." ---> Bardzo kochane i ładne zdanie wyprodukowałaś. The Deepers? Uuu, chyba muszę ich obczaić haha :D Skąd wzięłaś tą nazwę? :) Charlie - szlachetny człowiek nie umie kłamać. Przyślij go do mnie, szybko nauczę go co i jak ^.^
Można pisać nie wiadomo jakie porównania, używać wyszukanego słownictwa, a takie jedno krótkie zdanie wyraża więcej niż to wszystko: "Kurde no boje się po prostu." Bardzo mi się to spodobało, bo właśnie tak to w życiu wygląda. Że kurde po prostu się boimy.
Urocza scena Leo z mamą, a teraz... TY PODŁY KŁAMCO. Białaczka?! Jak to białaczka?! Chyba, że nie umiem czytać, czekaj sprawdzę...TAK! Tam jak byk, jest białaczka! Mówiła "cukrzyca" taaa, widzisz różnice? Cukrzyca, a białaczka? Ja widzę, nie wiem jak ty. Twój bohater ma problem z kłamstwem, za to ty jak widzę nie masz żadnego. Foch! Forever! Jak mogłaś?! Jak mogłaś zrobić to mi, Maggie i Leo?! Grrr...
Mmmm, zmiksowana trawa :3 Oooo, jak fajnie, że wróciłaś do tej scenki, bo już o niej zapomniałam, a to jest takieeee uroczeeee!
Ta dziewczyna *której imienia nie było mi jeszcze dane poznać* ( czytasz Harry'ego przyzwyczajaj się ), nie rozumiem jej. Wydaje mi się, że jakbym była sławna i ktoś by mnie pomylił z kimś innym sławnym, to bym się tym wgl nie przejęła. Ale ogólnie nawet ją lubię. Tylko wiesz co? Średnio umiem sobie wyobrazić rude włosy podchodzące pod ciemny blond. Masz może jakieś zdjęcie? Bo zaczyna mnie to naprawdę nurtować. Ale podoba mi się to, że w końcu jakaś ruda dziewczyna nie jest za przeproszeniem fałszywą suką. To znaczy może się taka okazać, natomiast wydaje się miła ^.^
Końcóweczka - wyśmienita. Ale dobrze wiem, jak rozpocznie się kolejny rozdział, hahah!
Ogólnie jesteś perfidnym kłamcą! Rozdział super :) Kłamca!
A teraz (nie) wybacz ale idę zjeść coś dobrego.
Smacznego Asia,
Dzięki! :)
UUh.. Od czego by tu zacząć?
UsuńNo dobra.
Kłamczuch? Ehh... No trudno. Takie życie
Mimo tych (kolejnych już wytkniętkiętych przez ciebie) błędów mówię - nie ma za co :)
Nazwa The Deeprs... Kliknęłam pierwszą lepszą literę na klawiaturze, a reszta sama przyszła. Ponieważ samo "Deepers" nie wyglądało najlepiej dodałam "The". Voila! :D
Ślicznie zakończyłaś ten komentarz!
Dziękuję ci bardzo za te miłe (i mniej miłe) słówka!
Uśmiech miałam na twarzy od pierwszego do ostatniego słowa --> :D
Dziękuję <33
Kalafiory
OdpowiedzUsuńRozdział był genialny!
OdpowiedzUsuńNaprawdę i Charlie i nieznajoma mmm..ona jakaś taka dziwna się wydaje. Może tylko ja tak sądzę ale jest coś nie tak :D
Białaczka! Tutaj przesadzilas ja rozumiem, cukrzyca, padaczka czy coś tam ale BIAŁACZKA? No okej za to się obrażam. Czy ty wiesz co czuje Leoo? Nie? To ja ci powiem jest ZDRUZGOYTAY I ZAŁAMANY!
Tragedia^^
No ja czekam na wrzesień chyba tylko z tego powodu bo do szkoły mi się nie śpieszy :D
Także pa kochana i do next'a!
A właśnie jak nazywasz się nie snapie jeśli masz?
~~KD
Dziękuję ci! <33
UsuńNawet nie wiesz jak mnie to cieszy xD
Papatki i do zobaczenia :**
Maggielenka - tak się nazywam :D
Mega rozdział! Czekam na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJAK ZAWSZE EXTRA ROZDZIAŁ! :-* Z CAŁEGO SERCA DZIĘKUJĘ CI ŻE PISZESZ ROZDZIAŁY I WGL NIEKTÓRE MNIE UCZĄ ŻYCIĄ, DOPROWADZAJĄ DO ŁEZ...SĄ NOESAMOWITE!
OdpowiedzUsuńPOWODZENIA W PISANIU!
TWOJAFANKA:-*
Jejku to takie miłe czytać takie słowa.
UsuńDziękuje ci z całego serducha
❤❤❤
Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz skarbie :*
OdpowiedzUsuńOgólnie to hej i przepraszam, że tak późno nadrobiłam. Niby jeden rozdział, a jednak musiałam przeczytać dwa do tyłu by zorientować się o co chodzi.
Prawdopodobnie się rozpiszę więc tak tylko ostrzegam XDD
Naprawdę jeszcze raz bardzo ale to bardzo chcę cię przeprosić, że nie zaglądałam na bloga przez tak długi czas. Po prostu w moim życiu tak dużo się dzieje...głównie złego pomijając pojawienie się pewnej osoby ale pomińmy moje poczynania
CO TY TU KURWA ROBISZ Z MAGGIE??? ŻE BIAŁACZKA??!! Jak?? Tak nie może być! Ona miała być z Leo! Forewa Togeda XDD Uśmiercasz ją...ale okey, to moja wina, bo zapomniałam ci zabronić na początku tego bloga
Charlie...Tu niby rozpacza za Ashley, a z drugiej strony jakieś tanie podrywy stosuje, co on kurwa na wyprzedaży w biedronce je kupił czy jak? Charles zostaw je sobie na pannę Cowell XDD Tak w ogóle to przekaż mu ode mnie totalny wpierdol za tą akcję. Bo ja rozumiem jeszcze zgrywanie bohatera i ratowanie pieska, no bo wiadomo, że ruda była na tyle mało inteligentna, że sama go sobie złapać nie mogła, ale nie musiał zgadzać się na te shaki!
Ashley...ona też nie jest bez skazy. Z jednej strony pierdoli jak to on ją skrzywdził, przyjmuje rady co dalej robić, a z drugiej jakby chciała by jej BYŁY ją pocałował...Pfff i gdzie tu logika
Maggie....Bidulka, ale też mogła nie ukrywać. W końcu jak sama p. Devries wiedziała o jej chorobie to po chuj ukrywać przed chłopakiem. W tym momencie mam takie wielkie PUF z mózgu XDD Szkoda mi Leo, to on powinien wiedzieć wcześniej a nie dowiadywać się od swojej mamy co z jego dziewczyną, no bezsensu lel
Nie wiem czy to co napisałam jest długie czy krótkie, może pomińmy ten fakt.
Mam nadzieję, że mnie pamiętasz i może w minimalnym stopniu zechcesz powrócić do mnie na bloga *Taka minimalna reklama XDD*
A tak serio to pozdrawiam, weny, szczęścia, chłopaka *rusza pedofilsko brwiami*, nie uśmiercenia Maggie XDD, zdrowia, spełnienia marzeń, koncertów jakich tylko zapragniesz, żebyś nigdy nie straciła zapału do tego co kochasz (mam nadzieję, że jest to pisanie XDD)
Tak idk to brzmi jak jakieś pożegnanie lub życzenia urodzinowe ewentualnie bożonarodzeniowe XDD
Ah no tak...prawie zapomniałam o podstawowym pytaniu...A mianowicie...KIEDY NEXT?? Tak wiem jak to wkurwia ale mam cichą nadzieję, że mniej więcej się określisz czy mam czekać miesiąc lub pół roku a nawet rok :)
Tak więc myślę, że na dzisiaj starczy. Muszę nadrobić jeszcze wiele blogów dlatego zmykam
Bajo
Całusy kochanie xoxo
Chyba pamiętam...
UsuńZuzia tak? Z bloga Stay Strong and Keep Smiling?
A tak serio to spoko luz. Nie musisz czytać każdego rozdziału w tym samym tygodniu w jakim go dodaję!
Powaliłaś mnie tekstem o podrywach Charliego XD
Ta twoja reklama jest nie kompletna.
A gdzie link?! Co jak go zadopniałam?? Hm?
No właśnie! Następnym razem poproszę XD
Ja nie wiem jak ty to zrobiłaś, ale idealnie się wstrzeliłaś z życzeniami! xD
28, czyli w środę mam urodziny. Po prostu WOW!
Dziękuję bardzo! Nie spodziewałam się i tak miło mi się zrobiło :)
Next... Mam nadzieję, że w tym tygodniu, ale szczerze to nie wiem
Kochana jesteś, wiesz?
Dzięjuję bardzo raz jeszcze i do zobaczenia u ciebie :**
Kiedy kontynuacja?��
OdpowiedzUsuńW tym tygodniu na 100% <3
UsuńCzekam :)
UsuńSerio Maggie i białaczka?? Niee ja chyba skocze z dywnu...
OdpowiedzUsuńXD kiedy next
Ej no bez przesady! To tylko fan fiction! Nie rób tego błagam! Będę miała cie na sumieniu!!!!
UsuńW tym tygodniu.
A może nawet w weekend
Serio Maggie i białaczka?? Niee ja chyba skocze z dywnu...
OdpowiedzUsuńXD kiedy next
Charlie musi być z Ashley :(
OdpowiedzUsuńMoże będzie...
UsuńPóki co sama nie wiem xD
Kiedy nastepny rozdział?
OdpowiedzUsuń