piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 14 "Miłości nie udowadnia się słowami"

~Ashley~
- Możesz mi z łaski swojej wyjaśnić o co chodzi i Ruth i czemu nie daje mi spokoju?! Wiem, że nie robi tego bez przyczyny! - walnęłam prosto z mostu
Lekcje były nudne, więc miałam dużo czasu na myślenie. W końcu na coś wpadłam. Na coś co jest bardzo prawdopodobne. Chce to tylko usłyszeć od niego. - Więc?

Charlie podrapał się po karku. 
- To nie jest takie łatwe... 
- Nie chcesz nie musisz mówić. - chciałam odejść, ale on znowu musiał po prostu musiał złapać mnie za rękę.
- To, że nie chce nie znaczy, że nie powiem. - nie wiem dlaczego, ale jego słowa mnie uspokoiły - Ruth... To moja była...
- Była?! Kiedy miałeś zamiar mi o tym powiedzieć?! - sama nie wiem czemu tak wybuchłam. Czy to może być zazdrość?
- To już przeszłość. Nie chciałem do tego wracać. Myślałem, że to nie istotne. 
Jak on na mnie działa! Raz jestem wściekła i mam ochotę go zabić, a po zaledwie minucie mu współczuje i chce go pocałować przytulić. Kurde nie wiem czy to dobrze czy źle. 
Na szczęście moja sis znowu uratowała mi tyłek. Jak zawsze w idealnym momencie. A mianowicie wysłała mi SMSa:

Od: Siostuś <3
'Przyjdź szybko!'

Wysłała mi go w idealnym momencie, a przy okazji zestresowała. 


~Charlie~
Muszę przyznać, że Ashley mnie zdziwiła tym pytaniem. Nie spodziewałam się go, ale jasne było, że prędzej czy później to wyjdzie na jaw. Chciałem zacząć jej opowiadać o tym co, jak i dlaczego, ale uprzedził mnie SMS. Dziewczyna nie wyglądała na spokojną.
- Wszystko dobrze? - spytałam trochę zaniepokojony
- Tak! Nie! Znaczy nie wiem! - ??? - Muszę lecieć! Pogadamy później! - rzuciła i odbiegła 
Dobra nie będę za nią biec, bo jeszcze będzie, że ją dręczę. Odwróciłem się i poszedłem w swoją stronę zastanawiając się co jej powiem jak przyjdzie czas na rozmowę. Może dobrze, że musiała iść. Lepiej poczekać niż się jeszcze bardziej pogrążyć. 

~Maggie~ (troszkę wcześniej)
W szkole jak w szkole nic szczególnego się nie działo. Nareszcie zadzwonił upragniony dzwonek i wyszliśmy z Leo przed szkołę. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i poszliśmy
- Wpadniesz do mnie? - spytałam jak tylko się odsunęliśmy 
- Jasne, ale musisz dać mi chwilę.
- Jak długą? - spytałam stęsknionym głosem
- Taką, żebyś się za bardzo nie stęskniła. Obiecałem mamie, że ogarnę w pokoju zanim przyjdzie.
- Rozumiem. Siła wyższa. - pokiwałam głową
- Do zobaczenia. - dał mi buziaka w policzek i przeszedł przez ulicę 
- Pa!- krzyknęłam za nim i wysłałam buziaka, którego on złapał i położył sobie na ustach. Wybuchnęłam śmiechem, a on tuż po mnie.
Po chwili weszłam do domu. Najpierw ogarnęłam pokój, czyli zebrałam wszystkie ubrania. Zeszłam do kuchni i to co zobaczyłam przerosło moje najgorsze sny... Przychodzi Leo, a u mnie nie ma Nutelli! Nie ma Nutelli!
- Ashley to moja ostatnia nadzieja. - powiedziałam do siebie i pobiegłam po telefon.

Do: Siostruś <3
'Przyjdź szybko!'

Hmm... Teraz tak się zastanawiam nie przesadziłam. Nie. W końcu chodzi o Leo i Nutellę. Długo nie musiałam na nią czekać.
- Mów co się stało? - wpadła zdyszana
- Leo do mnie przychodzi, a...
- Co?
- Nie ma Nutelli! - starałam się powiedzieć jak najbardziej poważnie, ale ledwo hamowałam śmiech
- Ja biegłam tu na złamanie karku, a ty mi z takim czymś wyskakujesz?! - w jej oczach widziałam małe płomyki - Mag wiesz, że ja zawsze, ale nie dziś. Nie tym razem. - wyglądała na zdołowaną
- Coś się stało?
- Charlie... on... nie powiedział mi czegoś... - wydukała.
- Daj mi chwilę.
- Co ty...?
Pobiegłam na górę i zadzwoniłam do mojego boya.
- Hej księżniczko.
- Hej królewiczu.
- Coś się stało?
- Moja siostra... ma problem z chłopakiem.
- Mhm.
- Leo przepraszam, ale mnie potrzebuje.
- No dobrze rozumiem.
- Dziękuję. Jesteś najlepszy! - pocałowałam mikrofon od telefonu - Może jutro to narobimy, co?
- Za dwa dni!
- Dobrze.
- To pa gwiazdeczko.
- Pa.
- I pamiętaj, że jak będzie trzeba to ja też mogę pomóc. Razem z Charlesem damy mu radę. - tylko, że to o niego niestety chodzi
- No dobra. - uśmiechnęłam się nie ważne, że tego nie widzi - Dziękuję.
Rozłączyłam się i zbiegłam na dół do Ashley.
- Jestem! - oznajmiłam z bananem na twarzy
- Dobra idę do pokoju. Schowam się przed Leo.
- Nie musisz. - spojrzała na mnie pytającym wzrokiem - On nie przychodzi.
- Bo nie ma Nutelli?! Czy on jest normalny? - wybuchnęłam śmiechem
- Nie przychodzi bo go tu nie chce. - Uśmiechnęłam się do niej jeszcze bardziej, a ona spojrzała na mnie wzrokiem "Głowa cię boli?!" Nigdy nie pomyślałam, ze będę się cieszyć bo odwołałam spotkanie z Leondre Devries'em, a jednak.
Zaciągnęłam blondynkę na kanapę.
- Mów o co chodzi i dlaczego jesteś smutna. - rozkazałam
- Chodzi o...
- Charliego?! Wiedziałam, że coś z nim nie tak.
- Właściwie to on nic nie zrobił...
- Żartowałam. Wiesz, że go kocham! 
- Chyba... - otworzyłam usta, ale zasłoniła mi je zanim zdążyłam coś powiedzieć - Mag ja mówię ty słuchasz. Rozumiesz? - pokiwałam szybko głową - No wiec... W każdej szkole jest laska, która uważa się za najlepszą. W mojej to Ruth. Co gorsza jest zazdrosna o Charliego a ja mam przez to przechlapane. Pierwszego dnia szkoły jak  ją pobiłam to myślałam, ze się odwali, ale nie.
- Pobiłaś ją? - spytałam z niedowierzaniem 
- Zasłużyła. A wracając do tematu... pokazała mi SMSy z "Charlesem" - zarysowała cudzysłów w powietrzu
- Dlaczego z "Charlesem"? - powtórzyłam gest
- Bo nie jestem pewna czy to on pisał. Wiesz... jest jeszcze jedna bardzo znacząca rzecz... Ruth to jego była
- Co?! - nie potrafiłam ukryć mojego szoku 
- A najgorsze jest to, że nic mi o tym nie powiedział.
- Może nie chciał do tego wracać.
- Ale mimo to powinien być ze mną szczery. Gdyby nie ona pewnie bym o tym nie wiedziała. - spłynęła jej pojedyncza łza
- Słońce, on miał prawo mieć dziewczynę. Z resztą skoro ją "miał" to znaczy, że między nimi nie zaiskrzyło i, że to jest szansa dla ciebie.
- Czemu ty jesteś taka mądra? To ja jestem starsza i to ja powinnam dawać ci rady na temat chłopaków.
- Jeszcze przyjdzie na to czas. - zaśmiała się - Po za tym ona ma o co być zazdrosna.
- Mag, kurde który raz ci mówię, że nie jesteśmy parą?!
- Czekaj policzę. - sporzałam na moje palce i zaczęłam udawać, że liczę.
Ashley walnęła mnie poduszką.
- Ej!
- No co?
- Wiadro. - wybuchnęłyśmy śmiechem, ale blondynka po chwili posmutniała. Przytuliłam ją
- Leo powiedział, że jak coś to go pobije. - wybuchła śmiechem
- Kocham cię siostruś.
- Wiem!

~Ashley~
Ona zawsze potrafi mnie pocieszyć. Nie ważne jak nisko upadnę ona jest przymnie i mnie podnosi. Taki mój prywatny anioł stróż. Dla mnie zrezygnowała z ranki z Leondre! Nie myślałam, że dożyję tego dnia.
Pobiłyśmy się trochę poduszkami, poplotkowałyśmy, czyli nic szczególnego. Obejrzałyśmy też taki porządny wyciskacz łez. Zużyłyśmy chyba całą paczkę chusteczek!

~Charlie~
Po tym jak Ash pobiegła wróciłem wolnym krokiem do domu. Kurde no, źle się z tym wszystkim czuję. Muszę coś zrobić! Coś, żeby pokazać jej, że Ruth to przeszłość i, że to na niej mi zależy! Zadzwoniłem do Leondre.
- Hej. - przywitał się po drugiej stronie.
- No cześć. Masz dziś czas?
- Tak. Mag mnie wystawiła.
- Wystawiła cię? - wybuchł na to śmiechem
- Nie no żartuję!
- OK To co za... 20 minut u mnie?
- Spoko.
- Dobra to pa.
- Bayos.
Poszedłem do pokoju i troszkę posprzątałem. Po chwili przyszedł brunet.
- Hej. Musisz mi pomóc. - powiedziałam na wstępie i wciągnąłem go do domu.
- Dobra. O co chodzi? - usiadł na łóżku. Poszedłem w jego ślady
- O dziewczynę. - zrobił minę pedzia, a ja face palm.

~Leo~
Charlie opisał mi Ashley używając tylko pozytywnych określeń. Ktoś tu się chyba zakochał. I nie mówię o sobie. Spędziłem u niego chyba z dwie godziny, ale było warto. Obmyśliliśmy świetną akcje! Dobra on to wszystko wymyślił ja tylko wprowadzałem poprawki, ale to zawsze coś.
Kurde ta Ashley to szczęściara! Mam nadzieję, że ją nie długo poznam.

~Ashley~
Kiedy nasz film dobiegł końca posprzątałyśmy po sobie, a potem poszłam do pokoju. Trochę go ogarnęłam, trochę się pouczyłam. Dobra kogo ja chce okłamać?! Wzięłam laptopa i zaczęłam przeglądać social media. Kiedy... No way!



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej siski! Tak wiem, że późno, że krótki, że nudny. Następny będzie lepszy (chyba xD)
Mam nadzieję, że mimo wszystko jest OK i, że się wam podoba. :D
Słoneczka wy moje piszcie co myślicie o tej akcji dla Ashley. Próbujcie zgadnąć ^^
Zaczynamy weekend! Kto się cieszy? JA!!
Komentujcie i motywujcie <3
Kocham was <3 ~ Maggielenka

I jeszcze pare zdjęć :D





poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 13 "Fakt. Często przegrywam, ale nigdy nie widzę powodu, żeby się poddać i przestać walczyć"

~Ashley~
- Ha ha! Żartowałam! - skoczyła mi na plecy i wtedy stało się coś czego żadna z nas się nie spodziewała...

Ktoś zapukał do drzwi, ale długo nie czekał na odpowiedz i wszedł. Odwróciłyśmy się w jego stronę i zamarłyśmy. Stał przed nami nie kto inny jak Leondre Devries. Kiedy trafiło do mnie, że nie powinien mnie widzieć, bo to, że jesteśmy siostrami to ma być niespodzianka, odwróciłam się i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i podeszłam do szafy. Wybrałam jakiś zastaw. 



Teraz musiałam iść do łazienki. Otworzyłam drzwi i wychyliłam głowę. Na szczęście nikogo nie było na horyzoncie. Przeszłam na paluszkach z mocno bijącym sercem. Zanim się obejrzałam byłam u celu. Zamknęłam drzwi na klucz. 

Ktoś mógł by zapytać czemu biorę tą sprawę tak bardzo na poważnie. Szczerze to sama nie wiem. Traktuję to trochę jak zabawę, a trochę jako taką dodatkową dawkę adrenaliny.

~Maggie~

Kiedy odwróciłyśmy się w stronę naszego gościa Ashley momentalnie znikła, choć on chyba w ogóle nie zwrócił na nią uwagi. Dobra no, ale jak to było? Z początku wyglądał na zestresowanego, ale po chwili się uspokoił.
- Hej. Nic ci nie jest? - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił jakby chciał sprawdzić czy nie jestem duchem.
- A co miałoby mi się stać?
- No nie wiem. Dzwoniłem do ciebie wczoraj po południu, wieczorem, dzisiaj rano, a ty nie odbierałaś, więc pomyślałem, że coś ci się mogło stać. - jaki on jest kochany! Martwił się o mnie i przyjechał, żeby sprawdzić czy jestem cała. 
- Telefon zostawiłam na górze i mogłam go nie usłyszeć. - widziałam, że kamień spadł mu z serca. 
- Dobra. Choć idziemy. - złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drzwi.
- Ale gdzie? Jestem w piżamie. - chłopak zlustrował mnie od stóp do głów.
- Wiesz która jest godzina i, że to dopiero jutro jest sobota? - uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek. Uśmiechałam się cały czas, patrząc na niego wzrokiem "Żartujesz, nie?", ale on nie odwzajemniał gestu. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że mówi prawdę.
- O matko! Poczekaj! - odwróciłam się i chciałam biec na górę, ale złapał mnie za nadgarstek i odwrócił.
- Chcesz, żebym cię podwiózł? 
- Masz prawko? - spytałam zdziwiona, a on pokiwał głową na 'tak', a po chwili zaczął nią kręcić na 'nie'. Wybuchnęłam śmiechem, a on po mnie.
- Mama mnie podwiozła. 
- OK. To daj mi chwilkę. 
Pobiegłam na górę i wpadłam do pokoju. Wybrałam jakieś ciuchy 



i pobiegłam do łazienki. Zrobiłam wszystko na 6 biegu (nie ważne, że takiego nie ma).
Wyszłam z pomieszczenia i zbiegłam na dół. 

~Ashley~

Byłam gotowa i jeśli nie chciałam się spóźnić na lekcje to musiałam już wyjść. Po cichu zbliżałam się na schody. Maggie nie było, pewnie poszła się naszykować. Za to Leo tak. Na szczęście siedział na kanapie odwrócony do mnie plecami. Zaszłam na paluszkach schodek po schodku nie wydając z siebie najmniejszego dźwięku. Szłam dalej i czułam się trochę jak bym była jakimś szpiegiem i  w siedzibie wroga. Fajnie by było gdyby to była zabawa, ale ponieważ on naprawdę nie mógł mnie zobaczyć to musiałam się zachowywać jak myszka. Jeszcze tylko kilka kroków i... drzwi! O nie... Przecież jak je otworzę to brunet to usłyszy i na bank się odwróci. Czułam się zrezygnowana, ale na ratunek przyszła mi moja kochana siostrzyczka! Co ona mogła zrobić? Hmm... Zawołać go? Nie. Ona spadła ze schodów (chyba naprawdę nie wie jak się ich używa). Wiedziałam, że zrobiła to specjalnie, bo gdyby to było prawdziwe to i wyglądało by inaczej. Leo do niej podbiegł, więc ja mogłam spokojnie otworzyć drzwi mając nadzieję, że skomlenie Mag je zagłuszy. Jak tak się teraz nad tym zastanowić to gdyby go zawołała też by przyszedł, ale to moja sis. Ona nigdy nie idzie na łatwiznę. Wyszłam z domu dumna i uradowana.

~Maggie~

Chciałam zejść po schodach, kiedy zauważyłam Ashley przy drzwiach frontowych. Musiałam zadziałać, bo inaczej tajemnica by się wydała. Zrzuciłam się ze schodów, a ponieważ mam w tym wprawę i wiem jak to wygląda to nie miałam zbyt dużego problemu. Najlepiej mi nie wyszło, ale grunt, że Leo uwierzył i podbiegł do mnie jak na opiekuńczego chłopaka przystało. Blondynka szybko się wymknęła. 
- Nic ci nie jest? - wyglądał na zmartwionego
- Nie wszystko jest OK! - wstałam i przeszłam się kawałek pokazując mu, że jestem cała i zdrowa.
- No... Dobra chodźmy, bo się spóźnimy. - złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. 
Zamknęłam dom i wsiedliśmy do samochodu.
- Dzień dobry. - powiedziałam siadając 
- Dzień dobry. - odpowiedziała mi kobieta zamykając książkę
- Nie ma mi pani za złe, że tyle musiała czekać? - spytałam trochę zawstydzona
- Skąd! Dzięki tobie nadrobiłam książki. - podniosła przedmiot i uśmiechnęła się. Odwzajemniłam jej gest.
Podczas drogi do szkoły, która nie trwa zbyt długo mama Leo spoilerowała nam książkę, która ku mojemu zdziwieniu bardzo mi się spodobała. Umówiłam się z nią nawet, że mi ją potem pożyczy. 
Bardzo dobrze mi się z nią rozmawia. Czuję się swobodnie i nie traktuję jej jak mamę czy ciocię, ale jak koleżankę. Mówiła, że mogę się do niej zwracać po prostu Victoria, ale to mi trochę nie leży. 
Pożegnaliśmy się z kobietą i weszliśmy do budynku.

~Ashley~

Droga nie zajęła mi tak dużo czasu. Weszłam do szkoły i poszłam do szatni z której wychodził Charlie. 
- Cześć. - kiedy mnie zobaczył na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.
- Hej. - odpowiedziałam odwzajemniając gest.
Chłopak do mnie podszedł i przytulił.  Trzymał chwilę w swoich objęciach, a kiedy się odsuwaliśmy dał mi buziaka w policzek. Bojciu jaki on jest słodki! Cicho Ashley. Zamknij się i skup na tym co jest teraz. Poszliśmy pod klasę ciągle rozmawiając. Lekcja po chwili się zaczęła. Ogólnie to nic takiego się nie działo. No dziwne rzebym coś zapamiętała jak całą lekcje przegadałam z blondasem. Po 45 minutach mogliśmy iść na przerwę. Wyszliśmy z sali.
- Idę kupić wodę. Zaraz wracam. - powiadomił mnie Charlie
- Oki. Poczekam. - posłałam mu uśmiech, on to odwzajemnił i odszedł. 
No tak. Wszystko było by super gdyby nie Ruth z misskami.
- Hej kochana! - przywitała się ze swoim sztucznym uśmiechem
- Myślałam, że szybciej się pozbierasz. - spojrzałam na zegarek - Minęło...
- Zamknij się! Chciałam grzecznie, ale jak chcesz wrócić do tego co było to nie mam problemu. - znowu się do mnie sztucznie uśmiechnęła. Jeszcze raz i przysięgam walnę ją w tą piękną buźkę!
- Mam ci przypomnieć, że to ja wtedy wygrałam?
- Słuchaj zdziro. - przygniotła mnie do ściany - Masz zerwać kontaty z Charlsem!
- Słońce uspokój się. - odsunęłam ją lekko potulnie się uśmiechając, choć w duchu dusiłam ją gołymi rękoma - Nie potrzebna nam kolejna bójka. - w tym momencie spoważniałam - Jeśli jeszcze raz zabronisz mi się z nim widywać to przysięgam pożałujesz. - powiedziałam przez zęby, a ona co? Wyszczerzyła te ząbki!
- Wszystko fajnie tylko wiesz.... Jakby ci to powiedzieć? - udała zamyśloną. Szczerze to koszmarna z niej aktorka. - Hmm... Już wiem! Ja i Charlie jesteśmy razem. 
Kiedy to usłyszałam to parsknęłam śmiechem.
- Myślisz, że ci uwierzę? - spytałam uspokajając się 
- Sama tego chciałaś. - wyciągnęła telefon z kieszeni i pokazała mi wiadomości przepełnione miłością i słodkością. Były od " Charlie my boy <3" Serio? Nie mogła wymyślić czegoś lepszego?  Była bym głupia gdzybym jej uwierzyła, ale coś mi się nie zgadzało. "Charlie" pisał do niej księżniczko. Myślałam, że on mówi tak tylko do mnie... Chwila. Stop! Przecież to nie on!
- Nadal ci nie wierzę. - nie mogłam stracić reputacji. 
- Jak sobie chcesz. - powiedziała obojętnie i odeszła, a jej towarzyszki za nią.
Ashley, Ashley, Ashley nie możesz jej wierzyć (i mówić do siebie w trzeciej osobie). To Ruth!
Usiadłam na ziemi obok jakieś dziewczyny.
- Hej. Coś się stało? - czyli jednak było widać
- Nie... - odwróciłam się w jej stronę i wtedy zobaczyłam tą samą osobę, która podbiegła do mnie po potyczce z Misską. - O! Hej to ty. Wiesz nie wiem jak masz na im...
- Amber. -  uśmiechnęła się co mimowolnie odwzajemniłam 
- A ja Ashley. 
- Dobra. Mów co cię gryzie. - odwróciła się bardziej w moją stronę
- Chodzi o Ruth. Nie daje mi spokoju. Teraz jeszcze pokazała mi SMSy od "Charliego". Wiem, że to na pewno nie on to napisał, ale coś mi mówi, że się mylę. - dziewczyna słuchała mnie bardzo uważnie - Czemu ona taka jest? Czemu się na mnie uwzięła? - schowałam głowę w kolana (wiecie o co chodzi xD), ale kiedy usłyszałam słowa Am podniosłam ją.
- To ty nie wiesz? Charlie ci nie mówił? - szczerze to mnie tym trochę zdziwiła
- Czego nie mówił? 
- Wiesz. Myślę, że to on powinien ci powiedzieć. Nie chcę się mieszać w wasze sprawy. - Amber najwyraźniej uznała, że dobrze było by skończyć temat.
Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek i przyszedł Lenehan. Starałam się nie patrzeć mu w oczy. Kurde no, czemu ja wierze tej głupiej i pustej lasce?!
~*~
Lekcje się skończyły. Wyszłam pospiesznie ze szkoły i dostałam SMSa od mamy.

Od: Mamuś 
'Hej skarbie. Nie dam rady po ciebie przyjechać. Musisz iść piechotą. Przepraszam.'

No tak. Nieszczęścia chodzą parami. Ruszyłam szybkim krokiem do domu. Chciałam uniknąć Charlesa. Niestety ktoś zapał mnie za rękę.
- Hej nie poczekasz na mnie? - ten piękny uśmiech uhh...
- Możesz mi z łaski swojej wyjaśnić o co chodzi i Ruth i czemu nie daje mi spokoju?! Wiem, że nie robi tego bez przyczyny! - walnęłam prosto z mostu
Lekcje były nudne, więc miałam dużo czasu na myślenie. W końcu na coś wpadłam. Na coś co jest bardzo prawdopodobne. Chce to tylko usłyszeć od niego. - Więc?



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej gwiazdeczki! Jak tam u was, bo u mnie w sumie nic, chyba, że liczyć fakt, że właśnie wybiło mi 4,000 wyświetleń! 
Jesteście niesamowite! W poprzednim rozdziale dziękowałam za 3,000, a teraz jest ich już 4,000. Po prostu jedno wielkie WOW!
A co do rozdziału to co o nim sądzicie? Podoba się wam, bo mi tak se. 
Jak myślicie o co chodzi z tą Ruth? Piszcie na dole, bo jestem MEGA ciekawa. 
Kocham was i jeszcze raz dziękuję ~ Maggielenka

czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 12 "Odnieść w życiu sukces, kiedy rodzina wspiera i pomaga, to żaden powód do dumy"

~Charlie~
Matko ja po prostu już nie wytrzymuje! Ashley jest cudowna i mam wrażenie, a raczej całkowitą pewność, że się w niej na MAXA zakochałem. Czuje, że muszę jej to wyznać, ale to nie jest takie proste. Wyznawanie uczuć nigdy nie było, nie jest i nie będzie łatwe, a ja muszę to zaakceptować i się z tym zmierzyć.
Wracałem od blondynki i postanowiłem, że sprawdzę która godzina. Banalne, ale ja naprawdę tracę przy niej poczucie czasu. Podciągnąłem rękaw - 19:07. Tak zdecydowanie tracę przy niej poczucie czasu.

~Magie~
Wyszliśmy z kina i zaczęliśmy kierować się w stronę domu Leo. Było tak pięknie. Powoli zaczynało się ściemniać, a my szliśmy chodnikiem wzdłuż zapalających się kolejno lamp. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Zadzwonił mi telefon.
- Hej słoneczko. - tak mogła mówić do mnie tylko moja mama.
- No cześć.
- Słuchaj wracam z zakupów i pomyślałam ze mogę cię zabrać po drodze.
- No wiesz mamo.... Bo ja to miałam już plany.
- Hmm?
- Pani Victoria zapraszała mnie na obiad.
- Pani Victoria? A kto to jest? - no tak przecież mama jeszcze nie wie, że chodzę z Leo.
- To jest mama Leo.
- Ahh Leo. No tak. - odpowiedziała z ironią w głosie - A kto to jest?
- No tak pokrótce to mój chłopak. - powiedziałam trochę zawstydzona, a moja mama wydała z siebie pisk jakby była nastolatką. To właśnie moja mama. Nienormalna, ale kochana.
- Słuchaj to zróbmy tak, że teraz wrócisz ze mną do domu, bo... dowiesz się później, a to my ich zaprosimy. Ok?
- Hmm... Ok!
- Dobra gdzie jesteś?
- Wild Street (bez komentarza)
- Minuta i będę.
Rozłączyłam się. 
- Kto to był? - spytał brunet
- Moja mama. 
- I co? Idziesz do mnie, tak?
- Mamie zależy żebym teraz wróciła do domu - na jego twarzy pojawił się smutek - ale to wy do nas przyjdziecie! - uśmiech powrócił 
- Super, ale moja mama nie będzie zadowolona, że nie przyjdziesz. - pomachał palcem
- Przeproś ja ode mnie. - udawał obrażonego, ale mu to nie wyszło - Dobrze? - uśmiechnęłam się a on to odwzajemnił 
- Dobrze.
- Jej!
W tym momencie podjechała moja mama.
- Dobra pa - dałam mu buziaka w policzek i wsiadłam do auta. 
Mogłam się spodziewać, że moja rodzicielka nie da mi żyć, bo mam chłopaka, a ona go nawet na oczy nie widziała i nic o nim nie wie.
- To on? - spytała i wskazała głowa na bruneta 
- Nie. Całuje każdego jaki się napatoczy. - po kimś ta ironię mam 
- To opowiadaj. - mama odpaliła samochód i odjechała 
- No to ma na imię Leo. Znaczy Leondre Devries...
- Ten Leondre Devries?! - mama dokładnie wiedziała kto jest moim ulubionym wykonawcą i dobrze kojarzy fakty
- Tak ten Leondre Devries.
Opowiedziałam pokrótce jak to było , ale wiadomo, że parę rzeczy ominęłam. Na szczęście dom jest nie daleko.  Jak tylko kobieta wjechała na podjazd wyszłam z samochodu. Drzwi były zamknięte, a to mogło oznaczać tylko jedno. Ashley wyszła gdzieś z Charlesem! Znalazłam klucze i weszłam. Mama wzięła torbę z zakupami i zaniosła do kuchni. Przez jakieś dziesięć minut nic się nie działo. Rozpakowałam zakupy i skierowałam się na górę. Przechodząc obok drzwi zobaczyłam w oknie Ashley i Charlesa. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, żebym ja ich mogła widzieć, a oni mnie nie. Przytulali się i szeptali sobie coś do ucha. Odsunęli się od siebie i rozeszli. To tyle? A gdzie buziak na pożegnanie? Moja sistra weszła do domu.
- Serio?! - spytałam z pretensją
- Ale o co ci chodzi? - odstawiła torbę na ziemie i zaczęła zdejmować buty.
- Czemu go nie pocałowałaś?
- A czemu by tak? - odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Bo chodzicie ze sobą!
- Ashley to ty też masz chłopaka?! - spytała mama schodząca właśnie po schodach - Czemu ja o tym nic nie wiem? - kobieta posmutniała
- Bo nie mam.
- A powinnaś. - brnęłam dalej
- Charlie to tylko przyjaciel.
- Charlie? Ten... Lenehan? - spytała moja rodzicielka, która jest naprawdę domyślna
- Tak! - krzyknęła z lekką złością moja kochana siostrzyczka
Kobieta wyglądała na lekko zmieszaną. Ashley podniosła torbę i szybkim krokiem udała się do swojego pokoju. Wypuściłam głośno powietrze i pobiegłam za nią. Zapukałam i nie czekając na odpowiedz weszłam. Leżała na brzuchu na łóżku z głową w poduszce.
- Ejj sis. Nie obrażaj się. - nic nie odpowiedziała, więc usiadłam obok niej i pogłaskałam ją po plecach. - Musisz mu powiedzieć.
- Ale co?! - szybkim ruchem odwróciła się na plecy i podparła na rękach.
- Ash. Ja wiem, że może nie wyglądam na najmądrzejszą, ale wiem jak rozpoznać, że ktoś jest zakochany.
Tak mogło to trochę głupio zabrzmieć, dla kogoś kto nie jest w temacie, ale w Polsce byłam tak zwaną "swatką" i miałam dużo do czynienia z chemią między ludzką, jeśli takie coś jest.
Blondynka położyła się ponownie na brzuchu, a ja na plecach obok niej.
- Przede mną nic nie ukryjesz. - odwróciła się na plecy i spojrzała w sufit.
- A co jeśli on nie czuje tego samego? Jeśli się przed nim tylko skompromituję?
- Misia, uwierz mi, że też coś do ciebie czuje, - uśmiechnęła się, a ja z nią - a poza tym w życiu trzeba ryzykować, bo inaczej nie poczujesz, że żyjesz.
Obie w tym samym czasie podniosłyśmy się do pozycji siedzącej. Najpierw gapiłyśmy się na siebie po czym wybuchnęłyśmy śmiechem. Kiedy się uspokoiłyśmy mocno się w siebie wtuliłyśmy.
- Dziękuję ci siostrzyczko. - szepnęła
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Dobrze?
- Dobrze.
Ledwo skończyła do mówić, a mama wparowała do pokoju.
- No i tak powinno być. - podeszła do nas i wszystkie trzy się przytuliłyśmy. Dawno nie czułam takiej bliskości między nami. Po jakiś kilku minutach odsunęłyśmy się od siebie.
- Co powiecie na wieczór spędzony razem? - spytała mama. W jej głosie było słychać, że właśnie o to jej chodziło. Żebyśmy spędzały czas razem. Oczywiście zgodziłyśmy się. Zaczęłyśmy ten wieczór filmem O północy w Paryżu. Oczywiście nie obyło by się bez komentarzy podczas seansu. Kiedy nasz film dobiegł końca zaczęłyśmy rozmawiać. Dawno nie czułam się tak jak wtedy. Śmiałyśmy się, żartowałyśmy, przytaczałyśmy sytuacje, które wydarzyły się naprawdę dawno. Było cudownie. Zupełnie straciłyśmy poczucie czasu. Dopiero o 23:17 dotarło do nas, że jest późno. Wszystkie kolejno poszłyśmy się wykąpać, a potem na nowo zaczęłyśmy rozmowę. Około północy zaczął nas morzyć sen.

~Leo~ (wcześniej)
Maggie odjechała z mamą, a ja wolnym krokiem ruszyłem do domu. Nie śpieszyło mi się. Podczas tego spaceru dużo myślałem. Głównie nad tym jak powiedzieć mamie, że Mag nie przyjdzie na obiad. A tak szczerze to o mojej księżniczce, o tym jak to było i jak będzie. Pogrążony w myślach doszedłem do celu.
- Hej. - przywitałem się na wstępie.
Rodzicielka wychyliła się z kuchni z uśmiechem, który po chwili zamienił się w zdziwiony i smutny wyraz twarzy.
- A gdzie Maggie?
- Nie mogła przyjść.
- Szkoda. - wyszła z pomieszczenia, a ja za nią
- Ale jest też dobra wiadomość. - uśmiechnąłem się - To my do niej pójdziemy
- Może to i lepiej. Poznam jej rodziców. - posłała mi uśmiech, który odwzajemniłem - Wyjmij talerze.
Zrobiłem co mi kazała i po chwili siedzieliśmy już przy stole nakładając spaghetti. Mimo, że Mag nie jadła z nami to i tak była głównym tematem. Nie chciałem opowiadać jak to się zaczęło, ale musiałem. Joey mnie zmusił!
- Powiem ci, że ją polubiłam. - powiedziała moja mama i nawinęła makaron na widelec
- Ja też. - odpowiedziałem i włożyłem sobie jedzenie do ust
Po skończonym obiedzie pomogłem mamie sprzątać i rozmawiałem z nią o mojej księżniczce. Kiedy kuchnia lśniła czystością skierowałem się do mojego pokoju. Joey właśnie wychodził z łazienki.
- Młody!
- Co?
- Gratuluję. - czy on to powiedział poważnie?
- Dzięki. - uśmiechnąłem się, a on podszedł do mnie bliżej i przytulił
- Tylko tego nie z chrzań, bo drugiej takiej nie znajdziesz. - powiedział z zaciśniętymi lekko zębami
Udałem się do pokoju i rzuciłem na łóżko. Szczerze mówiąc nie spodziewałbym się po nim czegoś takiego. Widać nareszcie zaczął dorastać. Najwyższa pora. Wziąłem telefon i przejrzałem wszystkie social media. I teraz niech ktoś mi powie, że to nie jest pożeracz czasu - 20: 39. Postanowiłem się trochę rozruszać. Wstałem z łóżka, podszedłem do szafy. Po zastanowieniu się w co się ubrać uznałem, że najlepsze... będą dresy. Wziąłem je i poszedłem do łazienki. Po tych wszystkich czynnościach, które się zwykle wieczorem wykonuje wyszedłem i wskoczyłem pod kołdrę. Tym razem sięgnąłem po laptopa i wszedłem na YouTube'a. Kiedy zaczął mnie morzyć sen po prostu zasnąłem.

~Ashley~
Obudziłam się na cała obolała. No nic dziwnego jak we trzy spałyśmy na dwuosobowej kanapie. Moja siostra jeszcze spała.
- Mag! - wrzasnęłam, a ona podskoczyła i usiadła
- Co?
- A nic.
- Jak śmiesz mnie budzić? - wzruszyłam ramionami - Dorwę cię! - powiedziała przez zęby
- Nie wydaje mi się. - zaczęłam uciekać.
Problem polegał na tym, że ja biegałam po podłodze jak normalny człowiek za to moja kochana siostrzyczka między meblami i po nich. W końcu się wywaliła jak to ma w zwyczaju. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Skoczyłam na nią i zaczęłam łaskotać.
- Dobra poddaję się! Poddaję!
- No! - wstałam i skierowałam się na schody.
- Ha ha! Żartowałam! - skoczyła mi na plecy i wtedy stało się coś czego żadna z nas się nie spodziewała...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Na początku chciałam wam przeogromnie podziękować za ponad 3,000 wyświetleń! A co do rozdziału to tak wiem, że jest krótki i nie jest najlepszy, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Z resztą tak jak tą końcówkę xD Kocham Was księżniczki ♥ ~ Maggielenka 

niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 11 "Przyjaciele przychodzą i odchodzą, a rodzina zostaje"

~Maggie~
Chciałam zejść na dół kiedy dostałam SMS od Leo.

Od: Leo xx
Dzień dobry księżniczko :) Jak ci się spało? xx

Do: Leo xx
Dobrze. A ci? xox

Od: Leo xx
Świetnie. Co ty na to, żebyśmy poszli do Charliego i zwrócili mu zgubę?

Kiedy to przeczytałam jedyne co chciałam zrobić to pisnąć tak głośno, żeby cała energia ze mnie zeszła. Tak też zrobiłam.

Do: Leo xx
Jasne. Pod lodziarnią za 20 minut?

Od: Leo xx
OK Nie mogę się doczekać, księżniczko :*

Mam najsłodszego chłopaka na świecie! Wpadłam do łazienki przeczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Po pięciu minutach byłam gotowa. Po pięciu? Tak. Szybko im poszło. Zbiegłam po schodach wywalając się na nich w międzyczasie. Dzięki temu szybciej znalazłam się na dole. Podbiegła do mnie Ashley.
- Nic ci nie jest? - pomogła mi wstać - A w ogóle to gdzie ty tak pędzisz?
- Do Charlesa. - powiedziałam z uśmiechem i chciałam się wyrwać z jej objęć.
- Do Charlesa? Miałyśmy im jeszcze nie mówić.
- Spokojnie nie powiem mu.
- A Leo?
- Jemu też.
- To po co tam biegniesz?
- Oddać mu psa! - powiedziałam z entuzjazmem
Wyrwałam się i wybiegłam z domu. Doszłam do lodziarni dziesięć minut wcześniej niż powinnam. Stwierdziłam, że podejdę pod dom Leo i tam poczekam. Chwilę później byłam na miejscu. Nie mogłam wytrzymać i zapukałam do drzwi. Otworzył mi mój chłopak. Kocham go tak nazywać!
- Hej gwiazdko.
- Hej. - rzuciłam się mu w objęcia i weszliśmy do domu.
- Jestem trochę wcześniej.
- To nic.
Do salonu wbiegł Troy, a tuż za nim Tilly. Stanęłam jak wryta.
- Tilly! - krzyknęłam pełna entuzjazmu i podbiegłam do niej. Przytuliła mnie. Jest jak Leo tylko innej płci. - Kocham twoją muzykę!
- Aww dziękuję. - odpowiedziała, kiedy się od siebie odsunęłyśmy.
- Jestem Maggie. - podałam jej rękę co odwzajemniła.
- I jest moja. - Leo objął mnie ramieniem.
- Brat no nareszcie. - usłyszałam męski głos za sobą. No way!
- Joey? - spytałam znając odpowiedz, więc przyznaję to było trochę dziwne
- Tak jest. - zasalutował - Życzę szczęścia na nowej drodze życia. - puścił oczko do Leo
- Ktoś się żeni? - do pomieszczenia weszła szczupła brunetka. Oni są niesamowici! Pojawiają się w idealnych momentach. Dzięki temu mogę ich poznać i błysnąć wiedzą, bo wiem jak mają na imię.
- Dzień dobry! - Przywitałam się jako pierwsza.
- Dzień dobry. - posłała mi promienny uśmiech. Dokładnie taki sam jak ma Leo.
- Jestem Maggie. - wyciągnęłam rękę
- Victoria. - OK wiedziałam jak ma na imię, ale jak miałam ją przywitać " Dzień dobry pani Victorio!" Myślę, że mogłaby się tego trochę przestraszyć. - Dobrze to kto się żeni? - spytała patrząc po swoich dzieciach.
- Leo. - najstarszy, a taki kabel! Wszyscy są tacy dziecinni. To chyba u nich rodzinne. Ale co tam jesteśmy razem (mimo, że nadal w to nie wierzę) i wypada, żeby jego rodzina (jak i moja, ale o tym później) o tym wiedziała.
Kobieta spojrzała pytająco na bruneta.
- Mamo, przedstawiam ci Mag - moją dziewczynę. - wskazał na mnie
Mogło to wyglądać tak jakbym dopiero co weszła i się nie przedstawiła, ale jak mus to mus.
- Dzień dobry. - pomachałam z zakłopotaniem do kobiety, która się uśmiechnęła.
- Miło mi poznać.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Po jakimś czasie Leo uznał, że musimy już iść. Mama bruneta pokiwała głową. Wspomniała jeszcze o tym, żeby wrócił na obiad i, że miło by było gdybym też przyszła. Jest bardzo miła. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy.  Po ok. dziesięciu minutach byliśmy w tym samym miejscu co wczoraj.
- Trzymaj kciuki. - powiedziałam do bruneta i sama wykonałam gest.
Wolno zbliżyliśmy się do furtki. Na mojej twarzy zaczynała pojawiać się niepewność. Chłopak musiał to zauważyć i zrobić mi na złość, bo zwolnił kroku. Pociągnęłam go za sobą na co się zaśmiał. Staliśmy przed drzwiami.
- Ty czy ja?
- Po prostu zapukaj! - zaraz wyję z siebie i stanę obok.
Drzwi się otworzyły, a ja widząc to co mam przed sobą poczułam jak nogi robią mi się z waty i jednocześnie jak się na nich unoszę. Czy to objaw jakiejś choroby?
- Cześć. - blondyn przywitał się z nami jakby znał nas ( mnie) od lat. Całkiem spoko.
- Hej jestem Mag.  - posłałam mu uśmiech co odwzajemnił
- Bambino? - rozłożył ramiona, a ja tylko kiwnęłam głową po czym się w niego wtuliłam.

~Leo~
Maggie stała wtulona w Charliego. Nie miałem nic przeciwko tylko, że oni nie zamierzali się puszczać. Koniec!
- Dobra wystarczy. - zacząłem ich rozdzielać - Ona jest w końcu moją dziewczyną.
Udało mi się.
- Leo nie bądź taki zazdrosny. - dziewczyna pocałowała mnie w policzek. Tym razem lepiej to przyjąłem.
- OK, OK. - blondyn podniósł ręce w geście obrony - Czekaj. Co? To wy jesteście parą? Czemu nie mówisz, że masz dziewczynę?
- To świeża sprawa. - wyprzedziła mnie Mag.
- No dobra... A po co przyszliście? To znaczy nie, że mi to nie pasi, ale...
Brunetka zaczęła się śmiać, a ja tuż po niej.
- Chcieliśmy ci coś zwrócić. - odsunęliśmy się odsłaniając przy tym futrzaka.
- Troy! - co mógł zrobić chłopak, znaczy Charlie, który zobaczył swojego pupila po rozłące. Odpowiedz jest prosta. Po prostu się na niego rzucił.
- Jak wy go znaleźliście? - pytał nie odwracając od niego wzroku.
- To nie my. To Mag!
Charles wstał, odwrócił się w jej stronę i mocno przytulił.
- Ekhem - chrząknąłem, na co wybuchnęliśmy śmiechem.
Pogadaliśmy jeszcze trochę.

~Charles~
Zapraszałem Leo i Mag do środka, ale brunet chyba coś wymyślił, bo nie chciał wejść. Nie będę naciskać. Kiedy wszedłem do domu dotarło do mnie, że Ashley musi wiedzieć, że j
uż mam psa przy sobie. Zadzwoniłem do niej.

~Ashley~
Mag wyszła z domu. Zostałam sama i zaczęłam się nudzić. Poszłam do pokoju i zaczęłam przeglądać social media. Zadzwonił mi telefon. To Charles.
- Halo.
- Hej księżniczko. - księżniczko?
- Co tam?
- Chcę ci coś pokazać. - powiedział z entuzjazmem
- A co? - jasne było, że chodziło o psa
- Przyjdź do mnie to się przekonasz.
- OK będę za 40 minut.
- Czekam. - zaśmiałam się
Kiedy zakończyliśmy rozmowę podeszłam do szafy i wybrałam ciuchy.


Weszłam do łazienki i obrobiłam się. Kiedy byłam gotowa zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam. Nie minęło dużo czasu, a byłam na miejscu.
- Hej mała. - teraz mała? OK
- Hej! - ledwo co zdążyłam to powiedzieć, bo blondyn złapał mnie za rękę i wciągnął do domu.
- Ashley! - krzyknęła Brook i mnie przytuliła. Z początku byłam zdziwiona, ale odwzajemniłam gest.
- Choć. - Charles pociągnął mnie za rękę.
- O jej znalazł się. - nie wiem czy byłam przekonywująca, ale najważniejsze, że Charlie mi uwierzył - To dzięki ogłoszeniom?
- Nie. Dziewczyna Leo go znalazła. - uśmiechnął się i zaczął głaskać psa. Widać, że łączy ich więź emocjonalna. Dołączyłam do niego.
- To co idziemy się przejść?
- Tak.
- Ja też chce iść! Ja też chcę!
- Brooke, ale my... - spojrzałam na niego dając mu znak, że nie będzie nam przeszkadzać. Chłopak skinął głową.
- Hura! - dziewczynka przytuliła się do nas i pobiegła założyć buty.
Wyszliśmy i skierowaliśmy się do parku. Zaczęłiśmy chodzić jego alejkami. Gadaliśmy i śmialiśmy się, kiedy zobaczyłam Mag i Leo. Czy oni nie mogli wybrać innego miejsca?! Na szczęście siostra też mnie zauważyła. Mrugnęłam okiem.
- Brooke, może pójdziemy na plac zabaw?
- Tak. - blondyneczka złapała mnie za rękę i pociągnęła przed siebie.
Pobiegłam za nią i usiadłam na ławce na przeciwko. Po chwili dobiegł do nas Charles i usiadł przy mnie. Co my mogliśmy robić? Gadaliśmy i śmialiśmy się, kiedy podbiegła do nas Brooke.
- Pić mi się chce. - spojrzała na Charlesa oczami kota ze Shrek'a.
- Dobra. Idę do sklepu na rogu zaraz będę. - kiwnęłam głową, a chłopak odszedł.
Dziewczynka usiadła na jego miejscu i zaczęła mówić.
- Tak naprawdę to nie chce mi się pić. - zdziwiłam się strasznie jak to usłyszałam. - Chciałam cię o coś zapytać. - odwróciłam się w jej stronę i dałam znak, że może zacząć. Wzięła głęboki oddech.
- Czy ty i Charlie jesteście razem? - szybko poszło
- No... wiesz... My nie jesteśmy parą. - blondynka zasmuciła się kiedy to usłyszała. Widać nie tego się spodziewała. Zresztą ja też bym wolała odpowiedzieć jej inaczej.
- Ale chciałabyś? - jej uśmiech powrócił
- No... tak... właściwie tak.
- On też by chciał. - uśmiechnęłam się a ona mnie przytuliła. - Charlie idzie! Jakby co rozmawiałyśmy o dziewczęcych sprawach. - zaśmiałam się.
- Hej. - Brooke wyrwała mu picie z ręki. - Dziękuję. - pobiegła na plac zabaw.
- O czym gadałyście? - spytał siadając
- O dziewczęcych sprawach. - jego mina była zdziwiona. Chyba myślał, że odpowiem o lalkach albo coś w tym stylu. - Nie pytaj.
- OK.
Posiedzieliśmy tam jeszcze z dwie godziny.

~Maggie~ (troszkę wcześniej)
Spacerowaliśmy sobie z Leo po parku jak gdyby nigdy nic. Skręcaliśmy właśnie do następnej alejki, kiedy zobaczyłam Ashley. Była z Charlsem i Brooke. Na szczęście szybko zareagowała. Musimy w końcu pilnować, żeby nasza tajemnica nie wyszła na jaw za szybko. Na wszelki wypadek postanowiłam zmienić miejscce.
- Może pójdziemy do kina?
- No dobra.
- A na co?
- Nie wiem. To ty wymyśliłaś kino, więc ty wymyślasz film.
- OK sam tego chciałeś. -  wybuchłam śmiechem.
Doszliśmy do kina i podeszliśmy do kasy. Kupiliśmy dwa bilety na jakąś komedie, której tytułu nie pamiętam.

~Ashley~
Zaczęliśmy się zbierać do domu. Przynajmniej tak myślałam.
- Choć Brooke. Wracamy. - czyli nie chce mnie odprowadzić?
Podeszliśmy do domu Lenenhanów.
- A ty nie idziesz? - dziewczynka zwróciła się do Charlesa
- Ja przyjdę później.
Brooke uśmiechnęła się, puściła mi oczko i zniknęła za drzwiami. Uwielbiam ją! Ruszyliśmy w drogę powrotną. Wracając robiliśmy to co zawsze: gadaliśmy, śmialiśmy się i.... trzymaliśmy się za ręce. Czasami czuje się jakbym była jego dziewczyną. Doszliśmy.
- No to ja się już będę żegnać... - zaczął z nadzieją, że go wpuszczę.
- Moja mama jest w domu.
OK może inna mama nie byłaby problemem, ale moja jak tylko zobaczyła by nas razem zaczęłaby zadręczać nas pytaniami i domyślam się, że Charles nie chciał by tu już wrócić.
Wtuliłam się w niego i pocałowałam w policzek, a on szepnął mi:
- Do zobaczenia księżniczko.
Odusunęłiśmy się od siebie. Podeszłam do drzwi, odwróciłam się jeszcze i mu pomachałam. Weszłam do domu.
- Serio?!



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani w tym pięknym dniu! Nie no żartowałam. Mam nadzieję, że rozdział się podoba, bo tą końcówkę trochę dociągałam. Obstawiajcie co się stało w domu Ashley. Pamiętajcie o komentowaniu, bo nie ma bardziej motywującej rzeczy i o tym, że Was kocham <3 ~Maggielenka

środa, 10 lutego 2016

Rozdział 10 "Brak decyzji też jest decyzją"

~Maggie~
Przysunął się bliżej. Po czym zarapował kawałek piosenki Beautiful.
Odsunęliśmy się trochę od siebie.
- To jak? Będziesz moją księżniczką?
Rzuciłam się mu na szyję i szepnęłam krzyknęłam do ucha:
-Tak. Będę twoją księżniczką.

~Leo~
Kiedy Mag powiedziała " Tak będę twoją księżniczką" miałem ochotę rozgłosić to całemu światu.
- Choć. - złapałem ją za rękę
- Gdzie ty mnie ciągniesz?
- Musimy to uczcić. - powiedziałem nie zwracając uwagi na jej pytanie
Dziewczyna się zatrzymała.
- Co się stało?
- Nie zapomniałeś o czymś?
- Co o cz...? Aaa...
Mag podeszła do ławki obok której leżał Troy. Wziąłem go od niej na ręce. Szkoda mi tego zwierzaka. Nadal był smutny, ale spokojnie zaraz go rozweselę. Złapałem dziewczynę za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Na szczęście mój dom był po drodze.
- Poczekaj! Zaraz wracam.
Wpadłem do domu. Postawiłem pieska Charlesa i zawołałem swojego. Te psy są cudowne. Są jak ja i Charles tylko w innym wcieleniu. Wybiegłem z domu i złapałem Mag za rękę. Dzisiaj już trzeci raz. Pobiegliśmy przed siebie. Brunetka chyba wolałaby pokonać ten odcinek idąc, ale ja nie mogłem się doczekać. Po chwili dotarliśmy do najpiękniejszego miejsca na ziemi - lodziarni. Wpadłem do niej, a tuż za mną moja dziewczyna. Teraz będzie całkiem normalne jak będę ją tak nazywać. Podeszliśmy do lady.
- Wybieraj. Dziś ja stawiam
- Leo jaki ty hojny. - dała mi buziaka w pliczek. Nie chce wiedzieć jak wyglądałem, ale sądząc po minie sprzedawczyni byłem cały czerwony, a oczy wyszły mi na wierzch.
Każde z nas wzięło po pucharku lodów. Usiedliśmy przy stoliku z dala obok okna. Rozmawialiśmy i co parę minut wybuchaliśmy śmiechem. Nie którzy klienci patrzyli na nas z wyrzutem. Domyślam, że myśleli coś w stylu "Co za bachory.", "Przyszedłem tu odpocząć, a nie słuchać tych śmiechów". Trudno się mówi. Jestem tu z najpiękniejszą dziewczyną na świecie i mam zamiar spędzić ten czas najlepiej jak potrafię.

~Maggie~
Leo zabrał mnie na lody. Kupił mi jeden z największych pucharków jakie mieli.
- Ja przez ciebie będę gruba.
- Dla mnie i tak jesteś piękna. - uśmiechnął się słodko
Usiedliśmy przy oknie. Siedzieliśmy i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Kiedy nasze pucharki były puste Leo zapłacił i wyszliśmy. On jest taki kochany i... mój! Poszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce i właśnie wtedy ktoś zadzwonił do Leo.
- Co jest? - spytałam kiedy odłożył słuchawkę.
- Mama dzwoniła. Mówiła, żebym szybko przyszedł.
- Ale coś się stało? - dopytywałam się
- Powiem ci jak sam się dowiem.
- OK
Chłopak nagle posmutniał.
- Ej. Co się stało? - który raz zadałam to pytanie podczas tej rozmowy?
- Chciałem cię odprowadzić.
- Będą inne okazje. - uśmiechnęłam się co odwzajemnił. - Dziękuję za dzisiaj.
- Nie ma sprawy. - dałam mu buziaka w policzek i odeszłam.
Napisałam szybko SMSa do Ash, że wracam do domu.

~Ashley~
Obudził mnie telefon. Rozejrzałam się po pokoju. Na laptopie leciały już napisy końcowe. Czyli coś jednak oglądaliśmy, ale ja zupełnie nie pamiętam fabuły. Trudno się mówi. Leżałam na Charlesie. Nie cała tylko głowę miałam na jego klatce. On też spał. Ale słodko wygląda. Nie chciałam go budzić. Delikatnie podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju, żeby oddzwonić.
- Halo. - to mama.
- Hej.
- Słuchaj. Zebranie się przedłużyło i na pewno dziś nie wrócę. Powiesz Mag, dobrze? Nie odbiera telefonu. Jest już?
- Nie.
- To jej powiedz. Zresztą zaraz powinna być. - jak się domyślam spojrzała na zegarek
- Mhm. Dobrze.
- Spałaś? No nic nie przeszkadzam ci.
- Nie no bez przesady.
- Tylko pamiętaj o...
- Mamo. - przerwałam jej- Jesteśmy już dużymi dziewczynkami i wytrzymamy jedną noc bez ciebie.
- No tak. Zapominam o tym.
- Wiem. - uśmiechnęłam się do telefonu.
- Dobrze to do jutra.
- Do jutra.
Rozłączyłam się. Z jednej strony dobrze że zadzwoniła, ale z drugiej... Musiała nam przerywać? W tym momencie dostałam SMS od Mag. Ma wyczucie czasu.

Od: Siostruś <3
'Będę za 15 minut.'

Wpadłam do pokoju i rzuciłam się na Charliego.
- Wstawaj!
No niestety przestraszyłam go i spadł z łóżka co mnie rozbawiło, ale udało mi się pohamować śmiech.
- Nic ci nie jest? - kucnęłam przy nim.
Blondyn spojrzał na łóżko. Potem na mnie i znowu na łóżko.
- Co się...? Czy my...?
- Można tak powiedzieć. - zaczęłam się śmiać, a on biedny nie wiedział o co chodzi. - Słuchaj moja siostra już idzie...
- OK. - wstał i się przeciągnął.
Poprawił fryzurę i uśmiechnął się do mnie.
- To będę się zbierać.
Moją odpowiedzią był uśmiech. Po chwili staliśmy już przy drzwiach.
- No dobrze to pa. - zaczął
- Pa. - dałam mu szybkiego buziaka w policzek i zamknęłam drzwi.
Osunęłam się po nich z uśmiechem na ustach. Ale wieczór! Jak tak teraz o tym myślę to musieliśmy słodko wyglądać. Chwila moment muszę ogarnąć pokój! Wpadłam do pomieszczenia i zaczęłam go sprzątać. Łóżko naprawdę wyglądało jakby do czegoś doszło, a my tam tylko leżeliśmy. Dziesięć minut później pokój lśnił czystością. Schodziłam po schodach kiedy do domu weszła Mag.
- Jesteś sama? - spytała na powitanie
- Tak. - doszłam do niej, a ona zdjęła buty
- A kto u ciebie był?
- No wiesz... chłopak.
- Chłopak?! I co? Doszło do czegoś? - podźgała mnie lekko łokciem
- Zbok!
- Nie zbok tylko siostra.
- Haha. A ty gdzie byłaś?
- Najpierw w parku, potem w lodziarni, później znowu w parku. A w między czasie w domu Leo.
- Leo? Kto to taki? - zrobiłam minę pedzia
- No... to jest... mój chłopak. - wydukała
- Chłopak?! Ty masz chłopaka?
- No wiesz...
- I nic mi nie powiedziałaś? - uśmiechnęłam się, a ona to odwzajemniła.
Zaciągnęłam ją na kanapę i nakłoniłam do rozmowy. Opowiedziała mi wszystko, a właściwie tak mi się zdaje. Zaczęła od tego jak z nim usiadła, a skończyła na tym jak znalazła psa. I wtedy jej przerwałam.
- Psa?
- No tak. Wiesz to jest takie zwierze które ma cztery łapy, ogonek i szczeka.
- Wiem co to jest. Powiedz mi jak wyglądał. - w mgnieniu oka spoważniałam.
Mag zdziwiła się moim pytaniem, ale mimo to mi odpowiedziała. Opisała mi go bardzo dokładnie, aż byłam w szoku.
- Czy ty tego psa znasz? - spytała pod koniec
- No i tak i nie.
- Jak to?
- No to jest pies mojego przyjaciela.
- Przyjaciela? Czy twój przyjaciel nazywa się Charlie Lenehan?
- Tak. - moja siostra pisnęła
- Znasz Charliego Lenenhana i nic mi o tym nie mówisz?
- A ty skąd wiesz jak on się nazywa?
- Bo Leo mi powiedział. - spojrzałam na nią z pytająco i z niedowierzaniem jednocześnie
- Czy ten Leo to Leondre Devries?
- Tak!
- Mały ten świat. - Mag zachichotała
- Nie mogę się doczekać ich min jak się o tym dowiedzą.
- Nie mówmy im jeszcze o tym. To będzie taka nasza tajemnica. - zaśmiałam się diabolicznie na co brunetka wybuchła śmiechem
- Niech ci będzie.

~Maggie~
Nie mogę w to uwierzyć! Ja spotykam się z Leo, Ash z Charlesem ( no prawie), a na dodatek chłopaki są przyjaciółmi. Mega! Spojrzałam na zegarek.
- Słuchaj a mama to nie powinna już być?
- Pojechała na jakieś zebranie. Wraca jutro rano.
- To co robimy?
- Możemy obejrzeć jakiś film. - mówiąc to uśmiechnęła się pod nosem.
Jak się domyślam pomyślała o Charliem. Nadal nie mogę w to uwierzyć! Ashley poszła po laptopa, a ja po przekąski. Dziesięć minut później wszystko było gotowe. Wszystko oprócz filmu. Po półgodzinie zdecydowałyśmy się na Love, Rosie. Kiedy ten film dobiegł końca szukałyśmy kolejnego. Jednym słowem zrobiłyśmy sobie taki maraton. Tym razem wybrałyśmy Najdłuższą podróż. Nawet nie zauważyłyśmy jak odpłynęłyśmy do krainy snów.

~*~

Obudziły mnie promienie słońca. No tak nie zasłoniłyśmy wczoraj okien. Leżałam na kanapie w ciuchach w których byłam wczoraj. Byłam zbyt leniwa, żeby się przebrać w piżamę. Z kuchni dobiegały jakieś odgłosy. Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam moją siostrzyczkę robiącą śniadanie.

- Hej śpioszku. - uśmiechnęła się na powitanie
- Hej. - odpowiedziałam po czym ziewnęłam
Usiadłam przy stole, a Ashley postawiła mi przed nosem talerz pełny naleśników.
- Jak się spało?
- Dobrze.
Pogadałyśmy trochę o niczym a trochę o wszystkim. Po zjedzeniu włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam się przebrać. Wzięłam ubrania i weszłam do łazienki. Tam wykonałam wszystkie poranne czynności i wyszłam odmieniona.


Chciałam zejść na dół kiedy dostałam SMS od Leo.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
JESTEŚCIE NIESAMOWICI! W ostatnim poście dziękowałam wam za 1,500 wyświetleń, a teraz wybiło 2,000. 2,000 wyświetleń! Dziękuje! Jesteście najlepsi! Kocham Was.
Dziś trochę nudno, ale jeszcze chwila i zacznie się dziać. Obiecuję :) ~ Maggielenka
KOMENTARZ = MOTYWACJA <3

sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 9 " It's hard to be me"

~Ashley~
Naprawdę miło jest usłyszeć, że się ładnie śpiewa od osoby, która zajmuje się tym niemal zawodowo. W dodatku zaproponował co ja mówię on nakazał, żebyśmy napisali coś razem. Świetnie uczucie. 
Tak jak mówiłam tworzyliśmy piosenkę.  Po jakiś dwóch godzinach mieliśmy już refren i pierwszą zwrotkę.
- Może na dziś już starczy? - spytałam 
- No dobrze. - chłopak postawił gitarę koło łóżka. 
- Napijesz czegoś?
- Czekałem aż zapytasz. - uśmiechnął się po czym wstał, podał mi rękę i podniósł.
Zeszliśmy do kuchni. Charlie usiadł na krześle przy wyspie.
- Ładny dom. 
- Dzięki. Przeprowadziliśmy się tu w wakacje z powodów finansowych. Wcześniej mieszkaliśmy w Polsce. - podeszłam do szafki i wyjęłam dwie szklanki.
- Właśnie. Jesteś Polką. Czemu masz angielskie imię?
- Mój ojciec jest Amerykaninem, a mama Polką. Kiedyś już tu mieszkałam. To znaczy nie tu - pokazałam na podłogę - ale w Wielkiej Brytanii. Imię mam takie żeby po prosty było łatwiej. 
- Możesz nie chcieć odpowiadać na to pytanie... - otworzyłam szafkę z sokami i wskazałem na pomarańczowy-  tak może być. Ale mieszkasz tylko z mamą, tak?
- I z siostrą. Mamie się z ojcem nie układało. Pozwól, ale nie chce do tego wracać. - pokiwał głowa
- Nie będę cię zmuszać.
Ja jednak potrzebowałem się wygadać. Oparłam ręce o wyspie i zaczęłam. 
- Ojcu zdarzyło się nas uderzyć. Pierwsze  tego typu sytuacje mama mu wybaczyła. Nie poszło mu to jednak na dobre. Jego zachowanie  zaczęło się pogarszać. Wracał do domu w nocy nachalny i śpiewający stare przeboje na cały dom. Brałam wtedy Maggie za rękę i biegłam do pokoju. Ona była mała. Dużo z tego okresu nie pamięta. Przynajmniej taką mamy z mamą nadzieję. Wszystkie się go bałyśmy. W czasie kiedy ja i siostra siedziałyśmy "bezpiecznie" w pokoju. Mama musiała się z nim spierać i znosić jego nieraz mocne uderzenia. Broniła nas własnym kosztem. Bardzo ją za to podziwiam. Na szczęście się z nim rozwiodła co też nie było łatwe. Kiedy się o tym dowiedział wpadł w szał. Wszelkiego rodzaju przedmioty latały nad naszymi głowami. Nigdy nie bałam się tak bardzo jak wtedy.
Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Chłopak patrzył na mnie ze współczuciem i zrozumieniem. Podszedł do mnie i rozłożył ręce, a ja się w niego wtuliłam.
- Wiem co czujesz. Moja mama też się rozwiodła z ojcem. - ścisnął mnie mocniej - Pamiętaj to co było nie wróci. - pocałował mnie w czoło.
Dobrze mieć kogoś kto będzie z tobą na dobre i na złe. Gdzieś głęboko w środku wierzę, że do takiej osoby się właśnie przytulam. 
Odsunęliśmy się od siebie wzięliśmy po szklance i poszliśmy na górę.

~Charlie~
Ashley bardzo mnie poruszyła. Nie musiała wcale mi tego mówić, a jednak opowiedziała mi wszystko a nawet trochę więcej. Widać nie tylko ja czy Leo mieliśmy trudne dzieciństwo. Z jednej strony to dobrze, że nie jesteśmy jedyni, ale czy to musiała być Ashley?! Ona na to zupełnie nie zasługiwała. Tylko... Czy ktokolwiek zasługiwał?
- To co robimy? - spytała dziewczyna chcąc nie ciągnąć dalej tematu tylko zamknąć go w kuchni
- Film? 
- OK.
Usiadła przy biurku i wklepała jakąś stronę internetową.
- Teraz tylko musimy wybrać jaki. - odwróciła się pokazując mi naprawdę długą listę. Po jakimś czasie zdecydowaliśmy się na Niezgodną. Ashley układała poduszki, żeby było nam wygodnie, a ja w tym czasie szukałem odpowiedniego miejsca, żeby postawić laptop. Film jest naprawdę ciekawy i trzymający w napięciu, ale zaczął mnie brać sen. Siedzieliśmy obok siebie. Dziewczyna położyła swoją głowę na moim ramieniu, a ja swoją oparłem na jej. Teraz to oczy mi się już naprawdę zaczęły kleić i zanim się obejrzałem zmorzył mnie sen.

~Leo~
- No i on wiedział, że wracam od ciebie i, że wczoraj z tobą pisałem. Mówiłem mu, że nie jesteśmy razem, ale on nie zwracał na to uwagi i ciągle upierał się przy swoim. No, a później zapytał czy ja bym chciał, żebyśmy byli parą, a ja na to, że tak i...
Co?! Czy ja naprawdę to powiedziałem na głos? Spojrzałem na Mag. Dosłownie szczęka jej opadła. Teraz już nie ma odwrotu.
- Czy...? Ty...? Jak...? Kiedy...? - starała się widać coś powiedzieć
- Dokończysz któreś z tych pytań czy... - uśmiechnąłem się
Dziewczyna opadła na ławkę obok. Dosiadłem się do niej.
- Maggie - wziąłem głęboki wdech i zacząłem - Wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy cię zobaczyłem wiedziałem, że jesteś inna, wyjątkowa. Poczułem taką bliskość między nami. W dodatku miałaś koszulkę z Nutellą. - wybuchnęliśmy śmiechem - Czuję do ciebie coś czego nie czułem do nikogo innego. Wiem, że to może dziwne, że tak szybko, ale... ja nie mogę bez ciebie żyć ani przestać o tobie myśleć.
Uklęknąłem na jedno kolanko.
- Maggie czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją dziewczyną?

~Maggie~
Leondre właśnie przede mną klękał prosząc mnie o rękę. Tfu co ja mówię. Klękał prosząc mnie o bycie dziewczyną. Normalnie każda Bambino chciała by być teraz na moim miejscu, ale ja się mimo wszystko z tego nie cieszyłam.
- Leo. - spojrzałam na niego ze smutkiem i chyba się nim ode mnie zaraził. - Ja marzyłam o tej chwili całymi dniami, ale... - opuściłam głowę.
Chłopak złapał mnie delikatnie za podbródek i go uniósł. 
- Słuchaj. Pomyśl o tych wszystkich fankach. Każda z nich ma cichą nadzieję, że będzie dla ciebie lub Charlsa tą jedyną.
Brunet złapał mnie za ręce.
- Mag, prędzej czy później będę musiał się z kimś związać. Domyślam się, że będzie to jakaś Bambino. No innej opcji nie ma. Wiadomo, że część fanek nie będzie z tego zadowolona, ale inna część będzie się z tego cieszyć razem ze mną. - uśmiechnął się co mimowolnie odwzajemniłam.
Spojrzał mi głęboko w oczy. Boziu jakie one są piękne...
- Zaufaj mi.
- Uf uf.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło. - powiedział z trudem pohamowując śmiech. - Wiesz dlaczego chciałbym, żebyś to była właśnie ty?
Pokręciłam przecząco głową, a on przysunął się bliżej. Po czym zarapował kawałek piosenki Beautiful.

-It comes down what I don't want to lose
Million girls in the world but I choose you
You got some in the vibe, the way you move
The way you talk I want to prove to you

That I ain't fake, it's give or take
Wanna slow it down for the emergency break
‘Cos you got something that I need
My heart's with you just listen, believe
Don't be shy when I hold you close
You the only one I ever want the one I want the most *


*Wszystko sprawia, że nie chcę stracić
Jest milion dziewczyn na tym świecie, ale wybieram Ciebie
Masz coś w sposobie poruszania się
W sposobie, jakim rozmawiasz. Chcę Ci udowodnić, że
Nie jestem fałszywy. To dać lub wziąć.
Chcę to spowolnić, pociągnąć za hamulec bezpieczeństwa.
Ponieważ masz coś, czego potrzebuję.
Moje serce jest z Tobą, po prostu posłuchaj i uwierz
Nie bądź nieśmiała kiedy Cię zatrzymuję
Jesteś jedyną której kiedykolwiek pragnąłem,
Jedyną, którą pragnę najmocniej.


Fragment z piosenki "Beautiful" Bars and Melody oczywiście

Odsunęliśmy się trochę od siebie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, cześć i siema! Trochę krótko, ale jak by było dłużej to nie miałabym innego lepszego momentu na końcówkę XD.  Z tego rozdziału nie jestem do końca zadowolona, więc spróbuję nadrobić to w następnym. DZIĘKUJĘ WAM ZA PONAD 1,500 WYŚWIETLEŃ!!! To dla mnie naprawdę bardzo wiele znaczy :) Jesteście najlepsi <3. Pamiętajcie o komentowaniu bo nie ma bardziej motywującej rzeczy. Kocham Was  ~ Maggielenka

PS Do niedzieli nie będę mogła odpowiadać na wasze komentarze, czytać blogów ani nic w tym stylu bo wyjeżdżam na weekend do babci, a tam nie ma internetu :(. Z góry przepraszam, ale obiecuję, że wszystko nadrobię :**

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 8 " Marnuj czas z kimś kogo kochasz "

~Ashley~
Kiedy mój telefon zawibrował...
To Charlie? Nie to mama.
- Halo?
- Cześć. Dzwonię ci tylko powiedzieć, że wrócę później, bo muszę jechać na jakieś spotkanie.
- OK.
- A i Maggie też wróci później, bo gdzieś idzie.
- Nie ma sprawy.
- Dobrze to do zobaczenia.
- Do jurta.
Rozłączyłam się. 

~Charlie~
Grałem na konsoli, gdy wpadłem na pomysł, żeby zamiast marnować czas grając w gry w mogę gdzieś wyjść. Oczywiście pierwsze co zrobiłem to przeszedłem do końca poziom. Potem musiałem znaleźć telefon, który był w plecaku. Kto by się spodziewał? Odblokowałem go i zadzwoniłem do Leo.
- Halo? - odezwał się po drugiej stronie
- Cześć. Masz dziś czas? To może byśmy gdzieś wyszli?
- Kurcze no chętnie, ale nie mogę... Nie dzisiaj. - dłużej się nie dopytywałem
- No dobra. To pa.
- Cześć.
Rozłączył się. Postanowiłem zadzwonić do Ashley. Nie to, że jest jakby drugą szansą, tylko chciałem się spotkać albo z nią albo z Leondre. Zacząłem szukać jej numeru. Najpierw pod "A"jak Ashley. Ale tam nie znalazłem. Potem pod "C".  Jak Cowell, ale nadal nic. Zacząłem się zastanawiać czy ona na pewno mi go zapisała. W końcu zdecydowałem się przejrzeć całą listę kontaktów. Zlatywałem w dół. Nagle jeden z nich przykuł moją uwagę " Moja dziewczyna xx". Uśmiechnąłem się do telefonu. No tak. Wybrałem numer i zadzwoniłem.
- Halo? - rozszerzyłem uśmiech słysząc jej głos.
- Hej.
- O Charlie. Znalazłeś numer?
- Trochę to trwało, ale się udało.
Zaśmiała się.
- Może byśmy się spotkali? Przyjdziesz do mnie?
- Możemy się spotkać, ale tym razem to ty przyjdziesz do mnie. - zrobiła krótką przerwę - Nie ma u mnie nikogo w domu.
Wybuchłem śmiechem, a ona tuż po mnie.
- OK. Zaraz będę.
- A, wiesz gdzie iść?
- Ta...to znaczy nie.
- To zaraz ci wyślę adres.
- OK. Do zobaczenia.
- Pa.

~Ashley~
Zapowiada się kolejny wieczór spędzony w towarzystwie blondyna. Kiedy zakończyliśmy rozmowę wysłałam mu tylko wiadomość z adresem i zabrałam się za ogarnianie domu. Dopiero co posłałam łóżko kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Jak to możliwe, że on tak szybko tu przyszedł? Nawet jakby jechał samochodem to to jest za mało czasu. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. O nie...

~Maggie~ (trochę wcześniej)
Wracałam z Leo, kierując się w stronę jego domu. Przechodziliśmy obok kina, kiedy zadzwonił jego telefon.
- Halo?
-...
-  Kurcze no chętnie, ale nie mogę... Nie dzisiaj. - podrapał się z zakłopotaniem po karku.
- ...
- Cześć.
Rozłączył się i włożył telefon do kieszeni.
- Mag, słuchaj, a mogłabyś przyjść do mnie jednak za godzinę, bo muszę ogarnąć.
- Nie ty jedyny masz bałagan w pokoju.
- Proszę.
- No dobra. - przekręciłam oczami - To do zobaczenia.
- Dzięki. Pa.
Wróciłam, więc do domu. Drzwi były zamknięte. Zaczęłam przeszukiwać torbę i kieszenie. Akurat dziś musiałam zapomnieć kluczy. Zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi otworzyła mi Ashley.
- Co ty tu robisz?!
- Ja też się cieszę, że cie widzę. - uśmiechnęłam się i przestąpiłam próg.
- Nie miałaś wrócić później?
- Spokojnie zaraz wychodzę. Jest ktoś u ciebie? - rozejrzałam się
- Nie, ale zaraz będzie. - siostra zaczęła mnie lekko pchać w stronę drzwi
- Ok, ok już idę - podniosłam ręce na znak obrony - ale daj mi się chociaż odświeżyć i przebrać.
- Ahh... Ok. - skrzyżowała ręce i po raz pierwszy dziś się uśmiechnęła.
Poszłam na górę. Otworzyłam szafę. Stoczyła się na mnie lawina damskich ubrań. Po chwili leżałam na dywanie przykryta nimi. Wydawało mi się, że tony spadających ciuchów i mój upadek był głośny i ściągnie Ashley, ale nie. Gdybym nie była umówiona z Leo, ale to super brzmi, to pewnie bym się nie podnosiła. Usiadłam i podniosłam pierwszą lepszą rzecz.
- O to jest ładne.
Tym właśnie sposobem skompletowałam sobie strój.


Poszłam do łazienki. Umyłam twarz i zrobiłam makijaż na nowo, bo tamten niestety zaczął się rozmazywać. Tak, sam. Rozczesałam włosy i zaplotłam w kłosa, po czym nałożyłam wianek. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się na efekt końcowy. Wzięłam jeszcze tylko najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam po schodach.
- Już masz mnie z głowy. - krzyknęłam.
Moja siostra wyłoniła się z kuchni.
- Dziękuję. - przytuliła mnie. - Jakby co to dzwoń.
- Dobrze mamo. - odpowiedziałam z uśmiechem, którego miałam dzisiaj pod dostatkiem i wyszłam.
Szłam wolno w stronę domu Leo, a przynajmniej tak mi się zdawało. Idąc uświadomiłam sobie, że nie wiem gdzie mam iść. Usiadłam na ławce i wybrałam numer do chłopaka.
- Hej. - przywitał się
- Hej. Wiesz co? Właśnie uświadomiłam sobie, że wiem gdzie iść.
- Jak to? Do mnie.  - sprawiał wrażenie jakby nie żartował.
- Leo?
- Hm?
- Nie podałeś mi adresu. - powiedziałam najspokojniejszym głosem na jaki było mnie w tej chwili stać
- No tak! Poczekaj zaraz ci go wyślę.- zakończył
Rozciągnęłam się na ławce, a nogi schowałam pod nią. Poczułam, że kopnęłam coś miękkiego co w dodatku zawyło. Odskoczyłam. Zajrzałam pod ławkę i ujrzałam tam małego czarnego pieseczka. Wyciągnęłam ręce w jego stronę i delikatnie go podniosłam.
- Zgubiłeś się mały? - spytałam zwierzaka i pogłaskałam go na co on się do mnie przytulił.
Uśmiechnęłam się.
- Brakowało ci towarzystwa, tak?
Dostałam SMSa z adresem. Postanowiłam, że zabiorę małego ze sobą. Razem coś wymyślimy. Wzięłam psa na ręce i ruszyłam przed siebie. Okazało się, że brunet mieszka tylko dwie przecznice od miejsca gdzie znalazłam nowego przyjaciela. Ucieszyło mnie to bo pies mimo, że mały do najlżejszych nie należał. Teoretycznie mogłam go postawić na ziemię, ale bałabym się, że mi ucieknie, a trochę wątpię czy poradził by sobie na ulicy.
- Jesteśmy na miejscu. - poinformowałam zwierzaka.
Podeszłam do drzwi i zapukałam. Tym razem otworzył mi je Leondre. Pies skoczył na niego. Zakryłam usta dłonią. Brunet wyglądał na szczęśliwego. Chyba się znali.
- Jak go znalazłaś? - pytał głaskając psa i nie odrywając od niego wzroku.
- Przypadkowo. - odkryłam usta. - Chciałam cię prosić, żebyśmy razem poszukali jego właściciela.
Leo spojrzał na mnie z poważną miną.
- To nie będzie konieczne. - spojrzałam na niego pytająco na co on się uśmiechnął - Po prostu do niego pójdziemy! 
Poczekałam chwile aż chłopak założy buty. Ja stałam spokojnie za to pies, którego postanowiłam nazwać Łobuziak kręcił się wokół Leo. Wyszliśmy.
- To... Gdzie idziemy?
- Do domu Charlsa. - odpowiedział tonem jakby mówił coś pospolitego typu że na obiad ma pomidorową.
- Lenenhana?
- Tak, a co?
Spojrzałam na niego.
- Jesteś dzisiaj niekumaty.
- No tak. Ty jesteś Bambino. Przecież wiem. - objął mnie w tali.
To trochę dziwne. On się naprawdę zachowuje jak byśmy byli parą. Czy ja mu coś wyznałam? Może ktoś wysłał do niego SMSa i podpisał, że to ja. Ale... No nie to się kupy nie trzyma. Mag ogarnij się w końcu. Powinnam się cieszyć, że mój idol mnie polubił i zachowuje się jakby coś nas łączyło. A może on jest taki w stosunku do każdej fanki?

~Charlie~
Po zakończeniu rozmowy z Ash udałem się do łazienki, żeby się wykąpać. Lubię czuć się czysty, a już szczególnie stać pod prysznicem i oblewać się wodą. Tam mi się najlepiej myśli. Jak zawsze podczas mycia straciłem poczucie czasu. Szybko się ubrałem i wybiegłem z domu. Usiadłem za kierownicą i odpaliłem samochód. Dom blondynki nie jest wcale tak daleko, ale zanim znalazłem właściwą ulice i dom minęło dobre 15 minut.  Zajechałem na podjazd i wyszedłem z auta. Podszedłem do drzwi, przeczesałem ręką włosy i zapukałem.
- Hej. - otworzyła mi rozpromieniona dziewczyna.
- No cześć. - otworzyła mi szerzej drzwi
Zdjąłem buty i poszliśmy do jej pokoju. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to piękna niebieska wisząca na ścianie klasyczna gitara.
- Grasz? - spytałem i przejechałem delikatnie palcami po strunach.
- Coś tam umiem. - powiedziała unikając mnie wzrokiem
- To świetnie! - zdjąłem instrument - Zagrasz mi?
Dziewczyna nie była przekonana, więc zrobiłem słodkie oczka. Podziałało. Usiadła na łóżku. Chrząknęła i zaczęła grać utwór, którego wcześniej nie słyszałem. Po chwili dołączył śpiew. Ona ma tak piękny i czysty głos. Siedziałem naprzeciwko niej wpatrzony i zafascynowany piosenką. Kiedy skończyła zacząłem jej bić brawo.
- Co to za piosenka? Nigdy jej nie słyszałem.
- Bo to ja ją napisałam. - wkuła wzrok w podłogę.
- Dziewczyno ty masz talent!
- Przesadzasz. Po prostu miałam przypływ weny.
Usiadłem obok mojej gwiazdki i wziąłem od niej gitarę.
- Napiszmy coś razem.
Dziewczyna uśmiechnęła się i przysunęła się do mnie.

~Maggie~
Podeszliśmy do drzwi frontowych. Siedziałam jak na szpilkach. Za chwilę zobaczę Charliego Lenehan'a. Leo zapukał. Poczekaliśmy chwilę, ale nikt nie otwierał. 
- Może nikogo nie ma. - zawrócił
- Na pewno jest. - walnęłam pięściami w drzwi.
Leondre zaszedł mnie od tyłu i złapał za dłonie. Kiedy udało mu się je opanować przysunął się bliżej i zaczął kołysać trzymając ręce na moich biodrach. Oddałam się mu w całości jakkolwiek to brzmi.
- Choć. Wracamy do domu. - rozluźnił uścisk
- A co z psem? - odwróciłam się
- Zostanie u mnie. Charles go odbierze. - na to posmutniałam. - Nie smuć się. Osobiście dopilnuję, żebyś go poznała.
Wtuliłam się w niego. Tak, jednak zupełnie mi nie przeszkadza, że traktuje mnie jak swoją dziewczynę, ale i tak jestem ciekawa o co mu z tym chodziło.
- Dziękuję.
Odsunęliśmy się od siebie i poszliśmy w stronę furtki.
- Leo.
- Tak?
- Wczoraj... o co ci chodziło z tą "parą"?
- Poczekaj.
Chłopak zawrócił po psa, który stał cały czas pod drzwiami.
- Wrócimy tu. Wiem, że tęsknisz za panem, ale tu go nie ma. - podrapał malca po brodzie.
Gęba sama się śmieje widząc chłopaka robiącego duch face do psa.
- Przepraszam. Co mówiłaś? - spojrzał na mnie - No tak. Właściwie to nie miałem w tym, żadnego ukrytego zamiaru.
Zerknął na mnie. Widząc, że moja mina nie jest zadowolona z odpowiedzi ciągnął dalej.
- Przyszedłem do domu. Wracałem od ciebie. No i mój brat - Joey...
- Wiem jak twój brat ma na imię. To podstawy bycia Bambino.

~Leo~
- OK. - zaśmiał się - No i on wiedział, że wracam od ciebie i, że wczoraj z tobą pisałem. Mówiłem mu, że nie jesteśmy razem, ale on nie zwracał na to uwagi i ciągle upierał się przy swoim. No, a później zapytał czy ja bym chciał, żebyśmy byli parą, a ja...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Mamy kolejny rozdział mi się on bardzo podoba ciekawe czy wam też :) Ten wyszedł dość długi jak na mnie, ale nie każdy taki będzie. Następny będzie zdecydowanie krótszy, więc może trochę szybciej. Piszcie co się według was wydarzy między bohaterami. Kocham Was - Maggielenka