- Nie!
Odwróciłam się w jej stronę. Kobieta rozpaczliwie przeszukiwała torebkę powtarzając tylko:
- Nie. Nie. Nie. Nie.
- Co się stało? - spytałam
- Nie mam kluczy. Musiałam je wyjąć kiedy szukałam dowodu i... już nie schować. - zrobiła krótką przerwę - Jadę do szpitala. - rzuciła i pobiegła do samochodu.
- A ty nie masz kluczy? - spytał Leo
- Nie... Jakbym miała to przecież bym otworzyła, nie?
- Z tobą nigdy nic nie wiadomo. - uśmiechnął się pod nosem i za to dostał ode mnie kuksańca
Pomasował się w bolące miejsce po czym podniósł ręce do góry i zaczął się do mnie zbliżać wolnymi krokami. Zaczęłam uciekać w miarę moich możliwości. Najpierw skakałam na jednej nodze, potem lekko stąpałam na tej drugiej, a na końcu zaczęłam biec. Bolało jak diabli, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Bolące kostka to jedno, a nieobliczalny Leondre to drugie. Odwróciłam się jeszcze tylko, żeby sprawdzić czy nadal mam po co biec kiedy ktoś zaszedł mi drogę i objął hamując moje ruchy.
- Ładnie to tak uciekać od swojego chłopaka? - zaśmiałam się.
Brunet zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Czułam jego oddech, perfumy, które swoją drogą są świetne, nasze usta dzieliły milimetry. Brunet je złączył. Zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki. Devries złapał mnie w biodrach i podniósł nie przerywając. Kiedy nasze twarze były już na tej samej wysokości oplotłam w okół jego nogi.
Przytuliłam się do niego nadal będąc na jego rękach. Chłopak odwrócił się i ruszył przed siebie. Kiedy doszliśmy, tak MY doszliśmy pod dom zaszłam z niego i usiadłam na wycieraczce. Brunet poszedł w moje ślady. Zdawało mi się, że na czymś siedzę. Podniosłam się i sięgnęłam do kieszeni, a z niej wyciągnęłam... klucze.
- Leo... - pomachałam przedmiotem, żeby wydał z siebie dźwięk.
Mój Lew widząc to podskoczył z radości i wyrwał mi je z ręki.
- Słońce wiesz, że ja mam skręconą kostkę, a nie nadgarstek, tak?
- No tak.
Otworzył drzwi zamaszystym ruchem i pomógł mi przez nie przejść. Potem rzucił mnie na kanapę, a sam pobiegł w głąb korytarza. Wrócił po jakiś dwóch minutach.
- O co ci chodziło? - spytałam. Moja ciekawość wzięła górę
- Ale z czym?
- No wyrwałeś mi klucz, rzuciłeś na kanapę, a potem uciekłeś.
Leondre się zaśmiał.
- Musiałem do łazienki!
Na jego słowa wybuchłam śmiechem. Kiedy się uspokoiliśmy Leo zadał pytanie, którego się zupełnie nie spodziewałam:
- Co robimy?
- Leo jaki ty oryginalny jesteś! - ponownie wybuchł śmiechem
Zdecydowaliśmy się na dokończenie filmu.
~Ashley~ (wcześniej)
Usiadłam na łóżku i wykonałam telefon do siostry.
Po zakończeniu rozmowy wszystko było dla mnie jasne. Zdążyłam tylko położyć telefon na kolanach, a Charlie zaczął mnie o wszystko wypytywać.
- I co w końcu? Stało się coś poważnego?
- Charlie! - przerwałam mu.
Jedno słowo, a zaczął się zachowywać jakbym mu dała kocimiętkę. Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam mu wszystko czego się dowiedziałam.
- No więc... Moja siostra jest w szpitalu, bo zrobiła sobie coś z kostką. Nie mówiła co jej dokładnie jest, bo pewnie sama tego nie wie.
- Czyli nigdzie nie jedziemy? - zdaje mi się czy on się tym zmartwił?
- Nie. Z resztą w tym szpitalu mógł być L... - kurde. Jeszcze chwila i bym powiedziała 'Leo', a to zaprzepaściłoby możliwość na niespodziankę. Pomyślałam chwilkę i wypaliłam - Lekarz! - Lekarz? Serio? Nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego?
- Lekarz? - spytał z niedowierzaniem blondyn
- No... tak. - teraz masz okazję się wykazać. Nie zmarnuj tego. - Wiesz od dziecka boję się lekarzy. - wzięłam głęboki oddech i zaczęłam - Mam młodszą siostrę o czym już wiesz. Tuż przed jej narodzinami mama pojechała do szpitala i czekała tam na jej przyjście na świat. Miałam wtedy z dwa latka, a mimo to pamiętam ten dzień doskonale. Byłam z tatą w domu. Bawiłam się na dywanie lalkami, a tata czytał gazetę. To było jeszcze przed tym kiedy zaczął pić. Nagle do taty zadzwonił telefon. Chwilę z kimś rozmawiał a na jego twarzy malował się coraz większy uśmiech. Pojechaliśmy do szpitala. Nie do końca wiedziałam co się dzieje. Podeszliśmy do recepcji, a kiedy tata już wiedział w jakiej sali leży mama wziął mnie na ręce i pobiegł przed siebie. Tuż przed wejściem do pomieszczenia postawił mnie na ziemi i otworzył delikatnie drzwi. Mama właśnie rodziła, a to oznacza dużo krwi. Stał przy niej lekarz odbierający poród. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia odwrócił się w naszą stronę. Miał rękawiczki całe czerwone od krwi, fartuch miejscami pobrudzony tą samą cieczą, a na dodatek maskę. Widziałam tylko jego oczy. Sama nie wiem czy się wtedy do mnie uśmiechał czy co robił, ale strasznie się go przestraszyłam. Odwróciłam się i wybiegłam. Nikt tego nie zauważył. Każdy był skupiony na mamie. Biegłam przed siebie płacząc i drąc się na całe gardło. Podeszła do mnie pielęgniarka i spytała co się stało. Opowiedziałam jej o zaistniałej sytuacji. Kobieta coś tam sprawdziła na komputerze, a potem wzięła mnie na ręce i zaprowadziła do tej samej sali. Opierałam się. Trzymałam się futryny i za żadne skarby tam nie weszłam. Kobieta po jakimś czasie dała sobie spokój. Zawołała tylko tatę, żebym nie siedziała sama. - spojrzałam na chłopaka. Był poruszony moją historią. Moją historią wyssaną z palca!
- I jak to się skończyło? - zapytał
- Skończyło się na tym, że przenieśli mamę do innej sali. - uśmiechnęłam się dając mu znak, że jest OK, ale on nie odwzajemnił tego gestu. Kurde! Ja go okłamałam! Przeze mnie jest smutny! Jest smutny z powodu czegoś co się nawet nie zdarzyło, ale... ja musiałam. Nie mogłam dopuścić do tego, żeby tajemnica wyszła na jaw. Jakby sie dowiedział, że z moją siostrą w szpitalu jest Leo to nie ma bata, żeby się nie domyślił, że jesteśmy siostrami. Czemu nie powiedziałam po prostu, że boję się lekarzy bo mają strzykawki czy coś w ten deseń? Jestem idiotką! Głupią idiotką!
~Charlie~
Historia Ashley mnie poruszyła. Sam nie wiem do końca czemu. Może dlatego, że sam kiedyś przeżyłem coś podobnego? Dziewczyna próbowała mi pokazać, że już jest dobrze, ale powróciły wspomnienia. Zastanawiałem się czy jej o tym nie opowiedzieć. W końcu ona się ze mną swoją historią podzieliła... Otworzyłam usta, kiedy dziewczyna mnie uprzedziła.
- Charlie zmieńmy temat.
- No dobrze.
Może to i lepiej. Nie dołujmy się takimi historiami. Blondynka rozejrzała się po pokoju. Coś przykuło jej uwagę. Podniosła się z łóżka i podeszła go biurka przy którym stała gitara. Wzięła ją do ręki.
- Pamiętasz? - spytała z uśmiechem
- Nie. - odpowiedziałam na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Ashley usiadła ponownie na łóżku. Przysunąłem się do niej, a ona zaczęła nastrajać instrument.
Po pięciu minutach pisaliśmy następną zwrotkę naszej piosenki.
~Maggie~
Skończyliśmy nas film. Leo uznał, że będzie się już zbierał. Jasne, że chciałam, żeby ze mną został, ale był nieułomny. Wyłączył laptopa, otulił mnie kocem i pocałował mnie z miłością w czoło.
- Odpocznij. - pogłaskał mnie po ramieniu i ruszył w stronę drzwi.
- Leo. - odwrócił się do mnie - Dziękuję ci.
- Nie masz za co.
- Mam. - podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Jesteś moim sensem życia. Nie miałem wyjścia. - posłałam mu szczery uśmiech wdzięczności, a on mi buziaka.
- Do jutra księżniczko.
- Do jutra Lewku.
Brunet zamknął za sobą drzwi, a ja się ponownie się położyłam. Zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym dniem i o tym jakiego cudownego mam chłopaka. Niestety długo to nie trwało, bo po chwili odpłynęłam do krainy Maggielandia.
~Charlie~
Śpiewaliśmy naszą piosenkę, kiedy odwróciłem głowę w jej stronę. Los tak chciał, że ona zrobiła to w tym samym momencie. Przestaliśmy śpiewać, a nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Zamknąłem oczy. Już miałem ją pocałować, ale nie dotknąłem jej ust, a ręki. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
- Charlie, ja nie mogę. Przepraszam. Przepraszam za wszystko! - powiedziała i wybiegła z domu.
Gwałtownie wstałem, ale po chwili usiadłem. Nie goniłem jej. Rzuciłem się na łóżku, a w głowie krążyły mi tylko jej słowa: 'Przepraszam za wszystko.' Co to miało znaczyć? Za co ona mnie przeprasza? Jedno wiem na pewno. Jestem skończonym idiotą, który sobie coś wymyślił, który zamiast zbliżyć dziewczynę do siebie ją odsuwa. Ale... wcześniej mnie całowała. Czemu teraz nie chce? Co ja sobie wyobrażałem? Wszystko przeze mnie. Jestem dupkiem! Niczym więcej.
~Ashley~
Wybiegłam z domu blondyna i zalałam się łzami. Co ja zrobiłam? Okłamałam go, całowałam dając nadzieję, że coś może między nami zaistnieć. Jestem głupia. Nagle zatrzymałam się. Podniosłam głowę i ujrzałam...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Podoba się wam rozdział? Mi tak sobie. Jest taki... nudny. No nie wiem. Początek na pewno do najlepszych nie należał, ale końcówka chyba OK. Napiszcie co o tym myślicie.
A właśnie. W niedziele mamy Wielkanoc, więc chciałbym wam życzyć smacznego jajka, miło spędzonego czasu, mokrego dyngusa i żeby ten czas spędzony w gronie rodzinnym był niezapomniany.
Pamiętajcie, że was kocham jak swoje dzieci (xD) i dziękuje za każdy choć najmniejszy komentarz po postem. Jesteście dla mnie motywacją. Nie tylko jeśli chodzi o pisanie.
KOCHAM WAS ~ Maggielenka