piątek, 25 marca 2016

Rozdział 19 " Jeśli jeśli nie możesz wygrać, to zrób wszystko, żeby nie przegrać - Johan Cruijff"

Dojechaliśmy do domu. Stanęliśmy pod drzwiami i usłyszałam tylko krzyk mamy:
- Nie!


Odwróciłam się w jej stronę. Kobieta rozpaczliwie przeszukiwała torebkę powtarzając tylko:
- Nie. Nie. Nie. Nie.
- Co się stało? - spytałam 
- Nie mam kluczy. Musiałam je wyjąć kiedy szukałam dowodu i... już nie schować. - zrobiła krótką przerwę - Jadę do szpitala. - rzuciła i pobiegła do samochodu.
- A ty nie masz kluczy? - spytał Leo
- Nie... Jakbym miała to przecież bym otworzyła, nie?
- Z tobą nigdy nic nie wiadomo. - uśmiechnął się pod nosem i za to dostał ode mnie kuksańca
Pomasował się w bolące miejsce po czym podniósł ręce do góry i zaczął się do mnie zbliżać wolnymi krokami. Zaczęłam uciekać w miarę moich możliwości. Najpierw skakałam na jednej nodze, potem lekko stąpałam na tej drugiej, a na końcu zaczęłam biec. Bolało jak diabli, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Bolące kostka to jedno, a nieobliczalny Leondre to drugie. Odwróciłam się jeszcze tylko, żeby sprawdzić czy nadal mam po co biec kiedy ktoś zaszedł mi drogę i objął hamując moje ruchy. 
- Ładnie to tak uciekać od swojego chłopaka? - zaśmiałam się.
Brunet zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Czułam jego oddech, perfumy, które swoją drogą są świetne, nasze usta dzieliły milimetry. Brunet je złączył. Zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki. Devries złapał mnie w biodrach i podniósł nie przerywając. Kiedy nasze twarze były już na tej samej wysokości oplotłam w okół jego nogi.


Odsunęliśmy się po jakimś czasie z powodu braku powietrza. Nie wiem ile to trwało, ale miałam wrażenie jakby to była wieczność. Wszystko nagle ustało. Ptaki ucichły, wiatr przestał wiać, ludzie nie dawali żadnego znaku życia. Innymi słowy świat poza nim przestał istnieć. Liczył się tylko on i ja. Tylko ja i on. Po prostu my. To co wtedy czułam... tego się nie da opisać jednym ani dwoma słowami, ale na pewno było to bezpieczeństwo, to, że on ze mną będzie na dobre i na złe, w chorobie i zdrowiu, w słońce i w deszcz, w dzień i noc, w szczęściu  i w nieszczęściu...
Przytuliłam się do niego nadal będąc na jego rękach. Chłopak odwrócił się i ruszył przed siebie. Kiedy doszliśmy, tak MY doszliśmy pod dom zaszłam z niego i usiadłam na wycieraczce. Brunet poszedł w moje ślady. Zdawało mi się, że na czymś siedzę. Podniosłam się i sięgnęłam do kieszeni, a z niej wyciągnęłam... klucze.
- Leo... - pomachałam przedmiotem, żeby wydał z siebie dźwięk.
Mój Lew widząc to podskoczył z radości i wyrwał mi je z ręki.
- Słońce wiesz, że ja mam skręconą kostkę, a nie nadgarstek, tak?
- No tak.
Otworzył drzwi zamaszystym ruchem i pomógł mi przez nie przejść. Potem rzucił mnie na kanapę, a sam pobiegł w głąb korytarza. Wrócił po jakiś dwóch minutach.
- O co ci chodziło? - spytałam. Moja ciekawość wzięła górę
- Ale z czym?
- No wyrwałeś mi klucz, rzuciłeś na kanapę, a potem uciekłeś.
Leondre się zaśmiał.
- Musiałem do łazienki!
Na jego słowa wybuchłam śmiechem. Kiedy się uspokoiliśmy Leo zadał pytanie, którego się zupełnie nie spodziewałam:
- Co robimy?
- Leo jaki ty oryginalny jesteś! - ponownie wybuchł śmiechem
Zdecydowaliśmy się na dokończenie filmu.

~Ashley~ (wcześniej)
Usiadłam na łóżku i wykonałam telefon do siostry.

Po zakończeniu rozmowy wszystko było dla mnie jasne. Zdążyłam tylko położyć telefon na kolanach, a Charlie zaczął mnie o wszystko wypytywać.
- I co w końcu? Stało się coś poważnego?
- Charlie! - przerwałam mu.
Jedno słowo, a zaczął się zachowywać jakbym mu dała kocimiętkę. Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam mu wszystko czego się dowiedziałam.
- No więc... Moja siostra jest w szpitalu, bo zrobiła sobie coś z kostką. Nie mówiła co jej dokładnie jest, bo pewnie sama tego nie wie.
- Czyli nigdzie nie jedziemy? - zdaje mi się czy on się tym zmartwił?
- Nie. Z resztą w tym szpitalu mógł być L... - kurde. Jeszcze chwila i bym powiedziała 'Leo', a to zaprzepaściłoby możliwość na niespodziankę. Pomyślałam chwilkę i wypaliłam - Lekarz! - Lekarz? Serio? Nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego?
- Lekarz? - spytał z niedowierzaniem blondyn
- No... tak. - teraz masz okazję się wykazać. Nie zmarnuj tego. - Wiesz od dziecka boję się lekarzy. - wzięłam głęboki oddech i zaczęłam - Mam młodszą siostrę o czym już wiesz. Tuż przed jej narodzinami mama pojechała do szpitala i czekała tam na jej przyjście na świat. Miałam wtedy z dwa latka, a mimo to pamiętam ten dzień doskonale. Byłam z tatą w domu. Bawiłam się na dywanie lalkami, a tata czytał gazetę. To było jeszcze przed tym kiedy zaczął pić. Nagle do taty zadzwonił telefon. Chwilę z kimś rozmawiał a na jego twarzy malował się coraz większy uśmiech. Pojechaliśmy do szpitala. Nie do końca wiedziałam co się dzieje. Podeszliśmy do recepcji, a kiedy tata już wiedział w jakiej sali leży mama wziął mnie na ręce i pobiegł przed siebie. Tuż przed wejściem do pomieszczenia postawił mnie na ziemi i otworzył delikatnie drzwi. Mama właśnie rodziła, a to oznacza dużo krwi. Stał przy niej lekarz odbierający poród. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia odwrócił się w naszą stronę. Miał rękawiczki całe czerwone od krwi, fartuch miejscami pobrudzony tą samą cieczą, a na dodatek maskę. Widziałam tylko jego oczy. Sama nie wiem czy się wtedy do mnie uśmiechał czy co robił, ale strasznie się go przestraszyłam. Odwróciłam się i wybiegłam. Nikt tego nie zauważył. Każdy był skupiony na mamie. Biegłam przed siebie płacząc i drąc się na całe gardło.  Podeszła do mnie pielęgniarka i spytała co się stało. Opowiedziałam jej o zaistniałej sytuacji. Kobieta coś tam sprawdziła na komputerze, a potem wzięła mnie na ręce i zaprowadziła do tej samej sali. Opierałam się. Trzymałam się futryny i za żadne skarby tam nie weszłam. Kobieta po jakimś czasie dała sobie spokój. Zawołała tylko tatę, żebym nie siedziała sama. - spojrzałam na chłopaka. Był poruszony moją historią. Moją historią wyssaną z palca!
- I jak to się skończyło? - zapytał
- Skończyło się na tym, że przenieśli mamę do innej sali. - uśmiechnęłam się dając mu znak, że jest OK, ale on nie odwzajemnił tego gestu. Kurde! Ja go okłamałam! Przeze mnie jest smutny! Jest smutny z powodu czegoś co się nawet nie zdarzyło, ale... ja musiałam. Nie mogłam dopuścić do tego, żeby tajemnica wyszła na jaw. Jakby sie dowiedział, że z moją siostrą w szpitalu jest Leo to nie ma bata, żeby się nie domyślił, że jesteśmy siostrami. Czemu nie powiedziałam po prostu, że boję się lekarzy bo mają strzykawki czy coś w ten deseń? Jestem idiotką! Głupią idiotką!

~Charlie~
Historia Ashley mnie poruszyła. Sam nie wiem do końca czemu. Może dlatego, że sam kiedyś przeżyłem coś podobnego? Dziewczyna próbowała mi pokazać, że już jest dobrze, ale powróciły wspomnienia. Zastanawiałem się czy jej o tym nie opowiedzieć. W końcu ona się ze mną swoją historią podzieliła... Otworzyłam usta, kiedy dziewczyna mnie uprzedziła.
- Charlie zmieńmy temat.
- No dobrze.
Może to i lepiej. Nie dołujmy się takimi historiami. Blondynka rozejrzała się po pokoju. Coś przykuło jej uwagę. Podniosła się z łóżka i podeszła go biurka przy którym stała gitara. Wzięła ją do ręki.
- Pamiętasz? - spytała z uśmiechem
- Nie. - odpowiedziałam na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Ashley usiadła ponownie na łóżku. Przysunąłem się do niej, a ona zaczęła nastrajać instrument.
Po pięciu minutach pisaliśmy następną zwrotkę naszej piosenki.

~Maggie~
Skończyliśmy nas film. Leo uznał, że będzie się już zbierał. Jasne, że chciałam, żeby ze mną został, ale był nieułomny. Wyłączył laptopa, otulił mnie kocem i pocałował mnie z miłością w czoło.
- Odpocznij. - pogłaskał mnie po ramieniu i ruszył w stronę drzwi.
- Leo. - odwrócił się do mnie - Dziękuję ci.
- Nie masz za co.
- Mam. - podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Jesteś moim sensem życia. Nie miałem wyjścia. - posłałam mu szczery uśmiech wdzięczności, a on mi buziaka.
- Do jutra księżniczko.
- Do jutra Lewku.
Brunet zamknął za sobą drzwi, a ja się ponownie się położyłam. Zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym dniem i o tym jakiego cudownego mam chłopaka. Niestety długo to nie trwało, bo po chwili odpłynęłam do krainy Maggielandia.  

~Charlie~
Śpiewaliśmy naszą piosenkę, kiedy odwróciłem głowę w jej stronę. Los tak chciał, że ona zrobiła to w tym samym momencie. Przestaliśmy śpiewać, a nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Zamknąłem oczy. Już miałem ją pocałować, ale nie dotknąłem jej ust, a ręki. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią.
- Charlie, ja nie mogę. Przepraszam. Przepraszam za wszystko! - powiedziała i wybiegła z domu.
Gwałtownie wstałem, ale po chwili usiadłem. Nie goniłem jej. Rzuciłem się na łóżku, a w głowie krążyły mi tylko jej słowa: 'Przepraszam za wszystko.' Co to miało znaczyć? Za co ona mnie przeprasza? Jedno wiem na pewno. Jestem skończonym idiotą, który sobie coś wymyślił, który zamiast zbliżyć dziewczynę do siebie ją odsuwa. Ale... wcześniej mnie całowała. Czemu teraz nie chce? Co ja sobie wyobrażałem? Wszystko przeze mnie. Jestem dupkiem! Niczym więcej.

~Ashley~
Wybiegłam z domu blondyna i zalałam się łzami. Co ja zrobiłam? Okłamałam go, całowałam dając nadzieję, że coś może między nami zaistnieć. Jestem głupia. Nagle zatrzymałam się. Podniosłam głowę i ujrzałam...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!  Podoba się wam rozdział? Mi tak sobie. Jest taki... nudny. No nie wiem. Początek na pewno do najlepszych nie należał, ale końcówka chyba OK. Napiszcie co o tym myślicie.
A właśnie. W niedziele mamy Wielkanoc, więc chciałbym wam życzyć smacznego jajka, miło spędzonego czasu, mokrego dyngusa i żeby ten czas spędzony w gronie rodzinnym był niezapomniany.
Pamiętajcie, że was kocham jak swoje dzieci (xD) i dziękuje za każdy choć najmniejszy komentarz po postem. Jesteście dla mnie motywacją. Nie tylko jeśli chodzi o pisanie.
KOCHAM WAS ~ Maggielenka

sobota, 19 marca 2016

18 " - Kubusiu jak sie pisze MIŁOŚĆ? - Prosiaczku, MIŁOŚĆ się nie pisze, MIŁOŚĆ się czuje."

Ten rozdział jest dla wszystkich, którzy czytają moje 'wypociny'. Dziękuje wam! <3

- Jak sobie życzysz. - odpowiedziałem na co ona się zaśmiała


~Maggie~
Leondre cały czas niósł mnie na rękach. Niejednokrotnie mówiłam mu żeby mnie postawił, ale się na to nie zgadzał. Czasem mnie naprawdę denerwuje. Nie chcę być taką dziewczyną z lat 60, która musiała we wszystkim polegać mężczyźnie. Mamy 21 wiek, a jestem silną i niezależną kobietą!
Wyrwałam się na chwile z jego objęć i stanęłam na ziemi. Zrobiłam pierwszy niepewny krok. Po nim drugi i trze... Nie trzeciego nie zrobiłam, bo znowu znalazłam się na rękach Leo. 
- Ej! Sama też bym dała radę. - silna, niezależna kobieta, pamiętaj
- Wiem, że byś dała, ale nie musisz, bo ja tu jestem. - skrzyżowałam ręce udając obrażoną - Nie mogę patrzeć jak się męczysz. - dokończył swoją wypowiedz, a tym samym ugasił moją złość 
Odwróciłam się w jego stronę i dałam mu buziak w policzek. Brunet od razu się rozpromienił. Doszliśmy do domu. Wyjęłam klucze z kieszeni i otworzyłam drzwi. 
- Dzień dobry! - Leo wydarł się na cały dom. Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Nikogo nie ma. - odpowiedziałam ciut zła, że przed chwilą wydarł i się do ucha
Chłopak upewnił się rozglądając po pokoju po czym posadził mnie na kanapie. Pobiegł do kuchni i zanim się obejrzałam wrócił z woreczkiem pełnym lodu. Przyłożył mi go do stopy na co zasyczałam, a on szybko cofnął rękę. Wzięłam od niego lód i SAMA (niezależna kobieta) przyłożyłam do kostki. Mój Lew poderwał się z kanapy.
- Zaraz wracam! - rzucił i wybiegł z domu
Boje się nawet pomyśleć co on wymyślił. Długo jednak nie musiałam czekać. Leo wrócił z gałęzią! Dobra przesadziłam. Z patykiem. Złamał go na pół. Już chciałam zapytać co ma zamiar z tym zrobić kiedy on znowu uciekł. Wrócił z bandażem. Usiadł obok mnie i przyłożył kawałek drewna do mojej kostki po czym zaczął owijać ją bandażem. Czy to nie jest najlepszy chłopak na świecie?
- Voila! - krzyknął kiedy zakończył dzieło
- Wow! - nie ukrywałam mojego zdumienia - Leo...
- Hmm?
- Kto jest najlepszym chłopakiem na świecie?
- No nie wiem. Charlie? - rozumiem, czyli się bawimy się. 
Pokręciłam przecząco głowa, a on ciągnął dalej.
- Jack? 
- Zgaduj dalej.
- Hmm... Już wiem! - brawo mistrzu - Joey! - a jednak nie
- Ty idioto! - krzyknęłam i rzuciłem się na niego
Devries może nie jest za bardzo... Inteligentny, ale ma refleks. Złapał mnie za nadgarstki blokując moje ruchy i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Kiedy się od siebie odsunęliśmy zapytał:
- Nadal jestem idiotą?
- Nie jesteś zwykłym idiotą. - uśmiechnął się - Jesteś świetnie całującym idiotą! - udał obrażonego i wstał
Poszedł na górę. Ja niestety nie mogłam. Na szczęście po chwili wrócił z laptopem pod pachą.
- Za karę będziemy oglądać film!
- O nie! Tylko nie to! - zaczęłam "skomleć"
- I to ja go wybiorę.
- Za jakie grzechy? - pytałam gestykulując rękoma
Brunet parsknął śmiechem po czym włączył komputer. Szukanie nie zajęło mu dużo czasu. Wybrał film pt.: Turysta. Nie opierałam się bo w końcu Johnny Deep jest moim ulubionym aktorem. Leo oparł się o kanapę, a rękę położył na jej oparciu. Wtuliłam się w niego i złapałam za rękę.

~*~

Usłyszeliśmy przekręcany klucz. Po chwili do domu weszła moja mama z uśmiechem na twarzy, który znikł gdy tylko zobaczyła moją kostkę. Łagodnie mówiąc wpadła w histerię.
- Matko kochana! Dziecko co ci się stało?!
- Ja...
- Kiedy ci się to przytrafiło? Boli cie? Byliście z tym u lekarza? Widział to? Nie? To na co czekacie? - zasypywała nas pytaniami. Jestem pewna, że mogła by tak ciągnąć dalej, ale jej nie pozwoliłam.
- Mamo spokojnie to nic takiego.
Nie wiem jakim cudem moje słowa ją uspokoiły, ale tak było. Usiadła obok mnie lekko dotykając mojej nogi, a przy tym opatrunku.
- Leo? - spytała rodzicielka
- Tak? - odpowiedział niepewnie mój Lew
- Ty to zrobiłeś? - spytała wskazując na bandaż
Chłopak pokiwał głową.
- A kto jak nie on? - spytałam retorycznie
- Jesteś takim Pomysłowym Dobromilem! - zsumowała moja mama
- Kim? - logiczne, że brunet tego nie wiedział o kogo chodzi. W końcu mieszka w Walii i nie ogląda polskich bajek.
- To taka postać z polskiej bajki. - uśmiechnął się
Rodzicielka podniosła się z kanapy.
- Nie ma wyjścia. Jedziemy do szpitala! - serio mamo?
- Ale po co? Nic mi nie jest.
- Maggie, jedziemy. - i ty Leo przeciwko mnie?
Chłopak nie czekał na moją reakcję tylko złapał mnie 'na pannę młodą' i podniósł. Stawiałam mu opór, ale to i tak nie miało sensu, bo chcąc nie chcąc jest ode mnie silniejszy. Mama otworzyła mu drzwi. To jest spisek! Rodzicielka zabrała moją kurtkę, torebkę i buty, bo chłopak wyniósł mnie  Kiedy przekroczyliśmy próg Leo rozluźnił uścisk. Teraz! Teraz! Teraz! 'Wyrwałam' od niego nogi i stanęłam na chodniku. Tak naprawdę to nie mam nic do tego, że jadę do szpitala tylko lubię się z nim tak bawić. Jaka była reakcja mojej mamy?
- Masz białe skarpetki! Zaraz będą szare! - krzyknęła z paniką po czym zaczęła się z nas śmiać
Pobiegłam po trawie okrążając bruneta i już miałam otworzyć drzwi i wpaść do domu, ale chłopak złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Potem odwrócił i zarzucił na plecy. Rodzicielka otworzyła mu tym razem samochodowe drzwi, a on włożył mnie do środka, usiadł obok i zapiął pasy każdego z nas. Kiedy już zakończył operację złapałam go za rękę i dałam buziaka w policzek.

~*~

Podjechaliśmy pod szpital. Wysiadłam z pojazdu, a przede mną już stał Lew. Wyciągnął do mnie ręce, ale tym razem mu na to nie pozwoliłam.
- Tym razem sama dojdę. - odsunęłam jego rękę i zrobiłam krok.
Widziałam w jego oczach szczerą chęć pomocy, ale nie chce być jak małe dziecko, które trzeba prowadzić za rączkę i pilnować, żeby się nie przewróciło. Szedł obok mnie. W końcu sama już nie dawałam rady, więc położyłam rękę na jego ramieniu, a on swoją na moim biodrze starając się lekko mnie unosić. Po chwili doszliśmy do recepcji. Oboje otworzyliśmy usta, ale moja mama nas uprzedziła.
- Dzień dobry.
- Dzie... - ona nawet recepcjonistce przerywa
- Moja córka kuśtyka. Nie wiem może coś sobie złamała albo skręciła. Ja...
- Proszę podać imię dziecka. - kobieta nie była jej dłużna
- Maggie Cowell.
- Mhm dobrze. - zapisała coś w komputerze - Proszę kierować się pod salę numer 89. Lekarz powinien przyjąć państwa za jakieś 5 minut.
- Dobrze. Dziękuję. - rzuciła moja mama
Odwróciłam się i zaczęłam iść. To sprawiało mi coraz większy ból. Już miałam zwrócić się do Leo i pozwolić mu mnie tam zanieść kiedy wyprzedził mnie, stanął do mnie plecami i zarzucił mnie na swoje. A wszystko zrobił tak szybko, że zanim się obejrzałam jechałam na lwie.


Doszliśmy pod salę i usiedliśmy na krzesełkach.

~Ashley~
Oglądaliśmy Ted'a kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Zrzuciłam go z łóżka i starałam się nie zwracać na niego uwagi. Serio mam już go dość.
- Nie odbierzesz? - dzięki Charlie
- Ehh... no dobra.
Podniosłam się i wolnym krokiem udałam się po uprzednio rzuconą rzecz. Podniosłam ją i spojrzałam na wyświetlacz 'Mamuś'. Odebrałam i usłyszałam głos rodzicielki.
- Mamo, co się stało?
- Maggie... miała taki jakby wypadek...
- Wypadek?!
- To znaczy nie wypadek a upadek...
- Jaki upadek?! Ale coś jej jest? - zaczęłam się martwić o siostrę
- Na razie nie wiadomo.
- Ale jest przytomna? Żyje?
- Tak. - właśnie mi się coś przypomniało. Mama... ona nie powie mi jak jest naprawdę tylko jak ona myśli, że jest.
- OK mamo. Zaraz będę. - spławiłam ją, żeby zadzwonić do Mag i dowiedzieć jak jest NAPRAWDĘ.
Odwróciłam się i zobaczyłam Charliego ze zmartwioną miną. No tak mogło to zabrzmieć poważnie.
- Co się stało? Jedziemy gdzieś?
- Nie na razie nie. - zdziwił się, więc mu wszystko wytłumaczyłam - Dzwoniła moja mama. Mówiła, że moja siostra jest w szpitalu.
- W szpitalu?!
- Tak, ale... Mama zawsze wyolbrzymia tego typu sprawy. Zadzwonię do Mag i dowiem się jak jest.
Blondyn pokiwał głową. Usiadłam na łóżku i wykonałam telefon do siostry.

~Maggie~
Mama odeszła na bok i zadzwoniła do kogoś. Chwilę z nim rozmawiała po czym wróciła do nas.
- Gdzie dzwoniłaś? - spytałam
- Do Ashley.
- Do Ashley?! - byłam MEGA wkurzona. Po pierwsze mama na 100% przesadziła z moim stanem zdrowia, bo tak jest zawsze. No jednym słowem jest troszkę nadopiekuńcza i zwykle wszystko wyolbrzymia, ale ważniejsze jest to, że jeśli Ash tu przyjdzie to nasza tajemnica już nie będzie tajemnicą.
- Tak. Mówiła, że zaraz tu będzie. - mało brakowało a bym wybuchła. Na szczęście mój telefon zawibrował, a na wyświetlaczu zobaczyłam 'Siostruś <3' Uff... Może mama nie zawaliła sprawy.
- Halo? - zaczęłam
- Wszystko OK czy mama znowu przesadziła? - czyli się domyśła
- Zdecydowanie to drugie. - zaśmiałyśmy się
- Ale co ci w ogóle jest?
- Właściwie to nic. Mam tylko coś z kostką, ale to nic poważnego.
- Tak?
- Nie musisz przyjeżdżać.
- OK.
- Dobra to bye.
- Beyos.
Lekarz otworzył drzwi i zaprosił nas do środka. Leo od razu mnie podniósł, a kiedy byliśmy w sali położył na szpitalnym łóżku.
- No więc co ci jest panienko? - spytał
- Wydaje mi się, że skręciłam kostkę, ale szczerze to sama nie wiem.
- No dobrze to zobaczmy co się stało. - mężczyzna podszedł do mnie i powoli zaczął odwijać opatrunek. - Ciekawe...
- To coś poważnego? - mama włączyła się do rozmowy
- Nie ja nie o tym. Ciekawy opatrunek. Kto go zrobił?
- To mój chłopak- spojrzałam na bruneta, który uniósł kąciki ust.
- Masz bardzo zdolnego chłopaka.
- Wiem o tym. - uśmiechnęłam się do niego
Lekarz pokręcił trochę moją stopą, zrobił jej prześwietlenie, które trwało krócej niż myślałam i po jakiś 15 minutach wiedział co mi jest.
- Twoja kostka jest skręcona. Założymy ci opatrunek i po jakimś tygodniu, dwóch powinno być OK.
Na twarzy rodzicielki pojawił się uśmiech na mojej... też, ale mniejszy. W końcu 2 tygodnie z unieruchomioną kostką to nie było moje marzenie. No, ale cóż. Życie nie składa się tylko z przyjemnych sytuacji.
Doktor odwrócił się w stronę bruneta.
- Miałeś świetny pomysł z tym patykiem. Dzięki niemu nie doszło do niczego poważniejszego oprócz skręcenia. Mało brakowało, a noga mogła być złamana.
Leo się lekko zarumienił. Aww jaki on słodki.
- Dobrze no to chyba tyle. Zgłoście się za jakiś czas na kontrolę.
- Dziękuję. - odpowiedziałam
Brunet do mnie podszedł i zarzucił na plecy.


Z początku dałam się jak opętana nie zważając, że jestem w szpitalu. Devries wybiegł z budynku. Po chwili mama do nas doszła i ruszyliśmy. Dojechaliśmy do domu. Stanęliśmy pod drzwiami i usłyszałam tylko krzyk mamy:
- Nie!



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej kochani!
Na początku chciałabym wam podziękować za tyle miłych komentarzy pod ostatnim postem.
Jesteście kochani <3
Rozdział jest dłuższy! :D Piszcie co myślicie o końcówce i w ogóle.
Jestem MEGA podjarana, bo wczoraj byłam na YSoT!
Dobra kończę.
Kocham was ~ Maggielenka
KOMENTUJCIE :**

czwartek, 17 marca 2016

Ważne info!

Cześć kochani!
Mam dla was (chyba) smutną wiadomość. Ostatnio mam strasznie dużo rzeczy do zrobienia. Wszystko się kumuluje. Szkoła, życie prywatne itp.: Jednym słowem nie wyrabiam się z tym! 
Ani z pisaniem, ani z czytaniem innych ff. Mam nadzieję, że to się niedługo zmieni.
Podczas tej przerwy świątecznej postaram się napisać coś na zapas, ale nie wiem czy się uda. Trzymajcie kciuki! 
Nie wiem też kiedy pojawi się next. Mam nadzieję, że w sobotę, ale to nie jest pewne. Bardzo was przepraszam. 
Pamiętajcie, że was kocham i dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy! 
Dziękuję za przeczytanie tej krótkiej notki i przepraszam, że to nie jest rozdział )':
KOMENTUJCIE BO NIE MA BARDZIEJ MOTYWUJĄCEJ RZECZY! 
~ Maggielenka 

sobota, 12 marca 2016

Rozdział 17"Możesz być dużą częścią czyjegoś życia i nawet o tym nie wiedzieć."

~Charlie~
Ashley wstała i podeszła do barierki. Uznałem, że to dobry moment. Podniosłem się i wolno do niej zbliżyłem...


Już miałem położyć ręce na jej biodrach, kiedy lunął deszcz. Staraliśmy się nie zwracać na to uwagi, ale już po chwili byliśmy przemoczeni. Zdjąłem bluzę i rozłożyłem ją nad naszymi głowami. Duża to ona nie jest więc przysunąłem dziewczynę bliżej. Po chwili blondynka kichnęła. 
- Wracamy! Jeszcze się przeziębisz. - powiedziałem stanowczo
- Charlie, ale...
- Żadnego 'ale'! - kurcze podoba mi się ta moja stanowczość!
Założyłem bluzę na barki Ashley lekko ją przy tym pociągnąłem, dzięki czemu nasze twarze się do siebie zbliżyły.

~Maggie~
Weszłam do pokoju, żeby się przebrać i pomalować na nowo kiedy coś mi wpadło do głowy. Położyłam się na dywanie i weszłam pod łóżko. Nie chowam się przed Leo. Skąd! Chciałam tylko wyciągnąć deski. Wzięłam oczywiście dwie. Jedną niebieską, drugą różową. Kiedy się już wygramoliłam, a trochę to zajęło, wybiegłam z pokoju i stanęłam przed barierką obok schodów.
- Leo! - krzyknęłam żeby zwrócić jego uwagę, ale chyba się tego nie spodziewał bo podskoczył.
Chłopak odwrócił się w moją stronę z wielkimi oczami. Stałam zwycięsko trzymając po jednej desce w każdej ręce. Potrząsnęłam nimi lekko.
- Umiesz jeździć? - coś nie domyślny jest ten Leondre
- Nie. Pokazuje ci je dla szpanu.  - wybuchł śmiechem
Podeszłam do schodów i przygotowałam deski, żeby same zjechały na dół. Tak, zrobiłam to, bo jestem zbyt leniwa by zejść, położyć je bezpiecznie na ziemi i wrócić na górę.
- Łap! - krzyknęłam i puściłam deskorolki w dół.
Brunet wręcz rzucił się na nie ratując przy tym ścianę, która mogłaby ucierpieć. Zaczęłam mu bić brawo.
- W nagrodę ja wybieram która moja. - powiedział ze swoim cudnym uśmiechem
- Niech ci będzie. - udałam obrażoną i podeszłam do drzwi mojego pokoju. Odwróciłam się jeszcze szybko i wysłałam mu buziaka w powietrzu.
Podeszłam do szafy. Szybko znalazłam jakiś strój co mnie mega zdziwiło. Weszłam do łazienki przebrałam się i zrobiłam makijaż na nowo.


Stwierdziłam, że zadzwonię do Ash, bo wychodzimy z domu co oznacza, że będzie pusty i.... że mogłaby to jakoś wykorzystać. Wybrałam numer. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci...
- Halo? - nareszcie
- No hej. 
- Wyczucia to ty nie masz. 
- Przerwałam wam? - spytałam troszkę smutna. 
- Tak troszkę... - ironiczna Ashley powraca!
- Dobra to zadzwonię później. 

Rozłączyłam się nie chcąc zabierać im więcej czasu. Zbiegłam po schodach ledwo się na nich nie zabijając i wyszłam przed dom. Na chodniku stał już mój Lew. Hmm... Jaką deskę mógł wybrać piętnastoletni chłopak, który jest rozpoznawalny na ulicy i któremu nie zależy na zdaniu innych? Odpowiedź jest prosta. Niebieską! Nie no żartuję xD Różową. Szczerze mówiąc nie zdziwiłam się za bardzo.
- Leo jesteś pewien, że chcesz jeździć na tej desce? - wskazałam palcem na jego wybór
- Czemu nie? Myślę, że do mnie pasuje. - poprawił aktorsko włosy na co ja wybuchłam śmiechem
- Ale wiesz ona jest...
- Idealna! Miałem wybrać którą chcę i padło na tą.
- Tylko, żeby nie było, że cie nie ostrzegałam.
Stanęłam na Falę i odepchnęłam się nogą. Może się wydawać dziwne, że nadaje imiona moim deskom, ale mam wrażenie, że to daje mi szczęście. Głupie przesądy, ale dla mnie to się sprawdza.
Jechaliśmy gadając i śmiejąc się. Po chwili byliśmy na miejscu. Brunet od razu wspiął się na najwyższą z ramp.
- Czekaj! Ona...
Nie skończyłam,  bo Devries zdążył się już rozpędzić. Zanim się obejrzałam zmienił kierunek jazdy. Deska najechała na krawężnik, a on przeleciał przez żywopłot. Jasne! Po co się słuchać dziewczyny skoro samemu sie wie lepiej?!
Pobiegłam do niego. Przeskoczyłam przez to co on przed chwilą i uklękłam przy nim.
- Nic ci nie jest? - spytałam troskliwie
- Nie, chyba nie... - był trochę zmieszany.
- Mówiłam, żebyś na niej nie jechał! Ale po co skoro sam lepiej wiesz?! - byłam "trochę" wkurzona
- Myślałem, że chodzi ci o to, że będziesz się mnie wstydzić czy coś. - spojrzał w dół.
- Leo... - oparłam rękę na jego ramieniu, a on podniósł głowę. - Ja się ciebie wstydzę nie zależnie od tego czy masz różową deskorolkę czy nie. - wybuchł śmiechem, a ja tuż po nim
- A co właściwie jest z tą deską? - spytał kiedy się uspokoiliśmy
- Ma trochę poluzowane koło i przez to trzeba na niej inaczej rozłożyć ciężar. Jechać po płaskim się da w miarę normalnie, ale na rampie... już nie. - pokiwał lekko głową. - Następnym razem się mnie słuchaj! - Leondre położył lewą rękę na sercu, a prawą podniósł do góry.
- Obiecuję!
Jak można go nie kochać?

~Ashley~
Nasze twarze były tak blisko. Czułam, że zaraz mnie pocałuje, ale to nie nastąpiło, bo... kichnęłam! Znowu. 
- Choć! - chłopak objął nie ramieniem i ruszyliśmy w drogę powrotną
Zaszliśmy na dół i wtuleni w siebie przedzieraliśmy się przez tysiące kropelek. 



'Jestem jak kwiat - tak łatwo mnie zranić
Jestem jak motyl - tak trudno mnie złapać
Jestem jak nadzieja - Tak łatwo mnie stracić. 
Jestem jak wiatr - Tak trudno mnie zatrzymać. 
Jestem jak kropla deszczu - Żyję chwilą. 
Jestem jak dźwięk - Rozbrzmiewam śmiechem. 
Jestem jak noc - Zapowiadam dzień. 
Jestem jak gwiazdy - Spełniam życzenia. 
Jestem jak rzeka - Nie oglądam się za siebie. 
Jestem jak ogień - Niszczę złudzenia. 
Jestem jak wulkan - Wybucham bez ostrzeżeń'


Deszcz padał bez przerwy i ani myślał skończyć. Charlie zaproponował, a właściwie to nakazał, żebym do niego przyszła. Twierdził, że jest za zimno i za mokro, żeby iść jeszcze taki kawał drogi ( 10 minut), bo się jeszcze przeziębię. On jest taki kochany i troskliwy.  
Po jakiś 10-15 minutach doszliśmy do domu blondyna. Dosłownie z nas ciekło! Usłyszałam radosny dziecinny krzyk:
- Charlieeeee! 
Brooke zbiegła ze schodów z rozłożonymi rekami już chciała nas przytulić, tak NAS, ale kiedy zobaczyła, że jesteśmy cali mokrzy zwolniła kroku, a po chwili się zatrzymała. Do przedpokoju weszła pani Karen (ma się siostrę Bambino to się wie jak kto się nazywa). Otworzyłam usta chcąc się przywitać i przedstawić, ale ona mnie uprzedziła.
- Jesteście cali przemoczeni! Zaczekajcie, już wam daje ręczniki. - rzuciła szybko i zniknęła za ścianą.
Nie minęły dwie minuty jak była z powrotem.
- Proszę bardzo. - wręczyła każdemu z nas po dwa 
- Dziękuję. - odpowiedziałam jej z uśmiechem co odwzajemnia - Jestem Ashley. - pisałam jej rękę co również odwzajemnia.
Położyłam ręczniki obok i zaczęłam zdejmować buty. Katem oka ujrzałam jak kobieta pyta się, a właściwie rusza ustami na kształt pytania "Czy to jest twoja dziewczyna?". Uśmiechnęłam się pod nosem, a Charlie pokręcił przecząco głową.  
Kiedy zdjęliśmy swoje okrycia udaliśmy się na górę. Chłopak podszedł do szafy i wyjął z niej jakieś dresy i koszulkę po czym mi je wręczył. 

Pokierował mnie jak dojść do łazienki na górze, a sam poszedł do tej na dole. Osuszyłam się ręcznikiem, przebrałam w suche rzeczy, a te mokre powiesiłam na kaloryferze. Kiedy wsunęłam na siebie bluzę od razu poczułam perfumy blondyna. Była trochę za duża, więc podwinęłam rękawy. Jak się czułam będąc w za dużej bluzie, która pachnie Charlesem? Jak w niebie. 
Wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju Lenehan'a. Siedział na łóżku w samych dresach! I skarpetkach, ale to nie istotne. Stanęłam i zlustrowałam go od stóp do głów. 
- Coś nie tak? - spytał kiedy się zorientował, że jest teraz punktem mojego zainteresowania. 
Nie no kurde. Siedzi sobie bez koszulki w samych dresach (wiem, że się powtarzam, ale nie mogę odpędzić tych myśli), ma sześciopak i jeszcze się pyta czy coś nie tak. Gdybyśmy byli parą to może nie było by takie dziwne, ale my nią nie jesteśmy!
- Nie skąd. Wszystko OK. - odparłam starając się zachowywać normalnie. Ale jak w takiej sytuacji jest normalnie?!
Chłopak uśmiechnął się lekko pod nosem. Udałam, że tego nie widzę i usiadłam na łóżku obok niego. Blondas sięgnął po leżącą na biurku suszarkę do włosów i mi ją wręczył. Włączyłam ją i zaczęłam suszyć swoje włosy.
- Ale co ty robisz? - spytał z udawaną pretensją 
- No jak to co? 
- Myślałem, że wysuszysz moje włosy.. - parsknęłam śmiechem
Usiadłam za nim i zabrałam się do roboty. Po pięciu minutach skończyłam. Przesiadałam się na krawędź łóżka, kiedy on odwrócił głowę i dał mi buziaka w policzek. Uśmiechnęłam się, a on tuż po mnie.
- Zaraz wracam. - wstał i wyszedł
Tym razem już naprawdę zabrałam się za suszenie swoich włosów. Suszyłam je już dobre 10 minut one nadal były wilgotne, a Charlie nadal nie wrócił. W końcu to mi się znudziło. Zdjęłam gumkę z ręki i związałam sobie włosy na ananaska. 


Podniosłam głowę i ujrzałam Charliego. Na plecy miał zarzucony koc, a w rękach trzymał dwa kubki gorącej herbaty. Podał mi je, a sam poszedł po laptopa. 
- To co oglądamy jakiś film?
- Jasne.
- Jaki?
- Hmm... 'Ted'?
- Pewnie.
Po chwili już siedzieliśmy przykryci kocem, pijąc herbatkę i wybuchając co chwila śmiechem.

~Leo~ ( duuuużo wcześniej)
Jeździliśmy na rampach jeszcze jakiś czas. Tym razem ja byłem na niebieskiej desce. Mag dopuściła mnie do różowej. Stwierdziła, że jakby coś mi się stało to ona sobie tego nie wybaczy. Jak można nie kochać takiej dziewczyny?
Chcieliśmy przejść na inną rampę, kiedy podbiegły do mnie fanki. Brunetka szybko się stamtąd usunęła. Ja tam bym chciał, żeby świat się dowiedział, że mam taką cudowną dziewczynę, ale ona nie jest jeszcze na to gotowa. Muszę to zrozumieć.
Podczas kiedy ja robiłem sobie zdjęcia z Bambinos i dawałem im autografy, moja królowa jeździła jak gdyby nigdy nic na rampie. Księżniczki już się ze mną żegnały,  kiedy rozległ się przeraźliwy krzyk dziewczyny. Nie trudno było stwierdzić, że to była Maggie. Leżała na środku rampy i trzymała się za kostkę. Podbiegłem do niej najszybciej jak mogłem.
- Słońce, coś ci się stało? - pytałem obejmując ją
- Nie. Znaczy tak. Znaczy nie wiem. - nie płakała, była w szoku, ale nie mniejszym niż ja
- Poczekaj. Już dzwonie do mamy. Pojedziemy na prześwietlenie.
- Do szpitala? - w jej oczach pojawił się strach
- Gwiazdeczko, nie zachowuj się jak dziecko.
Pocałowałem ją w czoło i wybrałem numer do rodzicielki. Nie odbierała. Przecież ona zawsze odbiera, a teraz kiedy jej naprawdę potrzebuję nie może.
- Choć. Sami tam dojdziemy. - wstałem i podałem jej rękę
Wziąłem deski pod pachę deski i ruszyliśmy. Szliśmy wolno. Maggie kulała. Obejmowała mnie za szyję, a ja ją w pasie. Było mi jej strasznie szkoda. Chciałem zabrać ten jej ból i przenieść go na mnie, ale... tak się nie da.
- Leo - dziewczyna się zatrzymała. - Nie dojdę tam.
Nie zdążyłem nawet rozłożyć ramiona, a ona od razu się we mnie wtuliła.


Nie mogłem pozwolić, żeby się tak męczyła. Nagle wpadłem na pomył. Podniosłem ją jak pannę młodą. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Zakręciłem ją na co ona mimo bólu zaczęła się śmiać jak dziecko na karuzeli.


Kiedy obrót się skończył wpiłem się w jej usta, a ona pogłębiła pocałunek. Gdy się od siebie odsunęliśmy zaczął padać deszcz.
- Lewku...
- Tak?
- Wróćmy do domu.
Szczerze to też mi się nie chciało iść do tego szpitala. Uległem jej.
- OK. - dała mi buziaka w policzek
- To chodźmy do mnie.
- Jak sobie życzysz. - odpowiedziałem na co ona się zaśmiała




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej hej! Mam dwie dobre wiadomości, a właściwie to stwierdzam, że: po pierwsze rozdział jest dłuższy niż zazwyczaj :D, a po drugie... nie ma chamskiej końcówki! Chyba po raz pierwszy. Dziwnie się przez to czuję xD Ale spokojnie w nexcie już będzie :*
No a tak co do rozdziału to wydaje mi się taki... nudny i nieciekawy D:
Ale to wy tu oceniacie.
Pamiętajcie o komentowaniu, bo to BARDZO motywuje!
Kocham was <3 ~ Maggielenka

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 16 "Są w życiu chwile które za wszelką chwilę chciałoby się przeżyć jeszcze raz"

Ten rozdział dedykuję BAM moim życiem i JuliXxx Kocham Was moje misie :**


- Ashley, dziękuję ci, że jesteś przy mnie. Nie wiem czy to dobry moment i czas, ale muszę o to spytać... - spojrzał mi w oczy - Czy przyjdziesz na mój koncert? 
Szczerze mówiąc myślałam, że zapyta o co innego, ale jego propozycja nie była gorsza od mojej wyimaginowanej.
- Tak! - wymsknęło mi się zanim zdążyłam cokolwiek przemyśleć- To znaczy... jasne, że pójdę. - starałam się być w miarę poważna, ale chyba mi się to nie udało, bo chłopak wybuchł śmiechem
- Naprawdę? - wydawał się być zdziwiony i ucieszony za razem
- Tak. Jak mogłeś myśleć, że będzie inaczej?
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się szerzej
- Ale to nie wszystko...
- Co jeszcze? - siedziałam jak na szpilkach
- Będziesz miała wejściówkę na backstage!
- Serio? - pokiwał głową
Rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam w policzek. To mu chyba nie wystarczyło, bo podniósł mnie, zarzucił na plecy i zakręcił.



Z początku się darłam jak opętana. Jesteśmy w końcu na dachu, ale kiedy się przyzwyczaiłam oddałam się mu jakkolwiek to brzmi.



'Nie poddawaj się, nawet kiedy spadasz z urwiska. Nigdy nie wiadomo co ci się przydarzy w drodze na dół.'


Czułam się jak ptak, który może wszystko. Czułam, że Charlie mnie trzyma i nie póści. Kiedy już się zmęczył położył mnie delikatnie na kocu, ale trochę go przeważyłam. Swoje jednak ważę. Nasze twarze były blisko siebie. Bardzo blisko. Charlie był wolny. Mógł wstać, ale tego nie robił. Nie robił nic. Po prostu patrzył mi głęboko w oczy. Czułam jego oddech, jego perfumy... W końcu nie wytrzymałam. Złapałam za jego nieśmiertelnik i pociągnęłam złączając przy tym nasze usta.


Widać, że blondynowi się podobało. Zaczął pogłębiać pocałunki, które zaczęły być coraz bardziej zachłanne. Było pięknie. Nic nie mogło zniszczyć tej chwili. A jednak. Po raz kolejny zadzwonił mi telefon. Jeszcze chwila i go zrzucę z tego budynku!
- Charlie. - powiedziałam łapiąc oddech i cudem odrywając się od Lenehana.
- Hm. - zaczął mnie całować po szyi 
- Muszę odebrać. - odepchnęłam go lekko i sięgnęłam po telefon
Kto to mógł być? Hmm... No tak. Moja kochana siostrzyczka.
- Halo?
- No hej. 
- Wyczucia to ty nie masz. 
- Przerwałam wam? - w jej głosie słychać było smutek
- Tak troszkę...
- Dobra to zadzwonie później. - rozłączyła się 
- Ej! Wogóle nie dzwoń!
Odłożyłem telefon odwróciłam się w stronę blondyna. Leżał na plecach i parzył w niebo. Położyłam się na jego ramieniu.
- Kto dzwonił?
- Moja siostra.
- Wiesz... jeszcze jej nie poznałem. - uśmiechnęłam się kłopotliwie. Na szczęście tego nie widział
- Zdążysz. 
Leżeliśmy tak i patrzyliśmy w gwiazdy. Nie było chmur. Niebo było czyste, a światło z dołu nie przeszkadzało aż tak bardzo. Dodatkowo w okół nas paliły się świece. Lepszej randki nie mogłam sobie nawet wymarzyć. Właśnie randki. Czy to na pewno jest randka czy tylko przyjacielskie spotkanie... 

~Leo~
Weszliśmy do pokoju mojej księżniczki i tak jak uprzednio usiedliśmy na łóżku.
- Mag? - złapałem ją za ręce.
- Tak?
- Wiesz... - myślałem, że łatwiej pójdzie - Mam do ciebie prośbę...
- Jaką?
- Czy... Pójdziesz ze mną na koncert?
- Tak. A jaki?
- No... mój. 
Dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Wiem przecież.
Przysunąłem się i pocałowałem ją w czoło. 
- Chcesz coś pić? - spytała
- Jasne.
- Sok jabłkowy, pomarań...
- Jabłkowy. - przewałem jej
- Jak zwykle. - przekręciłem oczami na co ona wybuchnęła śmiechem i wyszła
Wstałem z łóżka i zacząłem rozglądać się po jej pokoju. Podszedłem do komody na której była cała masa zdjęć. Jedno z nich wziąłem do ręki. Przedstawiało moją gwiazdkę, jej mamę i jakąś dziewczynę jak się domyślam jej siostrę, ale nie skupiałem się na tym. Moją uwagę przykuło to, że część zdjęcia była ucięta. Usłyszałem głos otwierającuch się drzwi. Kiedy Maggie zobaczyła co trzymam jej piękny uśmiech momentalnie znikł. Postawiła szklanki na biurku i podeszła do mnie.
- Choć. - łapała mnie za rękę i usiadła na łożu. Poszedłem w jej ślady. - Musisz coś wiedzieć skoro jesteś moim chłopakiem. 
Było jej ciężko. Widziałem, że chce mi o tym opowiedzieć, ale się boi. Przysunąłem się do niej i objąłem ją ramieniem.
- Spokojnie. - pocałowałem ją w skroń, a ona zaczęła
- Kiedyś miałam normalną rodzinę. Mama, tata, siostra i ja. Ale mój ojciec zaczął pić. Najmniejsza rzecz wyprowadzał go z równowagi. A jak ktoś zrobił coś nie po jego myśli to bił. Ash i mama myślą, że nie pamiętam dużo albo właściwie nic, ale ja pamiętam wszystko. Takich rzeczy się nie da zapomnieć. Widok ojca bijącego mamę. - łza spłynęła jej po policzku. Ścisnąłem ją mocniej- Zawsze chowałam się w tedy z siostrą do naszego pokoju. Jednego dnia po prostu z niego wyszłam. Ash tego nie zauważyła. I wtedy to zobaczyłam. Bałam się, ale to moja mama. - łzy zaczęły napływać jej do oczu - Nie zastanawiałam się długo. Był pochylony. Skoczyłam mu na plecy i ugryzłam w kark. - uśmiechnąłem się, ona zresztą też. - Zaczął się szamotać i starał się ode mnie uwolnić. W końcu mu się udało. Złapał za pas. Na szczęście w tym momencie mama  walnęła go… to chyba była jakaś waza - w moich oczach chyba było widać strach, bo dodała - Nie, nie zabiła go. Choć czasem bym tego chciała. - powiedziała ciszej.
- Przy mnie nie musisz się go bać. Ja cie zawsze ochronię.
Przytuliłem ją. Czułem jak drży. Tyle przeżyła. widzieć własnego ojca, kiedy bije mamę jest okropne. Jestem z niej dumny, ale jak tylko zobaczę tego tatuśka to przysięgam, że pożałuje tego co zrobił mojej księżniczce i jej rodzinie. Takie osoby nie powinny żyć. Marnują tylko tlen i miejsce na tej planecie. 
Czułem, że Maggie się uspokaja. Jej głowa znajdowała się idealnie na moim torsie. To może być dziwne, ale mam wrażenie, że słuchała mojego serca, że ono ją uspokajało. Poczułem się taki... potrzebny.
- Oddam ci moje serce. - powiedziałem półszeptem 
- Dlaczego? - brunetka podniosła swoje rozmazane oczka i skierowała wzrok na moich
- Bo i tak już bije dla ciebie.
Na to się uśmiechnęła i wtuliła się we mnie mocnej. To takie miłe kiedy wiesz, że dzięki tobie ktoś się uśmiecha. Pogłaskałem ją po głowie i pocałowałem w czoło. 


Po chwili się od siebie odsunęliśmy. Mag podniosła ramke leżącą okok niej i spojrzała na fotografię.
- To zdjęcie ma symbolizować, że on już nie należy do naszej rodziny. Jest z niej wycięty.
Byłem z niej dumny. Nie każdy potrafi tak po prostu odtrącić to co złe. Mimo wszystko chciałem, żeby się od tego oderwała. W końcu to ja podniosłem tą fotografie. Wstałem i wyciągnąłem do niej rękę.
- Choć. 
Złapała mnie za klaskając przy tym. Pociągnąłem ją za sobą. Zbiegliśmy po schodach. 
- Czekaj. - dziewczyna się zatrzymała
- Co się stało?
Wstazała na swoją twarz. Mhm... Udajmy, że nie wiem o co chodzi. 
- No co? - dopytywałem się
Maggie wytrzeszczyła oczy i wykonała koło w powietrzu na twarzy (mam nadzieją, że wiecie o co chodzi xD). Wzruszyłem tylko ramionami na co ona już nie wytrzymała.
- Rozmazałam się! - wybuchnąłem śmiechem
- Wiem. - odpowiedziałem jej ze słodkim uśmieszkiem.
- Leondre czasem jesteś nie do zniesienia. 
- Taki mój urok. - przekręciła oczami i obiegła na górę

~Charlie~
Ashley wstała i podeszła do barierki. Uznałem, że to dobry moment. Podniosłem się i wolno do niej zbliżyłem...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Moi kochani zakochałam się w gifach! xD
Tają się nieodłącznym elementem, ale to chyba fajnie, nie? 
Pisałam ten rozdział z 3 godziny, a wyszło tak mało. Jak?!
Tak strasznie was przepraszam. Są gify i mało teksu. Ogólnie cały rozdział wyszedł nudny. D':
Obiecuję, że next będzie dłuższy. Musi być!
Właśnie rozdziały będą się pojawiać co około 5 dni. 
A i w tym tygodniu mam test albo kartkówki praktycznie codziennie (z wyjątkiem poniedziałku). Postaram się wyrobić na czas, ale nic nie obiecuję.
Mam teraz strasznie dużo roboty. Szkoła, życie prywatne i mało czasu.
Kocham was <3 ~ Maggielenka

środa, 2 marca 2016

Rozdział 15 "She makes you feel the most, keep your souls alive, but what we had, it never really died.

Ten rozdział dedykuję Kai Szajnert <3 Dziękuję ci za... wszystko. Miłe słowa, przepisane godziny, po prostu za to, że jesteś. Kocham cię :**

~Charlie~
- Powodzenia! - rzucił szybko Leo i walnął mnie w plecy na szczęście
- Dzięki. - odpowiedziałem mu z uśmiechem co odwzajemnił
Ruszyłem do domu mojej gwiazdki.

~Ashley~
Siedziałam na łóżku i przeglądałam social media. Wieczór był spokojny. Nic nie miało w planach się wydarzyć. No właśnie w planach. Nagle usłyszałam jakąś piosenkę zza okna.
- Jakiś chłopak stara się o dziewczynę. Szczęściara z niej. - uśmiechnęłam się do siebie pod nosem - Też bym tak chciała. 
Przeglądałam dalej, kiedy dotarło do mnie, że to ja jestem tą szczęściarą. Rzuciłam laptopa na bok i podbiegłam do okna. Kiedy je otworzyłam ujrzałam Charliego śpiewającego tylko do mnie i dla mnie.

'You're my shining star, 
I'll search from near to far 
and all day long you were
right here my baby.

You're my superstar,
and girl you own my heart,
and when we're worlds apart, 
I'll be right here baby.

Oh oh ow way oh [x3]
you're my shining star.

There's no place in the world to far, 
I'll always hold you here in my heart. 
'Cause you're my light girl, 
you're mine, shining star

You're my shining star, 
I search from near to far 
and all day long you were 
right here my baby.

You're my super star, 
and girl you own my heart, 
and when we're worlds apart, 
I'll be right here baby.

Oh oh ow way oh 
[x3]
you're my shining star.

Shine your light, it'll be okay, baby, [x3]'


~Maggie~ (chwilkę wcześniej)
Siedziałam w pokoju i rozmawiałam z Leo przez telefon, bo co innego.
- A co tam u Charliego? - spytałam niepozornie.
- Znalazł sobie dziewczynę! To znaczy znalazł, ale... nie powiedział jej czegoś ważnego - czyżby tego że miał dziewczynę? - i teraz ona jest na niego zła. - słychać, że jest trochę przygnębiony i zależy mu na szczęściu blondyna
- Może powinien coś zrobić. No wiesz, żeby ją odzyskać!
- Wiesz... trochę się z tym pomysłem spóźniłaś.
- Jak to?
- On już coś wymyślił. - jego głos się rozweselił.
Chwila moment. Ashley jest w domu, a Charliego... nie ma. Nagle usłyszałam jego głos dochodzący zza okna. Aww... Nie stop, Leondre to może usłyszeć.
- Tak mamo? - wydarłam się. - Dobrze! - zwróciłam się do chłopaka - Leo, muszę kończyć. Mama mnie woła. - nie, wcale nie
- Ohh.. No dobra.
- Zadzwonię jeszcze.
- Kiedy?
- Kiedyś. Pa -  rozłączyłam się, bo Lenehan zaczął się rozkręcać.
Podeszłam do okna i delikatnie odsłoniłam zasłonkę.

~Ashley~
Kiedy go zobaczyłam pobiegłam na schody i zanim się obejrzałam byłam w ogrodzie. Powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Kiedy stałam już naprzeciwko blondyna zaśpiewał najpiękniejszy wers z całego utworu.
- You're my shining star. - byliśmy już blisko siebie. On nie odrywał ode mnie oczu.
- Charlie, ja...
- Przepraszam - przerwał mi - Powinienem być z tobą szczery... - chłopak posmutniał i spuścił głowę
- Dziękuję - jego głowa podniosła się do góry - To było piękne! Jeszcze nigdy nikt dla mnie nie śpiewał. - na jego twarzy pojawił się duży uśmiech, który chcąc nie chcąc odwzajemniłam.

~Charlie~
- Pozwolisz, że cię porwę? - nie ma to jak dobry tekst na podryw
Nie czekałem na odpowiedz tylko przerzuciłem ją przez ramię.


- Puść mnie! Zostaw bo mnie upuścisz!
- Za każdym razem jak upadniesz ja cie podniosę. - dziewczyna się uspokoiła, ale tylko na chwilę.
- Ej! Odstaw mnie, bo moja mama zadzwoni na policję. Już raz tak zrobiła.
- Serio? - byłem naprawdę zdziwiony
- Długa historia. Może kiedyś ci opowiem.
- A ona... jest?
- Jakby była to by tu stała i biła ci brawo. - wybuchnęliśmy śmiechem i minęliśmy furtkę.
Droga minęła nam bardzo szybko. Nie obyło się oczywiście bez pytań typu "Gdzie idziemy?", "Daleko jeszcze?" itd.
- Stop! Zatrzymaj się.
- Ale po co?
- Muszę ci zawiązać oczy.
Wyciągnąłem z kiszeni bandamkę którą pożyczył mi Leo i zawiązałem ją na oczach mojej ślicznotki.

~Ashley~
Charlie ciągle trzymał mnie za rękę. Niestety jest sprytny i krążył ze mną nie dając mi możliwości domyślić się gdzie idziemy. Nareszcie byliśmy na miejscu. Kiedy odsłonił mi oczy oniemiałam.
Znajdowaliśmy się na jednym z najwyższych budynków w okolicy. Dosłownie szczęka mi opadła.
- I jak podoba ci się? - spytał jakby to nie było oczywiste
- Wow! Tu jest przepięknie.
- A to nie wszystko... - odwrócił mnie i ujrzałam koc na którym była cała masa poduszek. Obok wisiały i leżały lampeczki cotton-balls. No jednym słowem MEGA romantycznie.


Usiedliśmy na kocu. Nikt z nas nic nie mówił. Panowała cisza, ale nie krępująca tylko przyjemna. W końcu Charlie postanowił ją przerwać.
- Dlaczego taka niezwykła dziewczyna jak ty nie ma chłopaka?
- Będąc ze mną… umarł ze szczęścia. - parsknęliśmy śmiechem.

~Maggie~
Zostałam sama. Mamy jak zwykle niema. Ashley na randce. Ashley na randce z Charliem Lenanhan'em. Tak! Nareszcie coś zaiskrzy. Może. Chyba. Na pewno. 
Zaczęłam się nudzić. Hmm... co ja mogłam zrobić? Zadzwoniłam do Leondre. Cóż za oryginalność. 
- Hej księżniczko. 
- Hej lewku.
- Aww jak słodko. 
- Co? 
- Nie nic.
- Też muszę wymyślić ci jakiś przydomek. - parsknął śmiechem - Słuchaj... Wpadniesz do mnie? - w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. 
Zbiegłam na dół nie przerywając połączenia. 
- To kiedy będziesz? - otworzyłam drzwi.
- Już. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy mój lew. 
Przekroczył próg i wpił się w moje usta.  Kiedy Leo zdjął buty poszliśmy na górę. Usiadłam na łóżku, a brunet poszedł w moje ślady. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie.
- Powiedz mi coś po polsku - poprosił chłopak
- Po polsku? -  pokiwał głową - Jestem głodna (po polsku)
- Co to znaczy?
- Jestem głodna (po angielsku)
- Jestem głodna (po polsku) - powtórzył
Zaczęłam się śmiać, a on zrobił zdziwioną minę.
- Ty byś powiedział jestem głodny bo jesteś chłopakiem. - uśmiechnął się i spróbował jeszcze raz
- Jestem głodny (po polsku) 
- To idziemy coś zjeść? - mój lew wybuchł śmiechem
- Myślałem, że to ja więcej jem w tym związku. 
- Niestety nie. - posłałam mu uśmiech
Zeszliśmy do kuchni. Wyjęłam dwa talerze, kubki i sztućce. Zdecydowaliśmy się zjeść kanapki. Leo podszedł do szafki gdzie trzymamy Nutellę. Kiedy zobaczył jej zawartość wydał z siebie przeraźliwy krzyk. Wiedziałam, że tak będzie.
- Mag, powiedz, że macie jeszcze jeden słoik. 
- Mamy jeszcze jeden słoik. 
- Naprawdę?
- Nie. - wybuchłam śmiechem, a Leo się obraził. Przytuliłam go od tyłu i pocałowałam w prawy policzek. Od razu się rozweselił. 
Po skończonym jedzeniu sprzątnęliśmy po sobie i wróciliśmy do mojego pokoju.

~Ashley~Podniosłam się do pozycji siedzącej. 
- Charlie, dlaczego ty i Ruth nie jesteście już razem? - spytałam
 Blondyn powtórzył mój gest i usiadł na przeciwko mnie.
- Ruth... - zaczął, ale nie było mu łatwo mówić. Rozumiem to. W końcu ma opowiadać o swojej byłej w obecności osoby... na której mu zależy. Ja jednak musiałam znać prawdę. - Kiedy ją poznałem była miła i uprzejma. Ciągle się uśmiechała i przyznaję... zauroczyłem się w niej. - ciężko mu to przeszło przez usta - Byliśmy normalną parą, ale tylko z początku. Później zupełnie przestała mi ufać. Zaczęła mnie kontrolować, śledziła mnie, a nawet czytała moje SMSy. - spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa - Musiałem to skończyć. Ona miała obsesje! Wiedziałem, że jest Bambino i nie przeszkadzało mi to, ale ona nie była normalna tylko psycho. 
Chłopak wstał i podszedł do barierki. Poszłam w jego ślady. 
- Te SMSy które widziałaś... - skąd on o tym wie? - niestety są prawdziwe. - słysząc to posmutniałam. Czyli jednak nazywał ją księżniczką. 
Nie czułam do niego urazy, a wdzięczność. Otworzył się przede mną, a za to nie można być złym. Wtuliłam się w niego, a on przycisnął mnie do siebie mocniej i oparł brodę na mojej głowie.

~Charlie~
Staliśmy wtuleni w siebie. Wpatrywaliśmy się w tętniące życiem miasto, które mimo wieczoru nie uspokajało się. Czuje, że dzięki niej podnoszę się na duchu. Jej obecność mnie uszczęśliwia i buduje w siłę. Pocałowałem ją w czoło na co ona się słodko zaśmiała. 



Odsunąłem się od niej troszkę. 
- Ashley, dziękuję ci, że jesteś przy mnie. Nie wiem czy to dobry moment i czas, ale muszę o to spytać. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej gwiazdeczki :D 
Na początku chciałam powiedzieć, że wam strasznie dziękuję! Wybiło 5,000 wyświetleń! Jesteście cudowni <3 
Rozdział jest dzisiaj, a powinien być wczoraj. Strasznie was za to przepraszam, ale nie mogłam się z tym wyrobić. Gdybym wrzuciła go wczoraj kończył by się mniej więcej na tym kiedy Mag dzwoni do Leo. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie <3
Mam do was jeszcze małe pytanko. Czy podoba się wam jak są zdjęcia czy nie? Czy jest ich za mało czy za dużo? Piszcie :D
I jeszcze jedna ważna sprawa. Zbliża się koncert BaM!! Ja jadę do Łodzi :D Piszcie czy i jak tak to gdzie jedziecie. Jak do Łodzi to się może spotkamy :D
Kocham Was ♥ ~ Maggielenka